Opowiadanie się podoba? Dołącz do obserwatorów! Zjedź na sam dół strony i kliknij ,, Dołącz do tej witryny " !

wtorek, 17 września 2013

Samotność. - cz. 40

- Nie jesteś sama.
Basior wyglądał na przerażająco spokojnego. Wisiał nad nią, i czekał na jej reakcję.
- Jestem sama. Nie chcę ich. Nie potrzebuję...
- Wadero, pamiętaj, że mam za sobą parę lat, i nie łatwo mnie okłamać. Jesteś silną wilczycą!
- Proszę, odpuść! - Krzyczała, mają nadzieję, że tym razem coś zdziała. Na to też wyglądało.
Basior odwrócił się od wadery, i wolnym krokiem ruszył przed siebie. Szedł w milczeniu.
- Co zamierzasz? To koniec? Zakończyłeś to?
- Jeszcze nie. Zakończę to, gdy moje wysłannice zakończą żywot.
Indali musiała chwilę nad tym pomyśleć, by cokolwiek do niej dotarło.
- Zaraz! Co masz na myśli, mówić o zakończeniu żywota?! - Basior zerknął w jej stronę.
- Chciałaś to zakończyć, prawda? Więc proszę. - Nagle dookoła zrobiło się duszno, i ciemno. Dym. Dookoła wilków wznosił się duszący dym, płonących drzew. Las zaczynał obejmować pożar.
- Co.. Co jest... - Zdezorientowana Indali zaczęła biec w stronę basiora. - Nie to miałam na myśli!
- Żegnaj, Indali.
- Dalgado! Pr - Pro.. - Wilczyca zaczęła się dusić ciężkim powietrzem, który otaczał ich już ze wszystkich stron. - Proszę, Delgado!
***
- Odchodzę.
Inez wraz z Tristanem podnieśli łby, spoglądając na Miho.
- Słucham? - Zapytał nieco zaskoczony wilk. - Jak to odchodzisz?!
- Normalnie. - Odpowiedziała bez uczuć. - Namieszałam między wami, a nie powinnam. Przepraszam Inez. Tristan, Ciebie też. Mam nadzieję, że moja siostra się znajdzie. Albo że wy znajdziecie ją przez tym.. Jak on miał. Delgado. - Wilczyca minęła wilki, i ruszyła w stronę powrotną.
- Czekaj! Poczekaj mówię! - Krzyczał Tristan, stojący już na wszystkich łapach. - Inez?! - Warknął, spoglądając na waderę. - Nie zatrzymasz jej?!
- Niech robi co chce. To jej wybór. - Odpowiedziała, udając niewzruszoną.
- Ja.. Jak to? A wataha, której szukamy? - Oburzył się samiec.
- To już nie ważne. Jak widać, Delgado nie pojawił się od wielu miesięcy. Indali nie ma z nami już od dwóch tygodni, a my tkwimy tu, jakbyśmy czekali na cud.
- Nie.. Nie możesz tak mówić! To Twoja przyjaciółka, pamiętasz? Pamiętasz wspólne chwile? Wspaniałe przygody, wygłupy, i te dnie, które spędzałyście razem?
- To już nie istotne.
- A właśnie że ważne. Nie można tego od tak zapomnieć.
Zapanowała cisza. Inez spoglądała w ziemię, Tristan czekał zniecierpliwiony na odpowiedź. Miho przystanęła, i nagle się odwróciła do wilków, na co zareagowali natychmiast, nastawiając uszy w jej stronę.
- Ogień. - Wyszeptała.
- Co? - Zapytała Inez, jakby nie wierzyła własnym uszom. - Jaki ogień?
- Pożar! Nie czujecie? - Wilczyca podniosła głowę, wyłapując intensywniejsze zapachy. - Tu się gdzieś pali.
Pozostałe wilki zaczęły naśladować wilczycę, i rzeczywiście, również wyczuły zapach dymu palonego runa leśnego.
- Szlag! - Wrzasnął Tristan, i ruszył biegiem uciekając przed siebie. Inez i Miho błyskawicznie popędziły za nim. Biegli przez niewielki odcinek, gdyż zorientowali się, że miejsce w które biegną, również dosięgnął już ogień.
- Pułapka? - Zapytała Miho ze łzami w oczach.
- Nie, nie możliwe... - Powtarzał zdezorientowany basior. - Tędy! - Krzyknął, wskazując prawdopodobnie drogę ucieczki.
- Nie! - zaprzeczyła Inez. - Nie dam rady... - Wskazała nosem na swoją krwawiącą znów ranę. Wyglądała paskudnie.
- Jak to... Inez, postaraj się! - Wspierała ją Miho.
- Nie mogę...
- Inez! My tu zginiemy! - Wrzeszczał basior.
- To biegnijcie beze mnie. Lepiej poświęcić jednego wilka, niż trzy. Biegnijcie.
- Chyba żartujesz... - Jęknął Tristan.
Nagle zza drzew było słychać donośny trzaski łamanych gałęzi.
- Ogień? - Chciała się upewnić Miho.
- Nie... - Zaprzeczył wilczur.
Zza krzewów wyłonił trzymający się ledwo na nogach wilk.
- Indali! - Krzyknęła Inez.

poniedziałek, 8 kwietnia 2013

Ponowne spotkanie. - Cz. 39

Inez leżała na końcu polany, liżąc swoją ranę. Zaczęła ją znów piec, przedtem tego tak nie odczuwała, gdyż była zbyt rozdrażniona i zdenerwowana. Futro przy ranie znów się delikatnie zaczerwieniło, jednak nie rana już nie krwawiła tak bardzo. Tristan siedział kilka metrów dalej, przy niewielkiej sośnie. Nie zdawał się być przejęty, chociaż nadal nie dał odpowiedzi na pytanie Inez. Po chwili wstał i się otrzepał, po czym podszedł do rannej wilczycy. Ta zmierzyła go srogim wzrokiem, i ułożyła się jakby do snu.
- I co, tak ma być już ciągle? - Zapytał nieco poirytowany, siadając obok wadery. Miho stała przy ścianie lasu, niby wpatrując się w jego głąb, jednak tak naprawdę kątem oka spoglądała na parę wilków.
- Nie, nie będzie... - Powiedziała półgłosem, po czym zamknęła oczy. - Jak Indali wróci, pójdziemy w dalszą drogę.
- W jaką dalszą drogę? Nie mamy na co czekać.
- A co, Miho nie ma ochoty iść? A może źle się czuje? - Warknęła wściekła, po czym podniosła się i ostrożnie przeszła kilka metrów dalej, kładąc się na trawie. Tristan lekko wyszczerzył kły, i odwrócił się od Inez.
- Nie mówię o Miho. Mam tu na myśli Indali. - Odparł, kładąc się znów obok sosny. Ostatnie dni spędzał ciągle na spaniu i wylegiwaniu się, nie licząc ostatniej akcji z Samaną.
O Indali? Inez zaczęła analizować słowa basiora. Dlaczego nie mają na co czekać? Nic nie rozumiała. Wiedziała jedynie to, że jej przyjaciółka gdzieś zniknęła, ale ona nie miała ochoty jej szukać. Pewnie się obraziła, wróci za jakiś czas.
- Za jakiś czas jej przejdzie i wróci. - Powiedziała niczego nie świadoma.
- No, coś mi się nie wydaje. - Wtrąciła się oburzona Miho. - Takich akcji to ona nam na co dzień nie robi.
Inez podniosła głowę, spoglądając na swojego wroga, jasną wilczycę. Tak bardzo miała ochotę rzucić się jej do gardła.
- O co wam chodzi, co? - Zapytała nieco zdenerwowana. U niej, jak i u jej towarzyszy można było wyraźnie zauważyć niemiłe napięcie, które im towarzyszyło.
- O to, że nie mamy już po co szukać tej watahy. - Warknęła Miho. - Indali odeszła.
- Odeszła?! - Prychnęła Oburzona Inez. - Jak to odeszła?!
Inez poczuła w sobie okropną siłę, która wzbierała się w niej od wczorajszego dnia. Jak mogła coś takiego zrobić jej przyjaciółka? Zostawić ją? To się już nie mieściło w głowie.
***
Indali wędrowała pół nocy, a po krótkiej drzemce, od razu z rana wyruszyła z powrotem w dalszą podróż.
- Nie potrzebują mnie. - Szeptała sama do siebie, nie dopuszczając myśli, że mogłoby być inaczej. - Saku zginął, Inez zraniona, Miho wkurzająca, a Tristan bezczelny. I jeszcze to durne zadanie, które dostałyśmy. - Warczała. - Słyszysz Delgado?! - Zaczęła krzyczeć. - Odpuszczam! Znajdź sobie kogoś innego! - Indali zatrzymała się w miejscu, krzycząc w stronę nieba. Po chwili padła na ziemię, zwijając się w kłębek.
- Nie jestem na tyle wytrzymała, na ile mnie oceniłeś... - Szepnęła.
W tym momencie wadera usłyszała sapanie nad swoją głową. Podniosła się błyskawicznie, i ujrzała przed sobą przerażającego, wielkiego basiora.
- Delgado... - Szepnęła.

Starcie. - Cz. 38

Inez schowała się pod świerkiem. Zaraz potem zaczął padać rzęsisty deszcz. Kropelki sączyły się pomiędzy igłami drzewa i kapały na puszyste futro wilczycy. Była już cała przemoczona, ale nie chciała o tym myśleć. Miała tylko nadzieję, że nie nastąpią chłodne dni... Położyła pysk pomiędzy łapy i przyglądała się okolicy. Jeszcze nigdy tu nie była, ta okolica była jej obca. Usłyszała lekki szelest, jej uszy momentalnie uniosły się. Widziała zamazany obraz przez łzy, zaczęła się trząść. Nie była pewna czy ma zwykłe zwidy, czy ktoś naprawdę się czai. Wstała i poszła przed siebie, nie miała ochoty tu siedzieć.
Nagle zgłodniała. Było to nieoczekiwane i niekorzystne dla wilczycy. Przeszła kawałek i natrafiła na sarnę. Była strasznie głodna, nie mogła sobie pozwolić na marnotrawienie. Ruszyła w kierunku łani. Była na tyle nieuważna, że nie dostrzegła jelenia, który się pasł niedaleko. Gdy Inez zaatakowała sarnę, on biegł w jej kierunku. Próbowała odskoczyć, czy uciec, ale na nic się to zdało. Puszczając sarnę została potraktowana 'z kopyta'. Oszołomiona nadal próbowała walczyć o jedzenie więc po raz kolejny rzuciła się na łanie. W tym momencie z boku przybiegł jeleń i przebił skórę wadery porożem. Przez moment wisiała ona na rogu, jednak potem jeleń odrzucił samicę na bok. Otumaniona Inez ostatkiem sił schowała się pod pniem. Miała przebity bok, a z rany kapała krew...
- Czemu to zawsze mi się przytrafia?! - Szepnęła do siebie. Ułożyła się w miarę wygodnie, zaś zasnęła.
Obudziła się następnego dnia. Nie można powiedzieć, że była rześka i wypoczęta, bo z pewnością tak nie było. Miała przemoczoną sierść a z rany ciekła ropa. Inez była wygłodniała. Kompletnie nie wiedziała co robić. Mogłaby wrócić do Indian, jednak nie wie gdzie teraz jest, i czy starczy jej sił by dotrzeć do obozu. Z drugiej strony mogłaby wrócić do tej... Watahy. Jednak nie chciałaby się narażać Indali i Miho, tymbardziej, że mogłoby ją ponieść widząc siostrę przyjaciółki, a będąc tak ranna nie miałaby szans. Nie mogłaby liczyć na pomoc Tristana. Którego... Kocha? Czy może jednak nie? W pierwszej kolejności była na niego wściekła. Nie wiedziała czy jest w stanie mu ot tak wybaczyć. Nie chciała go na razie widzieć, no a już na pewno nie wracać do niego z podkulonym ogonem, by się nią opiekował.
Niepewnie wstała i ruszyła przed siebie. Natrafiła na rzekę, w której wyczyściła ranę. Później postanowiła, że ruszy wzdłuż niej, a trafi na polanę.
Przez cały czas zastanawiała się czy dobrze robi, wracając do grupy. Gdy była niedaleko ogarnęła ją panika. Mogła jeszcze się odwrócić i zniknąć na zawszę. Dla niektórych z pewnością byłoby to dobre. Miho byłaby zadowolona.
- Ale... - Pomyślała Inez. - Przecież ja się nie będę usuwać dla jakiejś tam pierwszej lepszej... - Rozejrzała się i wkroczyła na polanę. Indali nie było, Tristan siedział po jednej stronie, a Miho po drugiej stronie polany. Inez lekko otarła się o krzak, co wywołało szelest. Uszy Tristana zwróciły się w jej kierunku, zaraz potem obrócił się również łeb. Miho nie zareagowała. Basior był bardzo zdziwiony, jednak merdał ogonem. Nie wiedział co zrobić. Bał się Inez. Miała poważną minę, pomimo śmiesznego wyglądu.
- Gdzie się podziewałaś? - Spytał niepewnie.
- O, martwiłeś się o mnie? - Uśmiechnęła się sarkastycznie. - Nie byłeś zbyt zajęty o tamtą? - Wskazała ruchem głowy na Miho.
- Przestań, oszczędź sobie.
- Czemu mam przestać? Macie już może szczenięta?
- Inez....
- Zdecyduj się! Albo ja, albo ona. Ale lepiej szybko do tego dojdź, bo jak ją tu jutro spotkam, to nie ręczę za siebie.

Rozstanie. - Cz. 37

- Koniec. - Szepnęła Indali, spoglądając na ranną łapę. Usiadła spokojnie na ziemi, rozmyślając. Miała wszystkiego dość. Problemy z Tristanem. Ciągle pojawiały się z nim problemy. Nie mogła się dogadać z Inez, i jeszcze Miho, która wtryniała się ciągle w ich życie. Mimo, że miała ochotę ją zabić, wiedziała że nie może, bo mogą nie znaleźć watahy. - Koniec. - Powtórzyła. Indali podniosła się, oglądając się za przyjaciółką. Nie było jej. W ciele wadery wzbierała się masa gniewu, a zarazem bezsilności. Miała już dość wszystkich. Czuła jakby to wszystko leżało na jej barkach. Ruszyła w stronę Tristana i Miho, którzy zostali na polance. Basior nawet nie miał zamiaru gonić za Inez, siedział tam nadal, w tym samym miejscu z zamyśloną miną. Indali podeszła szybkim krokiem do Miho, mrożąc ją spojrzeniem.
- Co? - Zapytała jakby z ironią, niby niczego nieświadoma Miho.
- Idź już.
Miho lekko przekrzywiła łeb, spoglądając na chwilę na Tristana, zaraz znów wędrując wzrokiem po siostrze.
- Słucham? - Zapytała niepewnie.
- To, co słyszysz. Idź stąd.
- Możesz mi wyjaśnić o co ci chodzi? Gdzie mam iść?
- Mam to gdzieś, gdzie pójdziesz się szlajać. Masz się stąd wynieść.
Miho spoważniała, robiąc wielkie oczy. Nie dowierzała temu, co właśnie usłyszała. Spuściła lekko głowę, spoglądając przerażonymi oczyma na wilczycę stojącą przed nią.
- Nie... - Podniosła głowę, jednak widać było nadal stłumiony w niej strach. - A co z watahą? Muszę was zap...
- Wynoś się powiedziałam. - Przerwała jej stanowczo. - Jeżeli nie znikniesz w ciągu minuty, wgryzę się w Twój kark równie łatwo, jak w szyję zająca. - Odwróciła się w stronę basiora, który zaskoczony sytuacją podniósł się i z niepewnością przyglądał się Indali.
- Ej, przesadzasz... - Powiedział skromnie, kierując słowa na rozzłoszczoną waderę.
- Ty też.
Tristan zamilkł, nie wiedząc co na to odpowiedzieć. Chwilowo nic nie przychodziło mu do głowy, aby po raz kolejny wymyślić jakąś sensowną wymówkę.
- Od dzisiaj radzicie sobie sami. - Dodała, mówiąc stanowczym głosem, jakby alfa. - Od teraz, watahy nie ma. A raczej tego, co jakimś cudem przez jakiś czas udawało nam się stworzyć. Ty... - Skierowała się do Miho. - Ciebie mam już gdzieś. Nie jesteś ani moją siostrą, ani koleżanką, ani nawet znajomą. Znikasz z mojego życia.
- Indali, co ty gadasz?! - Tristan wściekł się, słysząc te słowa. Co też jej przyszło do głowy? Zachowywała się niezrozumiale.
- A ty... - Odwróciła się do Tristana, spoglądając mu prosto w oczy. - Już dla mnie nie istniejesz. Nie obchodzisz mnie, nie mam już sił starać się być dla Ciebie wyrozumiała. Krzywdzisz wszystkich dookoła, rozumiesz? I dobrze. Mam nadzieję, że zgnijesz gdzieś na środku lasu, w samotności. Tego ci szczerze życzę.
Wadera odwróciła się od zaskoczonych wilków, zmierzając szybko w stronę lasu. Kierowała się w nieokreśloną stronę, nie wiedziała dokąd dąży. Ale wiedziała, że musi odejść. Jak najszybciej.
- A Inez? - Krzyknął ktoś za jej plecami. Wadera zatrzymała się. To Tristan, stał i wyczekiwał nieco speszony jej reakcji. Spuściła głowę, a jej oczy zalały się łzami w ułamku sekundy. Chciała mu odpowiedzieć, jednak jej głos się łamał przy każdej próbie odpowiedzi.
- A Inez... - Zaczęła po chwili, wstrzymując się od płaczu, zaciskając oczy. Po chwili podniosła głowę, łzy swobodnie popłynęły po jej policzku. - Nie mam prawa kazać jej zostać przy mnie. Jeżeli wybrała Ciebie, nie zmienię jej decyzji. Daję jej wolną rękę. Sama musi zdecydować, co chce dalej zrobić. - Indali otworzyła szeroko oczy, spoglądając przed siebie. - Nawet, jeżeli nie będzie mi się to podobało.
Inadli szybkim krokiem wskoczyła w gęstwinę, pędząc w głąb lasu, w ogóle się nie oglądając.

Ból . - Cz. 36

- Inez, czekaj! - Indali nie miała już sił na wołanie przyjaciółki. Strasznie bolało ją gardło, a Inez była szybsza niż zwykle.
 Mimo tego, że Indali była tą zwinniejszą i silniejszą samicą, teraz Inez była z przodu i co raz bardziej się oddalała. - Inez, jeżeli się nie zatrzymasz to nie przyjmę Cię z powrotem! - Zaszantażowała ją. Kremowa samica jakby wrosła w ziemię, ale się nie odwróciła. Po prostu stała, jakby była rzeźbą. Dał się słyszeć świergot ptaków, jednak jej uszy nawet nie drgnęły... Jakby zastanawiała się jaką decyzję podjąć, lub czekała na Indali. Ciemna samica zdecydowała się podejść do przyjaciółki. Jednak chód okazał się truchtem, a nawet można powiedzieć, że biegiem gdyż ogarnęły ją obawy, że Inez znów ruszy przed siebie. 
- Inez, co się z tobą dzieje? Nie możesz się tym tak bardzo przejmować. - Mówiła Indali. Jej głos był bardzo spokojny pomimo zaistniałej sytuacji.
- Nie mogę? Chyba nie ty będziesz mi mówić co mogę, a czego nie. - Wybuchła Inez. Cała się trzęsła, oczy miała zaszklone i jakby wyblakłe.
- Inez, nie przejmuj się tym wszystkim. Nie warto... Ile razy mówiłam ci, że Tristan nie jest tego wszystkiego wart.
- Boże, Indali, czy ty nie rozumiesz ? Nie rozumiesz, że go kocham? To tak trudne do pojęcia?! - Policzki Inez zwilgotniały od łez. - Jak możesz mówić, że nie jest wart...!
- To nie miało cię urazić. Mówię jak jest. Wyrażam tylko swoje poglądy.
- Wiesz, że tymi swoimi poglądami - powtórzyła sarkastycznie - możesz kogoś bardzo zranić? Czy ciebie w ogóle interesuje jak się teraz czuję? Jak to przeżywam?! A ty mi mówisz że mam sobie dać spokój, bo nie jest tego wart.
- Ale Inez...
- Otóż oświadczam ci, że jest wart. Myśl sobie co chcesz, ale ja go kocham, nic na to nie poradzę. Miho... Lepiej żeby zniknęła do mojego powrotu bo inaczej ją zniszczę. Wiem, że to twoja siostra ale się nie powstrzymam. I nie będę się powtarzać. - Zarządziła władczo.
- Nie poznaję cię, Inez... - Wydukała Indali. Teraz i ona miała szklanki w oczach. Nigdy nie widziała, żeby Inez tak się zachowywała. Była strasznie rozdrażniona, a to z pewnością nie był jeszcze koniec.
- Daj mi już spokój... - Odparła od niechcenia. - Nie mam ochoty na dalszą rozmowę.
- Nie dam ci spokoju. Jesteś moją przyjaciółką i cię nie zostawię tutaj. - Jasna samica chciała odejść ale Indali zatorowała jej drogę.
- Odsuń się.
- Nie, Inez, nie zrobię tego. - Odparła spokojnie.
- Powiedziałam : odsuń się! - Inez robiła się coraz bardziej niespokojna. Indali kiwnęła przecząco głową. Inez próbowała się przedrzeć między drzewami, jednak Indali ją zatrzymała. Odepchnęła Indali na bok, by przejść jednak ta chwyciła ją za kark, by ją powstrzymać.
- Puść mnie, do cholery! - Krzyczała Inez. Była tak niewyobrażalnie wściekła, że jej oczy stały się niemal czerwone. Szarpnęła mocno by się oswobodzić. Jednak nic to nie dało, Indali trzymała ją zbyt mocno... Inez okręciła się i ugryzła przyjaciółkę w łapę. Ta wydała z siebie przeraźliwy pisk. Ugryzienie niewątpliwie bolało, jednakże Inez teraz nie zwracała na to uwagi, była tak oszołomiona i zła, że nie panowała nad swoim zachowaniem. Wskoczyła w głąb lasu zostawiając ranną przyjaciółkę. 

wtorek, 19 marca 2013

Zdrada - pod wieloma znaczeniami. - Cz. 35

- Całe życie jest jednym problemem. - Wyjaśnia, spoglądając nerwowo. - A przynajmniej moje. - Dodaje po chwili.

Wadery po kilku minutach rozmowy stwierdziły, że warto wrócić na polankę, do Miho i Tristana.
Szły powoli, nigdzie się nie spiesząc. Na pysku Inez widniał delikatny uśmiech, który wskazywał na to, że między wilczycami znów było w porządku.
- Musimy zmierzać do Keczuich. - Przypomniała Indali. - Pamiętasz?
- Oczywiście, że tak. Dzisiaj idziemy? - Pytała, jakby mówiła o polowaniu. Nie stresowała się. Do tej pory wydarzyło się już tyle, że lęk nieco ją opuścił.
- Nie wiem... Może. A co z Tristanem? Nie wiem, czy warto go narażać... - Wilczyca spuściła wzrok, wgapiając się w ziemie.
- I co, chcesz go tak zostawić? Samego? ...
Rzeczywiście, Tristan zostałby sam. Przed śmiercią Saku, to on mu towarzyszył. Wspólne polowania, czuli się w swoim towarzystwie bezpiecznie. Jeżeli teraz wadery kazałyby mu odejść, został by sam jak palec. Co z kolei wiązało się z jeszcze większym jego narażeniem na czyiś atak.
- Dobra, zostaje. - Powiedziała Indali, wzdychając.
- Dziękuję. - Odpowiedziała szczęśliwa Inez. - Nawet nie wiesz, jak się cieszę. - Dodała.
- Ty się tak nie ciesz. Sama zobaczysz, jeszcze będziesz chciała jego wywalić ze sta... No, od nas.
Inez uśmiechnęła się szeroko do przyjaciółki, dając tym samym jej do rozumu, że nic z tego.
Szły tak jeszcze chwilę, już zza krzaków widząc polankę.
- No to jak, co im mówimy?
Indali zmarszczyła brwi, wbijając wzrok w ziemię, widocznie się nad czymś zastanawiając.
- Że wyruszamy. Od razu. Musimy robić jakieś postępy, jak na razie utknęliśmy w tym miejscu.
Wadery właśnie wyszły zza drzew, wchodząc na polanę, gdy nagle ujrzały Miho i Tristana kilka metrów przed sobą. Tristan leżał na ziemi, a na nim wylegiwała się Miho, liżąc go po pysku.
Inez stanęła nieruchomo, czując, jak łapy wrastają jej w ziemię. W jednym momencie, poczuła złość, gniew i nienawiść. Indali równie zszokowany tym romantycznym widokiem, spojrzała na zdrętwiałą Inez.
- Nie przeszkadzamy?! - Warknęła głośno Indali.
Tristan zauważając wadery, zrzucił szybko z siebie Miho, podnosząc się i otrzepując.
- Jesteście niemożliwi, po prostu nie możliwi! - Indali była teraz tak rozwścieczona, że miała ochotę im obojgu skręcić karki. Inez poczuła ucisk w gardle, który sprawiał, że nie mogła nic z siebie wykrztusić.
- Daj spokój Indali. - Wydusiła z siebie cicho. - Nie nasza sprawa. - Jasna wilczyca odwróciła się, zmierzając biegiem z powrotem do lasu.
- Inez! - Krzyknęła jej przyjaciółka, jednak ta biegła dalej. - Inez, zostań! - Powtórzyła, jednak już stanowczym głosem. Wadera zatrzymała się, spojrzała w jej stronę, po czym ruszyła dalej.

niedziela, 17 marca 2013

Wyrzuty sumienia. - Cz. 34

Chociaż minęło już kilka dni od śmierci Saku, stosunki między wszystkimi wilkami ograniczyły się. Dni spędzali w milczeniu, i na pewno w głębi serca - cierpieniu.
Miho, Inez i Tristan leżeli właśnie obok siebie, planując kolejne polowanie. Indali leżała z dala od reszty, wpatrując się w ścianę lasu.
- ... Dlatego ty zabiegniesz jej drogę od tyłu, dobra?
- Jasne. - Powiedziała cicho Inez.
- A ja? - Zapytała Miho. Wadera nie znała tak dobrze Saku, więc jego śmierć nie ruszyłaby jej tak bardzo, gdyby nie widok jej zrozpaczonych towarzyszy.
- Ty będziesz zabezpieczać prawą stronę, gdyby łania spanikowała i odstrzeliła nam tym kierunku, okej?
- Nie ma sprawy.
- Ale sam sobie nie poradzę by ją powalić. W tym stadzie są same dorodne łanie. - Basior spojrzał na wilczycę leżącą w oddali. - Indali?
Wadera odwróciła wzrok w kierunku wilków.
- Pomożesz nam? - Zapytał po chwili, jednak samica znów wgapiała się w głąb lasu, ignorując pytanie.
Basior jakby przygnębiony odwrócił znów łeb, kładąc go na ziemi. Inez spojrzała na przyjaciół. Miała dość tej żałoby w okół, która trwała po śmierci ich przyjaciela. Ona również bardzo odczuwała jego stratę, jednak przygnębienie bijące od wszystkich dookoła było jeszcze gorsze. Gdzie się pojawiły te zadziorne uśmieszki basiora? Gdzie wredne odzywki Indali? Gdzie zalotne gesty Miho? Wszystko zniknęło. Wszyscy jakby stracili nadzieję. Ochotę do życia. A przecież czas uciekał. Delgado już od dawna się nie zjawiał, zagadka dalej nie rozwiązana. Bezpośrednie zagrożenie od Samany już nie istniało, jej wataha się rozpadła, wilki porozchodziły się. Z osobna, nie zagrażały już nikomu. Las stał się przekleństwem, a nie domem. Zbyt dużo złego się w nim stało, by można było go nazwać bezpiecznym i wspaniałym.
Inez podniosła się i otrzepała z piachu. Przyszły już cieplejsze dni, więc słońce świeciło na błękitnym niebie, przebijając swe promienie między gałęziami drzew. Podeszła do przyjaciółki, która nie zwróciła na nią większej uwagi.
- Indali... - Zaczęła wilczyca. - Chodź się przejść, co?
Wyraz jej pyska wydawał się jakby proszący, a nawet błagający. Chciałaby zapomnieć o tragedii, jednak wszystko dookoła jej i reszcie wilków nie pozwalało.
- Indali. - Powtórzyła. Wadera szturchnęła ją lekko nosem, zachęcając do wstania, jednak Indali wydobyła z siebie warkot, który nieco zniechęcił Inez.
- Proszę Cię...
- Nie mam ochoty. - Wyrzuciła z siebie Indali.
- Proszę, tak nie może być.
Indali podniosła łeb kierując wzrok na wilczycę stojącą nad nią. Miała smutne oczy, które tłumiły w sobie wiele bólu. Inez westchnęła, odwróciła się i wolnym krokiem ruszyła w stronę Tristana i Miho, gdy nagle Indali podniosła się i ruszyła do lasu. Inez, niewiele myśląc ruszyła tuż za nią.
Szły przez kilka minut w milczeniu, idąc już krok w krok obok siebie.
- Indali... - Inez zaczęła mówić, zestresowana reakcją wadery. - Mnie też boli ta śm... Te ostatnie wydarzenia... Dla mnie też są szokujące.
- Daj sobie spokój. - Przerwała Indali, chcąc się odwrócić i odejść.
- Nie dam, bo to moja wina. - Inez usiadła skulona, kładąc uszy po sobie. - Gdybym go nie zostawiła... Myślisz, że łatwo mi z tym żyć, normalnie funkcjonować? - Spojrzała zeszklonymi oczami na przyjaciółkę. - To był mój przyjaciel, Indali. I zginął przeze mnie. - Znów spuściła łeb.
Indali zatrzymała się, i zamknęła oczy wstrzymując łzy. Jej serce zabiło mocniej, a w jej ciele zrobiło się cieplej.
- To nie Twoja wina. - Szepnęła po chwili Indali. - To ja czuję się za to odpowiedzialna.
Inez nastawiła uszy, przysłuchawszy się słowom towarzyszki.
- To ja miałam chronić was przed niebezpieczeństwem. To ja ich w to wmieszałam. Saku nie powinien tam wtedy być...
- Nie, Indali... To Samana...
- Którą zabiłam. - Indali podniosła smutne oczy na przyjaciółkę. - Zabiłam Twoją siostrę.
Inez poczuła, jakby miała coś w gardle.
- To nic. - Szepnęła. - To nic.

Śmierć, żałoba i gniew. - Cz. 33

Tristan wisiał nad swoim martwym przyjacielem, którego ślepia były otwarte. Do końca, jego spojrzenie zostało dzielne i spokojne. Jego futro na większości ciała było poplamione od krwi. Basior nie mógł uwierzyć, że jego przyjaciel odszedł. Za jego plecami pojawiła się Indali, która bez słowa minęła go szybkim krokiem. Pysk miała bardzo pokrwawiony, jakby po polowaniu. Basior odwrócił nieco łeb w jej stronę.
- Indali, czekaj.
Jednak ta zniknęła równie szybko, jak się pojawiła. Samiec położył się przy ciele swojego przyjaciela, zamykając oczy.
Indali z łzami w oczach szła w kierunku polany, na której spali poprzedniej nocy. W jej ciele gromadziło się mnóstwo gniewu, miała ochotę mordować każde istnienie, jakie napotka na swojej drodze.
Myślała o Saku, chociaż nie chciała. Przed oczami ciągle widziała jego bezwładne ciało, i moment, gdy zobaczyła stojące nad nim dwa potężne basiory, i jego bezradne spojrzenie. Dopiero teraz zrozumiała, jak bardzo go lubiła. Zrozumiała także, że Samana ciągle miała ich na oku, to mógł być każdy. Nadepnęła na krzaki porośnięte kolcami, które podrażniły jej prawą łapę. Gdyby nie była pod wpływem szoku, zapewne bardzo bo ją zabolało. Przeskoczyła ich resztę bez większego wysiłku, opadając ociężale. Ciągle szła tym samym tempem, nie zwalniając. Zmarszczyła brwi, a na przypominając sobie wyraz pyska Samany, wyszczerzała kły. Wskoczyła na przewalony pień drzewa, zaraz z niego zeskakując na drugą stronę. Przeszła jeszcze kawałek, i już w oddali ujrzała polanę, na którą zmierzała. Przyspieszyła, teraz już biegła. Początkowo spokojnie, jednak po chwili tak pędziła, że już po kilku sekundach wyskakując zza krzaków znalazła się na polanie. Zahamowała gwałtownie, stając na trzęsących się łapach. Pięć metrów przed nią, stała speszona Inez. Ujrzawszy swoją przyjaciółkę, jasna wilczyca zrobiła krok w jej kierunku chcąc podejść ją przywitać, jednak zauważając minę i łzy w oczach wadery, znieruchomiała. Indali stała nieruchomo, z twarzą, jakby płonęła na stosie. Po jej miękkim futrze na policzkach, spłynęła łza.
- Indali? - Powiedziała niepewnie Inez. - Coś się sta... Ty płaczesz? - Pytała zatroskana. Była nieświadoma tego, co stało się kilkanaście minut temu.
- Gdzie byłaś? - Wyrzuciła z siebie drżącym głosem Indali.
- Szukałam z Saku dobrego miejsca na łowy, wszędzie dookoła są teraz pustki.... Miel...
- Czemu zostawiłaś go samego?! - Warknęła krzycząc do przyjaciółki, znów zaczynając ronić łzy, które kapały na trawę.
- Co?... Zostałam na chwilę, bo miałam zamiar się wyczyścić w rzece. Lód stopniał, więc...
- Do cholery, Samana tu była! - Krzyczała zapłakana.
- Co? Jak to Samana? - Wypytywała przestraszona, jej oczy stały się o wiele większe i bardziej przerażone. - Kiedy?!
- Saku nie żyje! Bo ty musiałaś iść się do cholery umyć! Mówiłam, że trzeba uważać! - Krzyczała, ze łzami które lały się niemalże ciurkiem.
Inez poczuła uderzenia gorąca w jej ciele. Po jej karku przeszły dreszcze, oczy przeszkliły. Łapy zaczęły drżeć. Przez dłuższą chwilę trwała w milczeniu.
- J- Jak to.. Nie... Nie żyje? - Próbowała z siebie wydusić. - Żartujesz?
- Nie Inez, nie żartuje. Jeszcze nigdy nie byłam na tyle poważna, rozumiesz?! - Warczała.
Inez znów zamilkła. Spojrzała w ziemię, unikając wzroku Indali. W jej oczach stanęły łzy.
- Jezu, ja...
- Zamknij się. - Inez podniosła wzrok, nie dowierzając w to, co usłyszała. - Po prostu się zamknij.
Indali odwróciła się powoli, wolnym krokiem się oddalając od roztrzęsionej Inez.
Nagle wadera zatrzymała się, lekko odwracając w jej stronę pysk.
- Twoja siostra już też nie żyje. - Powiedziała bez skrupułów. - Mam nadzieję, że smaży się w piekle. - Rzuciła bez jakiegokolwiek poruszenia, po czym zaczęła pędzić w stronę lasu, po chwili w nim znikając.
Inez poczuła ucisk w gardle, po czym zaczęła mimowolnie ronić łzy, spuszczając głowę ku ziemi.

Walka - Cz. 32

- Skąd tyle wiesz o tamtej watasze? - Zapytała zaciekawiona Miho. - Chyba nie masz tylu lat... - Dodała.
- Gdzieś słyszałem. - Odparł wymijająco. - I nie, nie jestem jeszcze aż tak wiekowy. - Uśmiechnął się lekko i spojrzał zadziornie na Indali. Miał już coś powiedzieć gdy nagle dobiegły ich ciche piski, które z czasem zaczęły się nasilać. Potem usłyszeli szczekanie. Jeden z nich był im znany - Saku. Indali wraz z Tristanem rzucili się pędem w stronę skąd pochodził dźwięk zostawiając Miho na polanie. Biegli przez jakiś czas nie odzywając się. Słychać było jedynie ich miarowe oddechy, które się nie pokrywały. Ich sera biły w osobnych, innych rytmach. Indali zdecydowanie szybciej, jednak ciszej, a Tristana wolniej ale donośniej. Samica wyprzedziła basiora, przeskoczyła przez krzaki, ominęła świerk, przecisnęła się pod płotem z bluszczu nad którym Tristan przeskoczył. Dotarli do miejsca gdzie rozgrywała się walka... Indali wydała z siebie dziwny dźwięk. Coś na wzór pisku zmieszanego z jękiem.
- Saku! - Wykrzyknął Tristan gdy zobaczył co się tam dzieje. Samiec był atakowany przez dwóch potężnych basiorów.
- Samana.. - Syknęła Indali, rozejrzała się po obu stronach by znaleźć waderę jednak jej nie było. Po prostu stchórzyła albo jej się nie chciało. Była zbyt leniwa by gonić Inez. Tristan skoczył na basiora, który chciał ugryźć Saku w szyję. Indali rzuciła się na tego drugiego jednak bez większego skutku, bo była zbyt lekka. Samiec się przewrócił, ale po krótkim czasie odzyskał świadomość i wstał. Spróbowała jeszcze raz go zaatakować ale nie była w dobrej formie. Postanowiła, że przechytrzy go i zaatakuje z zaskoczenia. Wskoczyła w głąb lasu, znów przecisnęła się pod bluszczem, a samiec nie zdążył go przeskoczyć i przewrócił się z impetem uderzając głową o kamień. Indali wykożystała sytuację i gdy basior odzyskiwał przytomność chwyciła go z góry za szyję, wbiła kły i energicznie odciągnęła jego łeb do tyłu łamiąc mu z zimną krwią kark.
- Chyba już nie będziemy tędy wracać. - Powiedziała sama do siebie. Kątem oka zauważyła jakiś szybki ruch. Odwróciła się w skupiła wzrok na tym co się ruszało.
- Inez? - Przyjrzała się uważniej i ujrzała, że sierść samicy ma inny odcień od tej, którą ma Inez. Samana, tak to na pewno ona. Wolnym krokiem szła za cieniem.
- Samana! - Zawołała za wilczycą. Ta się nie zatrzymała. Wadera usłyszała wycie. Tristana. Było smutne i przepełnione bólem. No tak, przecież Saku jest w opłakanym stanie. Pobiegła do miejsca gdzie przedtem rozgrywała się walka. Tristan siedział ze zwieszoną głową przy swoim przyjacielu. Obok leżało ciało basiora, który atakował Saku. Indali podeszła bliżej i spojrzała pytająco na Tristana. Samiec miał zaszklone oczy, płakał. Dopiero teraz spojrzała na Saku, całego zmasakrowanego z rozdartą szyją. Spóźnili się, Saku już nie żył. Zawiesiła łeb i wydała z siebie wycie. W oddali usłyszała stłumiony dźwięk, który z pewnością wydała Samana. Szybko się odwróciła i szła znów w głąb lasu.
- Dokąd się wybierasz? - Krzyknął za nią Tristan.
- Załatwić ważną sprawę. - Odparła nie odwracając się do basiora. - Bardzo ważną. - Dodała i zniknęła za krzakiem. Zaczęła węszyć, aż w końcu złapała trop. Poszła za nim i dotarła do Samany, która nieudolnie próbowała schować się za drzewem.
- I co, teraz się boisz? - Indali syknęła do niej. - Nie ma kto obronić naszej cudownej Alfy?
- Tak myślisz? - Spytała Samana nadal stojąc za drzewem. - Nie boję się - Powiedziała niepewnie.
- Ładnie tak atakować samotnego basiora? To tak jakbym ja teraz zaatakowała Ciebie. - Uśmiechnęła się przez łzy. - Nie masz żadnych szans.
W jej głowie powtarzały się ostatnie słowa - żadnych szans. Wzbierała w niej taka złość, że już przestała nad sobą panować. Podbiegła do Samany i się na nią rzuciła. Wbiła zęby, a potem polała się krew Samany. Leżała na mchu i błagalnie patrzyła na Indali. Ta jednak nie powstrzymała się.
- Wybacz, nie jestem Inez. - Dodała i zostawiła martwą samicę za sobą. 

sobota, 16 marca 2013

Wyjaśnienie. - Cz. 31

- Nasza matka, tak jak ty, miała siostrę. I tak samo, równie mocno jej nienawidziła. - Miho spojrzała skromnie, jakby z bólem na siostrę, wymawiając te słowa. - Tylko, że w przeciwieństwie do nas, ze wzajemnością.
Indali prychnęła, jednak widząc minę swojej siostry, szybko spoważniała.
- Mama jako pierwsza urodziła szczenięta. Samce o nią walczyły nie raz, więc nic dziwnego. Ciotka była tą gorszą z sióstr. Nie mogła znaleźć partnera, co wiąże się z brakiem potomstwa, niższą pozycją w hierarchii oraz mniejszym szacunkiem w stadzie.
- Ale co w tym takiego złego? Czy to świadczy, że była jakaś inna?
Miho wciąż była wpatrzona w siostrę, co nieco rozpraszało Indali. Miho mówiła to z wielkimi emocjami, które jej w opowiadaniu towarzyszyły. Spoważniała, była tym przejęta. Opowiadała, jakby nie miała ochoty rozmawiać o ciotce.
- Po pewnym czasie, z ciocią coś się stało. - Miho zaczął się załamywać głos. Oczy jej się przeszkliły, zaczęły błyszczeć. - Za wszelką cenę chciała uprzykrzyć mamie życie.
- Zazdrość? - Zapytał ktoś po chwili. To był Tristan, który podsłuchał rozmowy wader. Indali ujrzawszy, że basior się wtrąca, wywróciła oczami i znów odwróciła się w stronę Miho.
- Tak, właśnie o to w tym wszystkim chodzi. Ciotka kilka razy próbowała nas porwać, często nam wmawiała, że mama nas okłamuje, że to ona jest naszą matką, a nie jej siostra. - Miho wzięła głęboki wdech. - Ona nie miała młodych, dlatego uznała, że jej siostra również ich nie będzie mieć.
Indali wpatrywała się w siostrę. Co chwile odwracała wzrok to na kamień, to na drzewo, skupiając się na wszystkim o czym opowiada samica.
- Ale dlaczego ja tego nie pamiętam? Przecież przez całe dzieciństwo mieszkaliśmy razem.
- Ja też tego nie do końca pamiętam... Mama dużo opowiadała, zresztą... Wszyscy o tym gadali.
- Wierzysz w takie plotki. A skąd wiesz, że to mama wszystko o niej zmyśliła?
Nagle w głowie wadery znów pojawiło się to wspomnienie, gdy stała kilka metrów od Delgado i jego watahy, gdy z tłumu wyłoniła się samica podobna do niej, krzycząc ,, Indali, córciu! ". Koszmarne wspomnienie. Koszmarny dzień. Wszystko koszmarne, cała ta wataha i ich przygoda. Wyczerpująca, niebezpieczna. I jeszcze jakby chociaż czegoś ich uczyła.
- Zresztą, nie ważne.
Wadera wzięła głęboki oddech, jednak teraz zrozumiała zachowanie wilczycy. Już wie, dlaczego nazwała ją córką. Ześwirowana zmarła, ześwirowana została i po śmierci.
Po chwili jej rozmyślenia przerwał chichot Tristana. Siedział niedaleko wader, starając się wstrzymać śmiech. Za chwilę przestał, i zaczął mówić:
- Wiecie co... - Prychnął. - Macie bardzo ciekawe korzenie. - Znów nie mógł powstrzymać się od śmiechu. Myślał o walniętej ciotce wader. Że poważna i agresywna Indali miała w rodzinie świrniętą ciotkę, siostrę ich matki. - To już wiem, Indali, dlaczego czasem Cię nie rozumiem. - Rzucił ze złośliwym uśmiechem na pysku.
- Odwal się, półgłówku. - Wadera otrząsnęła się i wstała. - Ta Inez to chyba nie wróci nigdy. - Spoglądnęła na Tristana. - A ten czas się tak bardzo ciąąąągnie...-  Odwarknęła złośliwie, przeciągając się.
Nagle zatrzymała się, i wytrzeszczyła oczy.
- Miho...
- Ta? - Zapytała zaskoczona.
Indali odwróciła się, wbita spojrzeniem w ziemię, głęboko się zastanawiając. Zmarszczyła brwi.
- Kto przed naszymi rodzicami zarządzał watahą? - Zapytała, podnosząc powoli spojrzenie na siostrę.
Miho jakby zmieszana, po chwili milczenia zaczęła:
- N... Nie pamiętam... Bodajże jakiś... - Zamyśliła się. - Quilet? - Odpowiedziała niepewnie.
- A nie przypadkiem Delgado?
- Delgado... Nie, na pewno nie. Quilet. Tak mi się zdaje, albo jakoś podobnie. - Indali zwiesiła powoli łeb.
- A ile watah istniało, przed śmiercią ciotki?
- Cztery. Mohave, Szunisi, Saquehanna i my, Nawahowie.
- Która z watah była najsilniejsza?
- Wiadomo, my. Wszyscy w stadzie tworzyliśmy i nadal tworzymy jedną całość, nie ma ...
- Nie, to nie jest możliwe. Był ktoś silniejszy. Potężna wataha... Kogoś pominęłaś...
- Może Saquehanna? Mieli dużego, czarnego basiora na czele. Byli liczni, ale słabi...
- Nie... - Powtórzyła niezadowolona. - Szukam stada Delg... - Przerwała, podnosząc łeb.
- A ciotka?
- Ale co? - Zapytała, nie rozumiejąc pytania. Tristan, coraz bardziej zaciekawiony rozmową z wielkim skupieniem słuchał jej nadal.
- Ciotka do końca życia była w naszej watasze?
- Nie jestem pewna... Ale... Mama kiedyś wspominała, że ciotka uciekła od nas.
- Ale gdzie?! - Warknęła cicho Indali.
- Nie wiem.
- Szlag... Naprawdę nie wiesz, w jakiej watasze stał na czele duży, biały wilczur? Delgado? Taka potężna wataha, ktoś musiał o niej słyszeć...
- Masz na myśli chah-nulth? - Zapytał Tristan.
Wadery odwróciły łby w stronę basiora, zaskoczone pytaniem.
- Kogo? - Zapytała Indali.
- Chah- Nulth.
Wadery wpatrywały się na niego w milczeniu, czekając aż powie coś więcej.
- Była to stosunkowo nowa wataha, powstała 7 lat temu.
- Ale... 6 lat temu był pożar...
- No, był. I to wielki. Pochłonął jednak tylko jedną watahę...
- Chah-Nulth... - Dokończyła wadera. Wszystko zaczęło się układać. Wataha była młoda, acz potężna. Może niewiele o niej wiedziało, ale ci, którzy wiedzieli, trzymali się od niej z dala.
- Wszyscy z watahy zginęli. Razem z basiorem Alfą. Nie pamiętam jak miał na imię, ale mówi się, że tuż po pożarze, spadło dużo śniegu, który obsypał las na znak pochłonięcia ofiary śnieżnobiałego wilka, alfy.

sobota, 9 lutego 2013

Rozmyślenia - Cz.30

Indali szła przez las, jednak nigdzie nie mogła znaleźć swoich przyjaciół. Krążyła w kółko aż w końcu zdecydowała, że wróci na polankę. Zanim to zrobiła postanowiła się jeszcze troszkę oddalić i powęszyć. Jednak nikogo nie spotkała, ani nie wyczuła niczego co zwróciłoby jej uwagę. Powoli wracała. Martwiła się co raz bardziej o Inez. Oczywiście o Saku również, ale Inez zawsze ją informowała jeśli gdzieś szła. Nawet jeśli musiałaby ją obudzić. A teraz nic, zero. Ale może rzeczywiście, nic jej nie zagraża. Może właśnie wyleguje się na polanie... Zamyślenie Indali przerwało pohukiwanie sowy. Przyspieszyła kroku z nadzieją, że Inez znajduje tam dokąd zmierzała.
Wyszła zza drzew i znów ujrzała Tristana i Miho. Wezbrała w niej złość. Gdzie jest Inez?! Przypomniała sobie, że powinna powiedzieć przyjaciółce o tym jak Tristan się zachowuje. Jednak najpierw musiałaby ją spotkać...  A oni śmiali się w najlepsze...
- Widziałeś Inez?! - Krzyknęła nie ruszając się z miejsca. Pytanie kierowała do Tristana, jednak on nie raczył nawet na nią spojrzeć. Gorliwie szukał spojrzenia Miho, która natomiast odwróciła się do Indali by jej odpowiedzieć.
- Nie widzieliśmy jej. Przecież Trisek ci już to tłumaczył, nie zrozumiałaś?
Indali mruknęła niezadowolona, chciała coś odpowiedzieć by dogryźć siostrze, ale wszystkie kąśliwe uwagi wyleciały jej z głowy. Irytowało ją zdrobnienie, które używała jej siostra. Jakim prawem! Poznali się dzień, może dwa wcześniej i od razu są przyjaciółmi? A może to kolejna samica, którą Tristan uważa za dobrą partnerkę? Ciekawe ile już ich było... Spojrzała srogo na siostrę i poszła na drugi koniec polany. Odwróciła się do nich tyłem i udawała, że nie słyszy ich rozmów. Śmiali się tak głośno, że samica nie mogła wytrzymać. Nawet z Inez się tak nie śmieje - pomyślała - Skacze z kwiatka na kwiatek i myśli, że ujdzie mu to na sucho. Może uważa się za takiego cudownego samca, że może mieć wader na pęczki. Jego ego przerasta tą polanę, ten las. Jest tak ogromne, że nawet nie potrafię sobie tego wyobrazić! Zadufany w sobie... A jednak Inez go kocha. Kocha? Może po prostu uchwyciła się pierwszego lepszego samca, który zwrócił na nią uwagę i myśli, że to miłość? Indali rozmyślała długo nad tym, o czym chce porozmawiać z przyjaciółką. Po rozmowie w lesie z Tristanem był moment, że przestała go tak nienawidzić, nawet chciała mu dać taryfę ulgową i nic nie ' skarżyć ' Inez, jednak nie spodziewała się takiego zachowania siedzącej nieopodal pary wilków. Minęło już sporo czasu, Miho i Tristan zamilknęli, a Indali siedziała zasypana milionem pytań. Zaczęła myśleć znów o Delgado, o ich wędrówce o której prawie udało jej się zapomnieć. Zaczęła też rozmyślać o waderze ze stada widmo, która nazwała ją córką. Racja, początkowo opierała się na kłamstwie przed Inez, ale czy wadera też kłamała? Wszystko było pomieszane. Wadera przypominała Indali, to był fakt, ale na pewno nie była jej matką.
Miho podeszła powoli do siostry, po czym przysiadła obok niej. Początkowo rozglądała się dookoła, podziwiając drzewa, niebo i trawę wystającą spod cienkiej warstwy śniegu, po czym spojrzała wreszcie na siostrę.
- O czym myślisz? - Zapytała ot tak.
Indali uśmiechnęła się i spojrzała na nią niedowierzająco.- Ona to dopiero miała tupet. Uprzykrza mi życie, podrywa chłopaka przyjaciółki, i nagle odgrywa wielce wspaniałą i troskliwą siostrę. - Pomyślała.
- O niczym takim, co mogło by Twój mały móżdżek zainteresować. - Powiedziała z ironią w głosie.
- Indali... Chociaż udaj raz, że chcesz ze mną o czymś porozmawiać.
Wadera odwróciła wzrok na ziemię. Zamyślana kątem oka przyglądała się Miho, która już po chwili wstała z zamiarem odejścia.
- Czekaj. - Powiedziała stanowczo Indali.
- No. W końcu - Odpowiedziała z uśmiechem na pysku. - Co jest?
- Czy matka miała siostrę? - Zapytała znienacka.
Miho spojrzała zaskoczona w stronę siostry, otwierając jeszcze szerzej oczy.
- No ba, i to nie byle jaką. - Powiedziała, a w jej oczach pojawił się płomyk rozpaczy.

niedziela, 3 lutego 2013

Coraz bliżej pojednania. - Cz.29

Indali ruszyła dalej, nie zwracając uwagi na zostawionego w tyle basiora. W jej głowie panował chaos. Z chęcią zrobiłaby Tristanowi na złość, jednak jak pozbiera się Inez po tym, jak jej własna przyjaciółka oznajmi jej, że do jej chłopaka przystawia się inna wadera? Inez była szczęśliwa u jego boku. Z drugiej strony, nic takiego on jeszcze nie zrobił, by zaraz osądzać go o fałszywość...
- Co ja gadam. To jest wredny skunks, którego nie da się pozbyć, a gdy już znika, zostaje po nim wielki smród. - Szeptała do siebie zezłoszczona. Ku jej zdziwieniu, u jej boku po chwili znów szedł Tristan.
- Odwalisz się? - Indali coraz bardziej miała ochotę rzucić się mu do gardła. Nienawidziła, gdy ktoś stawiał opory i się jej nie słuchał.
- Indali, do cholery! - Krzyknął zdenerwowany. - Czemu ciągle musisz podchodzić do mnie z takim wrogim nastawieniem?! - Basior zatrzymał się, jednak wadera szła dalej.
Wilczyca nie miała zamiaru przystawać i wdawać się w rozmowę z basiorem, szła ciągle wprost przed siebie.
- Boisz się, że mnie polubisz? - Krzyknął. - A może zazdrościsz Inez, że znalazła swoją miłość?
Indali zatrzymała się. Łapy jakby wrosły jej w ziemię, coś ją trzymało w bezruchu.
- Nie jestem zazdrosna. Zastanawiam się czasem po prostu, jak moja przyjaciółka mogła pokochać takiego wilka jak ty. - Powiedziała bardzo spokojnie. Teraz zaczęła się zastanawiać czy na prawdę boi się go polubić. Nie wiedziała co mu powiedzieć...
- To żadna wymówka. Nie jestem taki, jak myślisz. Gdybyś mnie poznała bliżej, to byś się do mnie przekonała.
Indali znów powróciło czucie w łapach. Odwróciła się jakby rozluźniona, i podeszła do basiora, stojąc tuż przed nim patrząc mu prosto w oczy, czego nie robiła często.
- Nie chcę poznawać bliżej wilka, który zranił wielokrotnie moją przyjaciółkę, który niemalże ją zabił.
- Zabił?! Nie przesadzaj, nie rób ze mnie ta...
- A wtedy, jak wpadła do wody? Nie pamiętasz, jak straciła czucie w łapach? Jak cierpiała? Wtedy była ci obojętna. A teraz znalazł się wielki bohater, w którym się zakochała. I to mnie boli. Że za Tobą lata mimo tego co jej zrobiłeś. A ja muszę się ciągle starać, aby nasza przyjaźń przetrwała, jakby zapomniała o tych wszystkich sytuacjach, kiedy ją uratowałam. Wiem, że ma mnie za przyjaciółkę. Ale ja się starałam, by na to zasłużyć. Ty nie, ty na to w ogóle nie zasłużyłeś, i to właśnie mnie rozdrażnia na prawdę. Gdyby nie te myśli i te pytania związane z wami, nie byłabym taka zdenerwowana, nie byłabym agresywna. Wyżywam się na wszystkich, na Miho, na Tobie, na Inez... Nawet Saku chyba ma wrażenie, że mam go dość. Nie potrafię tego kontrolować. Więc nie proś mnie, bym Cię polubiła, tak z dnia na dzień. Udowodnij, że nie jesteś rozpieszczonym psem.
Indali kończąc swą wypowiedź opuściła głowę, wzdychając. Ulżyło jej i to bardzo. Czuła, że w końcu ma czyste sumienie, jednak wiedziała też, że musi porozmawiać z Inez. Zapomniała nawet o sytuacji z Miho, która zaistniała kilkadziesiąt minut temu. Odwróciła się spokojnie i już w zupełnym opanowaniu ruszyła dalej.
- Rozglądnę się za Inez. - Dodała oddalając się od basiora.
Tristan usiadł, i już z uśmiechem na twarzy oglądał jak wadera się oddala. Przełamali już jedną z wielu barier, które ich strasznie od siebie oddalały. Zadowolony ruszył w kierunku polanki, na której czekała na niego Miho.

sobota, 2 lutego 2013

Prośba. - Cz. 28

- Czyli zgadzasz się?
- Tak, no chyba tak...
Indali skierowała uszy w stronę skąd dochodziła rozmowa. Otworzyła oczy. Rozglądnęła się, leżała sama, widocznie wszyscy już wstali. Podniosła powoli głowę, po czym całe ciało, otrzepała się i przeciągnęła.
- Dzień dobry. - Przywitał ją Tristan, spokojnym tonem. Wadera odwróciła się w jego stronę, i ujrzała go siedzącego u boku Miho. Przemierzyła wzrokiem wszystko dookoła, nie widziała nigdzie ani Inez, ani Saku.
Widziała za to rozpromienioną Miho oraz uśmiechniętego Tristana.
- Świetnie. Sam na sam z najbardziej znienawidzonymi wilkami. - Szepnęła tak, aby nikt nie usłyszał, choć przeszło jej przez myśl by powtórzyć to głośniej.
- Gdzie są Inez i Saku? - Rzuciła niezadowolona.
- Chyba poszli na polowanie. - Odpowiedziała uśmiechnięta Miho.
- Chyba? - Powtórzyła po siostrze Indali.
Zapadła cisza, jedyne co było słychać to łomotanie serc wilków.
- No, chyba. Siedzimy tu sobie z Triskiem, i nie zwróciliśmy uwagi...
Indali jeszcze szerzej otworzyła oczy, nie wierząc własnym uszom.
- Triskiem? - Zapytała zaskoczona, spoglądając na basiora siedzącego w ciszy. - I nie zwróciłeś uwagi, gdzie poszła Inez? - Skierowała pytanie do Tristana.
- Jak się obudziłem, zastałem tylko Miho. Ich już nie było... Przecież bym zapytał, nie był bym oboj...
- Dobra, daj sobie spokój. - Indali spojrzała znów na siostrę. - Nie musisz się tłumaczyć.
Wadera ruszyła szybkim krokiem w stronę mniejszej polany, z zamiarem wejścia w las.
- Gdzie idziesz? - Krzyknął za nią Tristan.
- Jak najdalej stąd. Do waszego poziomu na pewno się nie zniżę.
Basior spuścił głowę i uśmiechnął się. Po chwili jednak spoważniał, i oglądnął się za Indali. Oddalała się coraz bardziej. Podniósł się szybko i ruszył w jej kierunku.
- Ej! - Krzyknęła Miho, zaskoczona zachowaniem wilka. - Co ty...
- Czekaj tam. - Odpowiedział spokojnie, goniąc za waderą.
Indali weszła już w las, gdy po chwili usłyszała kroki za sobą. Odwróciła się, i zobaczyła za sobą Tristana z nieco przygnębioną miną.
- Nie chcę abyś się zniżała do mojego poziomu, ale... - Zaczął basior, idąc już obok wilczycy.
- Więc się zamknij i idź stąd. - Odpowiedziała złośliwie.
- Przestań...
- Nie pouczaj mnie. - Warknęła.
- Nie pouczam, mam tylko do Ciebie prośbę... - Powiedział już bardziej skromnie.
- No też mi coś. Jestem ostatnim wilkiem na świecie, który mógłby Ci ofiarować pomoc.
Tristan zaczął się głęboko zastanawiać nad zaistniałą sytuacją. Nie wiedział, czy ma się wrócić do Miho, czy też próbować nawiązać kontakt z wrogo do niego nastawioną wilczycą.
- Chodzi o to, że... - Ciągnął.
Wadera wywróciła oczami, słysząc jak basior stara się prosić ją o pomoc.
- Nie mów Inez, że ja i Miho tam siedzieliśmy razem, że się śmialiśmy...
Wadera zaczęła się głośno śmiać.
- Ahaa, więc to o to chodzi? Boisz się, że Inez Cię zostawi, Triskuś? - Wilczyca zachichotała, a po chwili na jej pysku pojawił się złośliwy uśmiech. - Mi byłoby na rękę, i to bardzo.
- Nie proszę o wiele. - Powiedział nieco podirytowany.
Indali przystanęła i spojrzała na basiora.
- Nie, prosisz o wiele za dużo.

wtorek, 29 stycznia 2013

Od Bezsilności po Wsparcie, do Wygranej.- Cz.27

- Indali, czekaj! - Krzyknęła Inez. Nie miała ochoty spędzić wieczoru ganiając za przyjaciółką. Ku jej zdziwieniu, Indali momentalnie się zatrzymała spuszczając łeb. Inez podbiegła do niej, i zmartwiona jej stanem schyliła się by dostrzec jej wyraz twarzy. W oczach jej przyjaciółki zgromadziły się łzy, które rzadko widniały na jej mordce.
- Jeju, Indali... Proszę Cię, powiedz mi co się z Tobą dzieje.. Co? - Inez mówiła spokojnie i troskliwie, nie znosiła gdy Indali była smutna.
- Mam dość. Nie radzę sobie. - Położyła się, kładąc łeb na ziemi.
- Ale z czym masz sobie radzić? Wszystko jest w porządku...
- Inez, nie pocieszaj... Dobrze wiesz, jak jest. I ta Miho... Boże, jak ja jej nienawidzę! - Krzyknęła zdenerwowana.. - Skompromitowałam się nawet przed Saku. I Tristanem, jeszcze gorzej. Może miałam nadzieje, że sobie pójdzie? Tak, byłoby dobrze... Ale ona jest taka uparta, nic do niej nie dociera.
- Indali, musisz wytrzymać aż doprowadzi nas do Choco. I rozwiążemy naszą zagadkę, wszystko będzie dobrze. Musisz być twarda, nie okazuj jej słabości. - Doradzała Inez, kładąc się obok przyjaciółki. - Oczywiście nie mam na myśli rozlewu krwi. - Zaśmiała się cicho. - Jeszcze tylko trochę, a ta paskuda zniknie. Obiecuję.
Indali podniosła głowę.
- Niby masz rację... To jak mnie potraktowano przed laty nie może zostawić po sobie większego śladu.
- Dokładnie. Więcej cierpliwości, Indali. Miho ma gadane, ale do czasu. Boi się Ciebie, to widać. I niech tak będzie, niech wie kto tu rządzi. Rozumiem Cię, ciężko wytrzymać z kimś, kogo nienawidzisz... Wiesz przecież, że ja też mam siostrę. Trochę czasu też z nią spędziłam.
Indali kątem oka spoglądnęła na Inez, po czym zaczęła się cicho śmiać.
- Z czego się śmiejesz? - Zapytała speszona.
- Nic po prostu... - Zaśmiała się głośniej. - Szczęścia do sióstr, to my nie mamy, nie?
Inez również szeroko się uśmiechnęła, wydając z siebie śmiech.
- No... Szczęściem tego nazwać nie można.
Wadery wstały i otrzepały się. Indali wyraźnie czuła się lepiej, jej oczy znów były bardzo poważne, a mniej roztrzepane i bezsilne.
- Wracajmy, trzeba złamać tego gówniarza. - Zażartowała Indali.
- Tak jest! - Ucieszyła się powrotem do sił przyjaciółki Inez.
Wadery szybkim krokiem wracały ku znajomym, starając się dotrzeć przed całkowitym zmierzchem.  Nie było bardzo zimno, bardziej rześko, więc podróżowanie było mniej męczące.
Po chwili wadery były już na miejscu. Saku zauważając Indali, szybko wstał i otrzepał się, oczekując jej reakcji. Miho stała zadowolona obok Tristana, który stał wpatrzony w Inez.
- No... Chodźcie, trzeba wypocząć. Jutro czeka nas dalsza droga. - Indali spojrzała na Tristana. - Jeżeli oczywiście chcecie iść z nami.
Tristan odwzajemnił spojrzenie Indali.
- Jasne. Czemu nie? - Powiedział uśmiechnięty.
Indali odwróciła się do drugiego basiora.
- Saku, no chodź. - Uśmiechnęła się. - I odezwij się coś, twoje milczenie zaczyna mnie przerażać. - Zażartowała.
Inez, Tristan, Saku oraz Indali przeszli na większą polanę, układając się do snu. Indali podrapała się, gdy zobaczyła Miho zmierzającą w ich kierunku.
- O nie, nie, ty śpisz tam. - Indali wstała, i podeszła do siostry. - Już mi stąd.
- Odbiło Ci? - Zapytała z kpiną w głosie Miho.
- Nie, czekam po prostu aż stąd pójdziesz. - Mówiła ciągle pewna siebie, stanowczym głosem.
Miho stała zdezorientowana, nie rozumiała zachowania siostry.
- No proszę, jaka Alfa się znalazła.
- Dobranoc, siostrzyczko. - Ciągnęła dalej, jakby nie słyszała złośliwych uwag wadery.
Miho spojrzała na Tristana za plecami Indali, po czym odwróciła się i poszła spać kilka metrów dalej na polanę obok. Indali wróciła obok przyjaciółki, układając się do snu.
- Brawo. - Szepnęła Inez.
Indali uśmiechnęła się szeroko, zamykając oczy.

Na skraju cierpliwości. - Cz.26

Indali stała wpatrując się w Saku, który przybrał poważny wyraz twarzy. Przypatrywał się Miho, która stała tak ze spuszczonym łbem.
- Dlaczego przyszliście? Mieliście zostać przy jaskini... - Indali odważyła się odezwać, by tylko przerwać niezręczną ciszę. Saku spoglądnął w oczy wadery, które przyciągały go z niewyjaśnionych powodów. Były takie odważne i silne. Za to właśnie każdy podziwiał Indali.
- Martwiliśmy się. - Uśmiechnął się, ukazując troskliwe spojrzenie.
- Nie żartuj, kto by się martwił o Tokę. - Wtrąciła Miho, na którą padły spojrzenia wilków. - Indali. - Poprawiła się widząc spojrzenie siostry, po czym znów lekko spuściła łeb.
- Nie wtrącaj się. - Powiedziała srogo Indali.
- Daj spokój. Nic się nie stało. - Saku rozluźnił atmosferę, znów spoglądając na ciemną waderę. Indali patrzyła na swoją siostrę zimnym spojrzeniem, wyglądała jakby miała rzucić się jej do gardła. Widać było, że zalewa ją złość i wrogość wobec wilczycy.
W ten czas zza drzew ukazali się Inez i Tristan. Szli wolnym krokiem wpatrując się w siebie wzajemnie, oraz uśmiechając się szeroko. Inez już po chwili wyczuła napięcie które panowało dookoła, spoglądnęła na przygnębioną Miho, po czym spojrzała na Indali. Już wiedziała, że znów doszło do sporu.
- Co jest? - Zapytała wadera.
- Nic. - Wycedziła Indali przez zaciśnięte zęby, po czym spojrzała na Tristana. Nie chciała go tutaj, jego widok jej nie zadowalał. Gdyby nie zakochana w nim Inez, już dawno by go przegoniła.
- Idziemy dalej? - Zapytała skromnie Miho, unikając spojrzenia siostry.
Indali spojrzała na przyjaciółkę.
- Chodź na chwilę.
Inez ruszyła za waderą wzdłuż małej polanki w stronę nieco większej, o wiele bardziej jaśniejszej polany. Idąc tak spoglądała na śnieg pod jej łapami. Topniał. Spod dotychczas już niewielkiej warstwy śniegu zaczęła widnieć lekko zżółkniała trawa, gdzieniegdzie nowe jej źdźbła. Jej obserwacje przerwał głos Indali.
- Co robimy? - Zapytała, przysiadając przed waderą.
- Jak to co? - Zapytała zaskoczona Inez. - Trzeba znaleźć schronienie na noc dla nas i chłopaków. - Powiedziała pewna siebie. - I Miho.. - Dodała.
- W związku do Choco. - Dopowiedziała. - Nie miało być postojów.
- Mamy ich przegonić Twoim zdaniem? Ja się chcę nacieszyć Tristanem... Stęskniłam się. - Powiedziała cicho, ledwie słyszalnie.
- Inez... Proszę Cię. Delgado w końcu sobie o nas przypomni. A wtedy ten Twój cały Tristan znajdzie się w niebezpieczeństwie. - Powiedziała stanowczo.
Inez zaczęła rozmyślać. Rzeczywiście, jej towarzyszka miała rację, jednak nie mogła przyjąć faktu, że znów rozstanie się z Tristanem.
- Niech idą z nami. - Podrzuciła pomysł.
- Inez, kurczę... Całą zgrają tam pójdziemy? Pomyślą jeszcze, że jesteśmy watahą... Wkurzą się.
Inez spuściła głowę i zachichotała. " Wataha " . Ona i Tristan w jednym stadzie. Nie przeszkadzałoby jej to... W ogóle.
- Odpada. - Sprostowała Indali, widząc minę przyjaciółki.
Wadera westchnęła i spojrzała na malinooką.
- Więc?
- Zaczekajmy z tym do jutra... Tutaj przenocujmy, dziś nie powinno sypać ani padać.
Indali skrzywiła się.
- Dobra. - Powiedziała zmęczonym głosem i ruszyła w kierunku basiorów. Inez odwróciła się również, i wyśledziła błyskawicznie wzrokiem Tristana. Obok niego siedziała Miho, roześmiana do łez. On również nie wyglądał na znudzonego jej towarzystwem. Zaskoczona widokiem przystanęła przyglądając się całej sytuacji.
- Co ta dziewczyna wyrabia? - Warknęła zdenerwowana Indali. - Jeszcze się do niego przystawiać będzie.
Indali szybkim krokiem ruszyła w ich stronę, już po chwili znajdując się na miejscu. Jej przyjaciółka również tam podążała, jednak nieco wolniej.
- Miho! - Zawołała ją siostra.
Jasna wadera słysząc głos siostry od razu skrzywiła się, a z jej pyska uśmiech znikł tak szybko, jak się pojawił. Odwróciła głowę w jej stronę, starając się ocenić zamiary jej siostry.
- Idziemy. - Rzuciła wrogo, przechodząc obok Miho jakby powiedziała to do kogoś innego.
- Gdzie? - Zapytała lekko przestraszona i speszona.
- Zobaczysz.
Wadera szła na wprost, po czym się zatrzymała. Odwróciła się za siebie, spoglądając srogo na Miho.
- Powiedziałam Chodź.
- Nie idę. - Postawiła się Miho. - Mam dość tego, że traktujesz mnie jak podwładną. Nie masz nade mną władzy.
Indali słysząc to, wyszczerzyła kły najszerzej jak tylko się dało.
- Posłuchaj mnie... - Indali zaczęła mówić, podchodząc w stronę wilczycy. - Nikt Cię tu nie chce, za to wszyscy mają Cię dość. Jesteś tu na litość, i jeszcze się stawiasz? - Indali warczała z wściekłości. - Czuje do Ciebie taką nienawiść, że mam ochotę Cię rozszarpać. Ale jeszcze tego nie zrobiłam, dla Inez. Żeby przeżyła i nic jej się nie stało. Mniejsza ze mną, gdybym była sama na pewno nie zniżyłabym się do takiego poziomu, by Cię znosić. Więc albo przyjmiesz moje zasady, albo wynoś się już teraz, bo zaraz naprawdę coś ci się stanie.
Inez słuchając Indali poczuła ciarki na grzbiecie. Była świadoma, że Indali jeżeli chce, to nawet zabije Miho, niewiele już do tego brakowało. Wiedziała też na pewno, że Indali żyje teraz pod wielkim stresem. Wyrządzona jej krzywda przypomina o sobie w oczach siostry, która naprzykrza się, przeszkadza i jest nachalna. W dodatku wydawało się, że ciągnie ją coś do Tristana, co rozsierdzało Indali, jak i Inez.
Wokół panowała cisza, spojrzenia wilków wędrowały wszędzie, tylko nie na Indali, która była teraz wyjątkowo rozzłoszczona. Nagle wadera odwróciła się i wbiegła prosto do lasu, bez słowa wyjaśnienia. Inez bez namysłu zostawiła basiory z nieprzewidywalną waderą, i ruszyła za przyjaciółką, starając się ją dogonić. Widząc przyjaciółkę na skraju wytrzymałości psychicznej, tak zdesperowaną, nie mogła jej zostawić samej.

czwartek, 17 stycznia 2013

Miłe spotkanie. - Część 25.

Ta chwila była cudowna, a zarazem strasznie denerwująca. Wszystko rozgrywało się jakby w zwolnionym tempie. Inez już chciała być blisko swego partnera, a odległość jaką musiała pokonać wydawała się strasznie duża. I teraz nagle ją olśniło - Czy on za nią tęsknił? I czy chciał się z nią przywitać po tym całym incydencie... Przecież zostawiła go samego w lesie! Tak naprawdę to nie miała złych intencji, a oficjalnie się z nim nie pogodziła bo nie miała czasu. Wraz z Indali musiała uciekać, a wtedy każda minuta przesądzała o życiu każdego z tej ... Watahy. Nie było szans by zapomniał, ale może złość mu minęła. 
- Nie mogę uwierzyć! - Wykrztusił Saku. - To naprawdę ty.. Wy!
- Tak, to my. - Indali powitała radośnie przyjaciela. Podbiegła do niego i pozwoliła by ją powąchał.
- Boże, gdzie wy się szwendałyście! Pachniesz tak.. Inaczej. - Powiedział cicho, gdy wadera oparła swój pysk na jego szyi.
- Widać, że mam ci dużo do opowiedzenia! - Indali głośno się zaśmiała.

Inez szła w kierunku Tristana, a on przybliżał się do niej. Scena niczym z jakiegoś Love Story. Kiedy już się spotkali Inez polizała go po pysku. Basior się położył, a ona wtuliła się w jego miękkie futro.
- Bardzo tęskniłem ... - Wyznał po chwili milczenia. Samica odetchnęła z ulgą. Przymknęła na chwilę powieki i zaczęła się zastanowić co ma mu odpowiedzieć.
- I nie jesteś na mnie zły? - Podniosła się lekko by spojrzeć w jego smutne oczy. - Jesteś smutny?
- Nie, nie jestem. - Odpowiedział radośnie. - Uwierz... Spotkanie z Tobą to jedyny powód dla którego mogę skakać z radości. Od dawna nie byłem tak szczęśliwy. - Szepnął.
W oczach Inez zakręciły się małe łzy. Czuła się tak szczęśliwa...! 
- Czemu... Coś się stało? - Samiec lekko się zaniepokoił.
- Nie... - Inez zaczęła się śmiać, a łzy nie ustępowały. Przez chwilę pomyślała, że to na pewno wygląda idiotycznie ale nie mogła się powstrzymać. - Czuję się cudownie.
Najwidoczniej jej śmiech był zaraźliwy bo po chwili dołączył do niej Tristan.

- Kto to? - Zapytał Saku, gdy ujrzał nadchodzącą waderę. Indali i Inez wydały z siebie jęknięcia.
- To.. Moja siostra. Miho. Poznaj Tristana i Saku. - Indali powiedziała to wszystko od niechcenia i znowu zamknęła oczy by upajać się cudowną chwilą w towarzystwie swego przyjaciela.
- Tak, cześć. - Powiedziała Miho. Spojrzała na Saku, potem na Tristana i lekko się uśmiechnęła.
- Indali ma siostrę? - Szepnął Tristan.
- Tak, niedawno się dowiedziałam. Nadal zamierzasz z nią drzeć koty?
- Nie zamierzam, ale ona jest zawzięta. Nic nie poradzę. Będę się starać. Słuchaj... - Tristan nagle zaczął mówić głośniej by Miho go usłyszała. - To bardzo ładna samica. - Zażartował. Miho spojrzała na niego i się uśmiechnęła. Jednak Inez odebrała to dość poważnie.
- To idź się do niej przytulać. Spadam. - Wstała bardzo szybko i pobiegła w las. Tristan spojrzał na Indali, która miażdżyła go wzrokiem. Po chwili jej mina stała się łagodniejsza. - No biegnij za nią, idioto! - Krzyknęła. Więc pobiegł. Wkrótce wyprzedził Inez i ją zatrzymał.
- Ej, ej, ej... Przecież żartowałem! - Zaczął się tłumaczyć. - Młoda, jesteś zła? Nie rób mi tego! Nie rób takiej miny! Błagam.
- Jezu, jak mam być poważna skoro mnie rozśmieszasz! Przestań. - Inez turlała się po ziemi ze śmiechu. Tristan pomógł jej wstać. - Nie jestem zła. Jeżeli to były tylko żarty...
- Tak, tylko żarty! - Zapewnił ją samiec i otarł swój pysk o jej szyję.

środa, 16 stycznia 2013

Jakaż ona upierdliwa! - Część 24.

I tak wadery biegły - przez las, zwinnie wymijając wyrastające jak spod ziemi świerki. Przemierzały ogromny bór, a odległości, które pozostawały za nimi wydawały się niewielkie. Po dłuższym czasie Inez została w tyle.
- Coś się stało? - Indali szybko się zatrzymała i spojrzała na przyjaciółkę.
- Nie.. Tak. - Wyznała Inez. - Jestem trochę zmęczona. Możemy odpocząć? 
- Jasne! - Indali lekko się uśmiechnęła. - To może ty tu zostań, a ja się przejdę. Przyniosę przekąskę.
Wadera zostawiła swą przyjaciółkę nieopodal ogromnego głazu. Nie można było go przeoczyć. Na polanie ujrzała zająca. Jednak gdy tylko usłyszał szmer schował się do nory. Indali bez skutków ją rozkopywała. Zwierzę zniknęło.
- Ubrudzisz się.
Indali usłyszała znany jej głos. Wyrwał jej się cichy jęk.
- Znowu ty? Musisz za nami łazić? - Indali spojrzała przed siebie i ujrzała swą siostrę - Miho.
- No tak, miałam wam pomóc. Nie pamiętasz? - Miho spojrzała na Indali surowym wzrokiem. Ale Indali wyprostowała się co miało oznaczać, że pamięta.
- Oczywiście, nie musisz mi przypominać!
- Gdzie twoja koleżanka? - Miho zmieniła temat.
- To akurat jest w tym momencie nie istotne. Nie interesuj się tak. Zaraz z nią tu wrócę.
- Przecież nie ma sensu byś wracała - Sprzeciwiła się Miho. Indali znowu na nią spojrzała, choć niechętnie. Chciała być daleko od niej. Poszła przed siebie w kierunku głazu, a Miho podążyła za nią.
~
- Nie przyniosłam jedzenia, bo uciekło. Ale mam coś innego. W sumie też możemy zjeść. - Indali zwróciła się z ironią do Inez. Samica na nią spojrzała i bezgłośnie powiedziała "Nie wygłupiaj się."
- Cześć - Przywitała ją uprzejmie. - A więc w którą stronę biegniemy? Północ, południe?
- Północ, a potem odbijemy trochę na wschód.  - Mówiła Miho. - Czyli musimy troszkę zawrócić.
- Idziemy ? - Spytała Inez patrząc zachęcająco na Indali. Ale wadera jedynie kiwnęła potakująco głową.
Wkrótce zapadł zmrok. Śniegu już prawie nie było. Wadery pożywiły się padliną. I znów biegły. Na niebie jasno świecił księżyc. Na granatowym tle wyglądał przepięknie. Wilczyce przestały biec. Szły dość szybkim tempem.
- Jaki on musi być samotny. - Wyszeptała Inez patrząc na niebo.
- Kto? O czym ty mówisz? - Ciekawiła się Indali.
- No tylko spójrz. Księżyc jest sam. Całe niebo jest czarne, a on świeci samotnie...
- Oh, Inez. Przecież tam jest gwiazda - Indali wskazała punkcik na niebie.
- I tam. - Wtrąciła Miho. - Nie jest samotny. Ma miliardy przyjaciółek.
Inez uśmiechnęła się nieśmiało i poszła dalej. Pozwoliła by Miho ją wyprzedziła.
- A o co tak naprawdę chodziło? - Indali wyszeptała gdy jej siostra była wystarczająco daleko...
- O nic. Naprawdę. Nic się nie stało.
- Przecież mnie nie oszukasz.
- Tylko mi smutno. Przejdzie...
- Ale czemu jest ci smutno? - Dociekała Indali.
- Jejku, jutro ci powiem. Jestem zmęczona, przepraszam.
- Jak tam chcesz.
Obie przyspieszyły kroku i dorównały Miho. Nagle usłyszały wycie basiorów. Inez zaczęła się oglądać i wyglądała na bardzo pobudzoną. Przystawiła nos do ziemi i węszyła. Indali uczyniła podobnie. Obie pobiegły przed siebie, na oświetloną blaskiem księżyca polanę. Zatrzymały się i wyszeptały "Nie wierzę." I wtedy basiory dostrzegły je.  
     

piątek, 11 stycznia 2013

Powrót sił, ku dalszej przygodzie. - Część 23.

Indali błąkała się po lesie, szukając zwierzyny, jednak z każdą godziną traciła nadzieję. Łapiąc trop, dochodziła do pewnego miejsca, gdzie się urywał. Inez nadal spędzała czas w jaskini, nie wychodząc z niej. Razem z przyjaciółką umówiły się, że jeżeli na prawdę będzie już na siłach, wtedy ruszą w dalszą drogę. Miho pojawiała się co jakiś czas obok jamy, po czym znów znikała na kilka godzin, spędzając dnie w samotności. Z żadną waderą nie rozmawiała, jedynie czekała, aż ich podróż zostanie wznowiona.
Wszystkie dni jakie Inez spędzała na regeneracji, wyglądały tak samo. Cisza, smutek i samotność.
~
- Masz. - Powiedziała cicho Indali podrzucając pod nos przyjaciółki martwego zająca. - Nic większego się nie dało. Zwierzyny to już tutaj chyba niebawem nie znajdziemy. - Powiedziała ze złością.
Inez podniosła się, otrzepała i schyliła głowę w zamiarze zjedzenia brązowego zająca, gdy Indali odwróciła się ruszając w kierunku wyjścia.
- Czekaj. - Zatrzymała ją Inez.
Wadera przystanęła bez oglądania się za siebie. Stała tak nieruchomo, bez żadnego zamiaru.
- Jestem gotowa, tak myślę. - Powiedziała ledwie słyszalnie Inez. Jej przyjaciółka lekko przechyliła łeb, spoglądając na nią jednym okiem.
- Jesteś gotowa na co?
Inez wyprostowała się, a jej malinowe oczy zabłysnęły. Były pełne życia i siły jaką w sobie gromadziła. Wilczyca stojąca przed nią odwróciła się już cała w jej kierunku. Przyglądnęła się Inez. Przytyła, widać to. Żebra się ukryły pod niewielką warstwą tłuszczu oraz gęstym futrem, oczy nie były już takie wyblakłe, na jej pysku widniał ten sam przyjazny wyraz twarzy, co kiedyś.
- Idźmy dalej. Do Choco.
Indali stała bez większego poruszenia, zachowywała się jakby ta wiadomość nie była niczym nowym. Stała tak bez żadnego słowa, spuszczając głowę nad ziemię, po czym siadając na piaszczystym podłożu jamy.
- Chyba jednak nie... Miho nie zaglądnęła tu od trzech dni. Zwierzyna się przemieściła. Nie wiem, co robić... Przepraszam - Indali okazała bezsilność. Dni pełne ganiania zajęcy, opiekowaniem się Inez oraz tolerowanie swojej siostry były na prawdę trudne dla wilczycy.
- Znajdziemy ją po drodze, nie martw się. - Pocieszała ją przyjaciółka. - Coś do jedzenia na pewno też się znajdzie. - Ciągnęła, jakby nie zauważała wszystkich problemów dookoła.
- To jest... Dziwne, głupie, bezsensowne, idiotyczne.. - Wymieniała Indali. - Powiedz mi, czy to ma jakiś sens? Miałaś racje, mówiąc że szukanie wilka o którym nic nie wiemy jest nędznym pomysłem. Nie wiemy gdzie iść, gdzie nocować. Spotykamy po drodze masę wilków z którymi albo się użeramy, albo ciężko się z nimi rozstać... Nie mamy co jeść, ty lecisz na oparach swoich sił... - Indali położyła się, zamykając oczy. Wyglądała, jakby zasypiała.
- Tak, to głupie. I to bardzo. Ale spójrz na to z drugiej strony. Tyle już przeszłyśmy. Jesteśmy silne. - Inez zająknęła się. - Przynajmniej psychicznie... - Sprostowała.
Indali otworzyła ślepia spoglądając przed siebie.
- Tyle przygód ile nam się przytrafia... Nie jesteśmy jak inne wilki. Nie mamy watahy, mamy swoją niepowtarzalną historię. Nawiedzają nas zjawy! - Zaśmiała się. - No powiedz mi, czy nie warto było odchodzić od Indian?
- Ale przez to ciągle ocieramy się o śmierć! - Indali się podniosła, powolnym krokiem ruszając w stronę wyjścia.
- Przesadzasz, nie jest tak źle. Jest idealnie, bo nasza przyjaźń trwa nadal. Mimo, że jest tak ciężko... - Toka przystanęła.
- Nie przesadzam Inez. Najpierw mój wypadek na wzgórzu, potem ty w zamarzniętej wodzie... Twoja siostra, Samana.. W dodatku jeszcze pożar który ledwo przeżyłyśmy i jeszcze prawie padłaś z wyczerpania.
Inez nadal trwała w uśmiechu.
- Nie ważne. Mamy zadanie, które wypełnimy. - Inez ruszyła, po chwili wymijając Indali, dochodząc do wyjścia. - A jeżeli zginę podczas tej szalonej podróży... - Powiedziała. - To będzie najlepsza śmierć z możliwych, bo umrę ze świadomością, że ostatnie miesiące swojego życia spędziłam z Tobą, na przemierzaniu tego bezkresnego lasu. - Dokończyła, i spojrzała na przyjaciółkę.
Indali przyglądała się jej jakby nieprzekonana, jednak mimo to ruszyła w jej kierunku. Stanęła obok wilczycy, a Inez mimowolnie się szeroko uśmiechnęła.
- W drogę? - Zapytała niepewnie jasna wilczyca.
- No, chyba nie mamy wyboru. - Uśmiechnęła się w końcu Indali, po czym ruszyła biegiem przed siebie, a jej najbliższa wadera ruszyła zadowolona tuż za nią.

poniedziałek, 7 stycznia 2013

Prawdziwa Historia Indali - Cz.22

- Co z Miho? - Zapytała Inez.
Indali skrzywiła się, odwróciła głowę w stronę siostry. Spoglądała na nią niezadowolona.
- Musi z nami przez jakiś czas zostać... Pójdzie z nami, pokaże dokładną drogę do Choco i..
- A kiedy zamierzałaś mi powiedzieć?
Indali ucichła zmieszana. Zaskoczona pytaniem, chwilę musiała przemyśleć słowa przyjaciółki.
- No... Byłaś nieprzytomna, a Miho mi opowiedziała o Choco przed chwilą...
- Nie mówię o Choco. Mam na myśli Miho, Twoją siostrę.
Indali zamilkła, spuściła wzrok. Trwała w milczeniu tak kilka chwil, gdy Inez dodała:
- A może nie miałaś zamiaru mi w ogóle o niej mówić? Mówić o tym, że masz siostrę? - Inez mówiła spokojnie, mimo że w jej ciele gniew się wzbierał.
- Nie uważam jej za siostrę. Nigdy jej nie uważałam za siostrę. Jedynie jako małego, paskudnego karalu..
- Mówiłaś, że nigdy nie znałaś swojej rodziny. A tutaj nagle pojawia się Twoja siostra, którą bez problemu rozpoznajesz. Próbowałam to zrozumieć, jednak... Zabrało mi sił. - Inez zaczęła się denerwować, podnosząc głos. Oglądnęła się za Indali. Stała tam Miho, która słysząc to wyraźnie posmutniała, a jej smutne oczy już po chwili oddaliły się od jaskini w głąb lasu.
- Racja, ten fakt pominęłam. Pominęłam wiele faktów, o których od dawna powinnaś wiedzieć... - Indali podniosła głowę, i spojrzała prosto w oczy przyjaciółki. Jej wzrok ją zmroził. Oczy jej towarzyszki były lodowate, spojrzenie wrogie i przerażające.
- Skłamałam. Znałam rodziców, znałam siostrę... Od kiedy tylko otworzyłam ślepia, moja matka spoglądała na mnie wrogo, a Jej głos był strasznie arogancki.Ojciec zaś, był alfą, więc nie miał na mnie czasu.  Miho i ja jesteśmy z jednego miotu. Ona była oczkiem w głowie matki, ja byłam tą obojętną w rodzinie. Ojciec nie był dla mnie srogi, jednak widział we mnie tylko swoje własne odbicie, i robił co mógł, bym stała się takim wilkiem jak on. Niosącym śmierć. Po ukończeniu kilku miesięcy, zaczęły się próby polowań. Miho szło rewelacyjnie... Była zwinna. Ja nie byłam gorsza, acz byłam silniejsza. Rodzice wykorzystali to w późniejszym czasie. Nie wiem, na jakiej pozycji miałam stać - Zapewne jako jedna z tych, co napadają na watahy. Zaczęły się moje treningi. Kazali mi atakować szczeniaki i słabsze wadery. Po ukończeniu półtora roku, byłam już jedną z najsilniejszych wilków w stadzie. Zabijałam. Kiedy był spór z jakąś watahą, wystawiali mnie do walk z wilkami w obcego stada, oczywiście wychodząc z tego zwycięsko. Nie ważne było, czy jestem ranna. Ważne było, że godnie reprezentowałam naszą watahę, siejąc postrach. Miho nie musiała walczyć. Ona przecież była tą, która była idealna na Alfę. Matka nie dałaby jej skrzywdzić.
W wieku Dwóch lat uciekłam z watahy. Nie było to byle wyzwanie, na każdym kroku byłam kontrolowana. Jako wymówkę wzięłam zwiady, na których " zaginęłam ". Nadeszła wtedy zima, w której byłam na skraju śmierci. Można powiedzieć, że przechodziłam już za światy, gdy znalazł mnie pewien Indianin - Kripal, czyli inaczej człowiek ..
- Pełen współczucia - Dokończyła przejęta Inez. Siedziała obok przyjaciółki, wpatrując się w emocje buzujące w jej oczach.
- Uratował mi życie. Zawinął w ciepły koc, i zabrał mnie do plemienia na koniu, który dzielnie uniósł mnie, Kripala i całą masę jego bagażu. Tam nazwano mnie oficjalnie " Toka ". Pewnie z racji tego, że napadałam na pobliską wioskę. Indali to imię z dzieciństwa, niestety. Moje stado wierzy, że imion nie należy zmieniać, gdyż po zmianie staniesz się nicością. Indali więc, to moje imię. Toka, to określenie mojej osobowości... I tak znalazłam się u Aleutów.
- Indali... Jeju, dużo przeszłaś... - Powiedziała markotna Inez, po wysłuchaniu opowieści przyjaciółki.
- Wiem, trochę tego było. Ale niczego nie żałuję. Dorastałam w watasze, dorosłam z Indianami. Rodzice nauczyli mnie wytrwałości, samodzielności i braku okazywania uczuć. Indianie zaś, zrozumienia, szacunku i umiejętności wybaczania. A potem zjawiłaś się ty, niczym wybawienie dla mnie... Tak wiele mnie nauczyłaś. Pomogłaś mi opanować mordercze instynkty, stałam się " lepsza ". Dziękuję.
Indali wstała, otrzepała się z piachu.
- No, dobra. Starczy tych zwierzeń jak na jeden dzień. - Dodała stanowczo, po czym ruszyła w kierunku wyjścia. Inez zapomniała o sarnie. Zapomniała o urażonej Miho, zapomniała o bólu.
- Indali.. - Zatrzymała ją. Wilczyca stanęła i spojrzała w jej stronę. - Dziękuję.
Indali wymusiła lekki uśmiech, i ruszyła dalej, wychodząc z ciepłej jamy.

niedziela, 6 stycznia 2013

Powrót do Sił. - cz.21

Inez ocknęła się. Otworzyła oczy, spojrzała na wprost - Skalna, ciemna ściana. Delikatnie podniosła głowę, odwracając ją w stronę wyjścia. Przy wejściu do jaskini stała Indali, obok niej przysiadła Miho. Była zaskoczona, że Indali nie sprzeciwia się tak bliskiemu przesiadaniu swojej siostry w jej pobliżu. Siedziała niewzruszona, za to na pysku jej siostry był wyraźnie namalowany smutek i zmartwienie. Indali wyglądała tak samo, kiedy się czymś martwiła. Inez dostrzegła pewne cechy, które łączyły te dwie wadery. Na pewno wyglądały tak samo, kiedy były czymś zdenerwowane lub zmartwione. Kiedy były złośliwe lub chciały komuś dokuczyć, tak samo zmieniały głos na lekko 'drwiący'. Kiedy się bały, tak samo przyspieszały oddech. Były podobnej budowy, jednak Indali była solidniejszej budowy, Miho miała zaś masywniejsze uszy i bardziej gęste futro. Obydwie miały dziwne znaki pod oczami, jednak nie takie same - Miho miała dookoła oka narysowany okrąg a pod nim trzy kropki, Indali zaś miała pod prawym okiem znak w kształcie litery " v ", niżej coś podobnego do łzy, pod którym znajdowały się również trzy kropki. Były również cechy które je odróżniały od siebie, czyli na przykład Indali miała oczy blado błękitne, a Miho mocno złociste. Oraz Charakter. Indali miała twardy, swoją własną logikę i niewiarygodną wytrwałość. Miho nie... Na pierwszy rzut oka wydawała się twardym orzechem do zgryzienia, jednak okazała się być delikatna, wrażliwa lecz uparta. Inez ciągle je obserwowała i porównywała, gdy do jej nosa dotarł wspaniały, cudowny zapach świeżego mięsa. Rozglądnęła się błyskawicznie i zauważyła obok martwą, bardzo dorodną łanię, na którą rzuciła się bardzo łapczywie. Zaczęła odrywać płaty skóry, a już po chwili i wielkie kawałki mięśni. Indali słysząc dźwięki odrywającego się mięsa sarny od jej kości, odwróciła głowę w stronę jamy, dostrzegając zajadającą z apetytem wilczycę.
- Inez! - Ucieszyła się Indali, podbiegając w jej stronę. - W końcu wstałaś...
Inez widząc swoją przyjaciółkę polizała ją czule po nosie.
- Przepraszam... Za tą całą aferę... - Spuściła łeb. - A ta łania, to dla mnie?
- Jedz, jedz. - Rzuciła rozpromieniona Indali. - I mnie nawet nie przepraszaj... To przecież moja wina, z mojej strony to było nierozważne tak Cię narażać. Tylko ... Dlaczego nic nie mówiłaś? Gdybym wiedziała... Nie wracałam na Twój stan uwagi, nadal szybko biegałaś, uśmiechałaś się bez bólu na pyszczku...
- Bo mnie nie słuchasz... - Odparła cicho, ledwie słyszalnie.
- Słucham, ale wiesz jak znalezienie tego sprawcy pożaru jest ważne... Musimy go znaleźć, inaczej...
Inez przestała jeść. Spojrzała się na przyjaciółkę, dostrzegła w jej oczach strach. Tłumił się od dawna, nie miała już sił tego ukrywać.
- Wiem, Delgado nas może zabić... Ale nie jestem na tyle silna, by przez tyle godzin non stop biec... Zresztą, nawet nie wiemy gdzie.
- Wiemy. Kierujemy się w stronę Chco... Skromna wataha, na pewno coś wiedzą. Miho mi powiedziała, że wierzą oni w czary, stosują jakieś zaklęcia... Również pochodzą od Indian...
- Więc nic dziwnego... Daleko od nas są?
- Kilka dni drogi. - Indali powiedziała ciszej, przewidując reakcję przyjaciółki.
- Ale kilka dni drogi w biegu, tak? Jeżeli z przerwami na normalny, długi sen i jakieś polowanie, to pewnie z miesiąc?
- Nie, nie aż tyle. Teraz przystopujemy. Będą przerwy na polowania i sen, nie bój się. Za kilka dni tam będziemy.
Inez spojrzała na przyjaciółkę badawczym wzrokiem.