Opowiadanie się podoba? Dołącz do obserwatorów! Zjedź na sam dół strony i kliknij ,, Dołącz do tej witryny " !

wtorek, 19 marca 2013

Zdrada - pod wieloma znaczeniami. - Cz. 35

- Całe życie jest jednym problemem. - Wyjaśnia, spoglądając nerwowo. - A przynajmniej moje. - Dodaje po chwili.

Wadery po kilku minutach rozmowy stwierdziły, że warto wrócić na polankę, do Miho i Tristana.
Szły powoli, nigdzie się nie spiesząc. Na pysku Inez widniał delikatny uśmiech, który wskazywał na to, że między wilczycami znów było w porządku.
- Musimy zmierzać do Keczuich. - Przypomniała Indali. - Pamiętasz?
- Oczywiście, że tak. Dzisiaj idziemy? - Pytała, jakby mówiła o polowaniu. Nie stresowała się. Do tej pory wydarzyło się już tyle, że lęk nieco ją opuścił.
- Nie wiem... Może. A co z Tristanem? Nie wiem, czy warto go narażać... - Wilczyca spuściła wzrok, wgapiając się w ziemie.
- I co, chcesz go tak zostawić? Samego? ...
Rzeczywiście, Tristan zostałby sam. Przed śmiercią Saku, to on mu towarzyszył. Wspólne polowania, czuli się w swoim towarzystwie bezpiecznie. Jeżeli teraz wadery kazałyby mu odejść, został by sam jak palec. Co z kolei wiązało się z jeszcze większym jego narażeniem na czyiś atak.
- Dobra, zostaje. - Powiedziała Indali, wzdychając.
- Dziękuję. - Odpowiedziała szczęśliwa Inez. - Nawet nie wiesz, jak się cieszę. - Dodała.
- Ty się tak nie ciesz. Sama zobaczysz, jeszcze będziesz chciała jego wywalić ze sta... No, od nas.
Inez uśmiechnęła się szeroko do przyjaciółki, dając tym samym jej do rozumu, że nic z tego.
Szły tak jeszcze chwilę, już zza krzaków widząc polankę.
- No to jak, co im mówimy?
Indali zmarszczyła brwi, wbijając wzrok w ziemię, widocznie się nad czymś zastanawiając.
- Że wyruszamy. Od razu. Musimy robić jakieś postępy, jak na razie utknęliśmy w tym miejscu.
Wadery właśnie wyszły zza drzew, wchodząc na polanę, gdy nagle ujrzały Miho i Tristana kilka metrów przed sobą. Tristan leżał na ziemi, a na nim wylegiwała się Miho, liżąc go po pysku.
Inez stanęła nieruchomo, czując, jak łapy wrastają jej w ziemię. W jednym momencie, poczuła złość, gniew i nienawiść. Indali równie zszokowany tym romantycznym widokiem, spojrzała na zdrętwiałą Inez.
- Nie przeszkadzamy?! - Warknęła głośno Indali.
Tristan zauważając wadery, zrzucił szybko z siebie Miho, podnosząc się i otrzepując.
- Jesteście niemożliwi, po prostu nie możliwi! - Indali była teraz tak rozwścieczona, że miała ochotę im obojgu skręcić karki. Inez poczuła ucisk w gardle, który sprawiał, że nie mogła nic z siebie wykrztusić.
- Daj spokój Indali. - Wydusiła z siebie cicho. - Nie nasza sprawa. - Jasna wilczyca odwróciła się, zmierzając biegiem z powrotem do lasu.
- Inez! - Krzyknęła jej przyjaciółka, jednak ta biegła dalej. - Inez, zostań! - Powtórzyła, jednak już stanowczym głosem. Wadera zatrzymała się, spojrzała w jej stronę, po czym ruszyła dalej.

niedziela, 17 marca 2013

Wyrzuty sumienia. - Cz. 34

Chociaż minęło już kilka dni od śmierci Saku, stosunki między wszystkimi wilkami ograniczyły się. Dni spędzali w milczeniu, i na pewno w głębi serca - cierpieniu.
Miho, Inez i Tristan leżeli właśnie obok siebie, planując kolejne polowanie. Indali leżała z dala od reszty, wpatrując się w ścianę lasu.
- ... Dlatego ty zabiegniesz jej drogę od tyłu, dobra?
- Jasne. - Powiedziała cicho Inez.
- A ja? - Zapytała Miho. Wadera nie znała tak dobrze Saku, więc jego śmierć nie ruszyłaby jej tak bardzo, gdyby nie widok jej zrozpaczonych towarzyszy.
- Ty będziesz zabezpieczać prawą stronę, gdyby łania spanikowała i odstrzeliła nam tym kierunku, okej?
- Nie ma sprawy.
- Ale sam sobie nie poradzę by ją powalić. W tym stadzie są same dorodne łanie. - Basior spojrzał na wilczycę leżącą w oddali. - Indali?
Wadera odwróciła wzrok w kierunku wilków.
- Pomożesz nam? - Zapytał po chwili, jednak samica znów wgapiała się w głąb lasu, ignorując pytanie.
Basior jakby przygnębiony odwrócił znów łeb, kładąc go na ziemi. Inez spojrzała na przyjaciół. Miała dość tej żałoby w okół, która trwała po śmierci ich przyjaciela. Ona również bardzo odczuwała jego stratę, jednak przygnębienie bijące od wszystkich dookoła było jeszcze gorsze. Gdzie się pojawiły te zadziorne uśmieszki basiora? Gdzie wredne odzywki Indali? Gdzie zalotne gesty Miho? Wszystko zniknęło. Wszyscy jakby stracili nadzieję. Ochotę do życia. A przecież czas uciekał. Delgado już od dawna się nie zjawiał, zagadka dalej nie rozwiązana. Bezpośrednie zagrożenie od Samany już nie istniało, jej wataha się rozpadła, wilki porozchodziły się. Z osobna, nie zagrażały już nikomu. Las stał się przekleństwem, a nie domem. Zbyt dużo złego się w nim stało, by można było go nazwać bezpiecznym i wspaniałym.
Inez podniosła się i otrzepała z piachu. Przyszły już cieplejsze dni, więc słońce świeciło na błękitnym niebie, przebijając swe promienie między gałęziami drzew. Podeszła do przyjaciółki, która nie zwróciła na nią większej uwagi.
- Indali... - Zaczęła wilczyca. - Chodź się przejść, co?
Wyraz jej pyska wydawał się jakby proszący, a nawet błagający. Chciałaby zapomnieć o tragedii, jednak wszystko dookoła jej i reszcie wilków nie pozwalało.
- Indali. - Powtórzyła. Wadera szturchnęła ją lekko nosem, zachęcając do wstania, jednak Indali wydobyła z siebie warkot, który nieco zniechęcił Inez.
- Proszę Cię...
- Nie mam ochoty. - Wyrzuciła z siebie Indali.
- Proszę, tak nie może być.
Indali podniosła łeb kierując wzrok na wilczycę stojącą nad nią. Miała smutne oczy, które tłumiły w sobie wiele bólu. Inez westchnęła, odwróciła się i wolnym krokiem ruszyła w stronę Tristana i Miho, gdy nagle Indali podniosła się i ruszyła do lasu. Inez, niewiele myśląc ruszyła tuż za nią.
Szły przez kilka minut w milczeniu, idąc już krok w krok obok siebie.
- Indali... - Inez zaczęła mówić, zestresowana reakcją wadery. - Mnie też boli ta śm... Te ostatnie wydarzenia... Dla mnie też są szokujące.
- Daj sobie spokój. - Przerwała Indali, chcąc się odwrócić i odejść.
- Nie dam, bo to moja wina. - Inez usiadła skulona, kładąc uszy po sobie. - Gdybym go nie zostawiła... Myślisz, że łatwo mi z tym żyć, normalnie funkcjonować? - Spojrzała zeszklonymi oczami na przyjaciółkę. - To był mój przyjaciel, Indali. I zginął przeze mnie. - Znów spuściła łeb.
Indali zatrzymała się, i zamknęła oczy wstrzymując łzy. Jej serce zabiło mocniej, a w jej ciele zrobiło się cieplej.
- To nie Twoja wina. - Szepnęła po chwili Indali. - To ja czuję się za to odpowiedzialna.
Inez nastawiła uszy, przysłuchawszy się słowom towarzyszki.
- To ja miałam chronić was przed niebezpieczeństwem. To ja ich w to wmieszałam. Saku nie powinien tam wtedy być...
- Nie, Indali... To Samana...
- Którą zabiłam. - Indali podniosła smutne oczy na przyjaciółkę. - Zabiłam Twoją siostrę.
Inez poczuła, jakby miała coś w gardle.
- To nic. - Szepnęła. - To nic.

Śmierć, żałoba i gniew. - Cz. 33

Tristan wisiał nad swoim martwym przyjacielem, którego ślepia były otwarte. Do końca, jego spojrzenie zostało dzielne i spokojne. Jego futro na większości ciała było poplamione od krwi. Basior nie mógł uwierzyć, że jego przyjaciel odszedł. Za jego plecami pojawiła się Indali, która bez słowa minęła go szybkim krokiem. Pysk miała bardzo pokrwawiony, jakby po polowaniu. Basior odwrócił nieco łeb w jej stronę.
- Indali, czekaj.
Jednak ta zniknęła równie szybko, jak się pojawiła. Samiec położył się przy ciele swojego przyjaciela, zamykając oczy.
Indali z łzami w oczach szła w kierunku polany, na której spali poprzedniej nocy. W jej ciele gromadziło się mnóstwo gniewu, miała ochotę mordować każde istnienie, jakie napotka na swojej drodze.
Myślała o Saku, chociaż nie chciała. Przed oczami ciągle widziała jego bezwładne ciało, i moment, gdy zobaczyła stojące nad nim dwa potężne basiory, i jego bezradne spojrzenie. Dopiero teraz zrozumiała, jak bardzo go lubiła. Zrozumiała także, że Samana ciągle miała ich na oku, to mógł być każdy. Nadepnęła na krzaki porośnięte kolcami, które podrażniły jej prawą łapę. Gdyby nie była pod wpływem szoku, zapewne bardzo bo ją zabolało. Przeskoczyła ich resztę bez większego wysiłku, opadając ociężale. Ciągle szła tym samym tempem, nie zwalniając. Zmarszczyła brwi, a na przypominając sobie wyraz pyska Samany, wyszczerzała kły. Wskoczyła na przewalony pień drzewa, zaraz z niego zeskakując na drugą stronę. Przeszła jeszcze kawałek, i już w oddali ujrzała polanę, na którą zmierzała. Przyspieszyła, teraz już biegła. Początkowo spokojnie, jednak po chwili tak pędziła, że już po kilku sekundach wyskakując zza krzaków znalazła się na polanie. Zahamowała gwałtownie, stając na trzęsących się łapach. Pięć metrów przed nią, stała speszona Inez. Ujrzawszy swoją przyjaciółkę, jasna wilczyca zrobiła krok w jej kierunku chcąc podejść ją przywitać, jednak zauważając minę i łzy w oczach wadery, znieruchomiała. Indali stała nieruchomo, z twarzą, jakby płonęła na stosie. Po jej miękkim futrze na policzkach, spłynęła łza.
- Indali? - Powiedziała niepewnie Inez. - Coś się sta... Ty płaczesz? - Pytała zatroskana. Była nieświadoma tego, co stało się kilkanaście minut temu.
- Gdzie byłaś? - Wyrzuciła z siebie drżącym głosem Indali.
- Szukałam z Saku dobrego miejsca na łowy, wszędzie dookoła są teraz pustki.... Miel...
- Czemu zostawiłaś go samego?! - Warknęła krzycząc do przyjaciółki, znów zaczynając ronić łzy, które kapały na trawę.
- Co?... Zostałam na chwilę, bo miałam zamiar się wyczyścić w rzece. Lód stopniał, więc...
- Do cholery, Samana tu była! - Krzyczała zapłakana.
- Co? Jak to Samana? - Wypytywała przestraszona, jej oczy stały się o wiele większe i bardziej przerażone. - Kiedy?!
- Saku nie żyje! Bo ty musiałaś iść się do cholery umyć! Mówiłam, że trzeba uważać! - Krzyczała, ze łzami które lały się niemalże ciurkiem.
Inez poczuła uderzenia gorąca w jej ciele. Po jej karku przeszły dreszcze, oczy przeszkliły. Łapy zaczęły drżeć. Przez dłuższą chwilę trwała w milczeniu.
- J- Jak to.. Nie... Nie żyje? - Próbowała z siebie wydusić. - Żartujesz?
- Nie Inez, nie żartuje. Jeszcze nigdy nie byłam na tyle poważna, rozumiesz?! - Warczała.
Inez znów zamilkła. Spojrzała w ziemię, unikając wzroku Indali. W jej oczach stanęły łzy.
- Jezu, ja...
- Zamknij się. - Inez podniosła wzrok, nie dowierzając w to, co usłyszała. - Po prostu się zamknij.
Indali odwróciła się powoli, wolnym krokiem się oddalając od roztrzęsionej Inez.
Nagle wadera zatrzymała się, lekko odwracając w jej stronę pysk.
- Twoja siostra już też nie żyje. - Powiedziała bez skrupułów. - Mam nadzieję, że smaży się w piekle. - Rzuciła bez jakiegokolwiek poruszenia, po czym zaczęła pędzić w stronę lasu, po chwili w nim znikając.
Inez poczuła ucisk w gardle, po czym zaczęła mimowolnie ronić łzy, spuszczając głowę ku ziemi.

Walka - Cz. 32

- Skąd tyle wiesz o tamtej watasze? - Zapytała zaciekawiona Miho. - Chyba nie masz tylu lat... - Dodała.
- Gdzieś słyszałem. - Odparł wymijająco. - I nie, nie jestem jeszcze aż tak wiekowy. - Uśmiechnął się lekko i spojrzał zadziornie na Indali. Miał już coś powiedzieć gdy nagle dobiegły ich ciche piski, które z czasem zaczęły się nasilać. Potem usłyszeli szczekanie. Jeden z nich był im znany - Saku. Indali wraz z Tristanem rzucili się pędem w stronę skąd pochodził dźwięk zostawiając Miho na polanie. Biegli przez jakiś czas nie odzywając się. Słychać było jedynie ich miarowe oddechy, które się nie pokrywały. Ich sera biły w osobnych, innych rytmach. Indali zdecydowanie szybciej, jednak ciszej, a Tristana wolniej ale donośniej. Samica wyprzedziła basiora, przeskoczyła przez krzaki, ominęła świerk, przecisnęła się pod płotem z bluszczu nad którym Tristan przeskoczył. Dotarli do miejsca gdzie rozgrywała się walka... Indali wydała z siebie dziwny dźwięk. Coś na wzór pisku zmieszanego z jękiem.
- Saku! - Wykrzyknął Tristan gdy zobaczył co się tam dzieje. Samiec był atakowany przez dwóch potężnych basiorów.
- Samana.. - Syknęła Indali, rozejrzała się po obu stronach by znaleźć waderę jednak jej nie było. Po prostu stchórzyła albo jej się nie chciało. Była zbyt leniwa by gonić Inez. Tristan skoczył na basiora, który chciał ugryźć Saku w szyję. Indali rzuciła się na tego drugiego jednak bez większego skutku, bo była zbyt lekka. Samiec się przewrócił, ale po krótkim czasie odzyskał świadomość i wstał. Spróbowała jeszcze raz go zaatakować ale nie była w dobrej formie. Postanowiła, że przechytrzy go i zaatakuje z zaskoczenia. Wskoczyła w głąb lasu, znów przecisnęła się pod bluszczem, a samiec nie zdążył go przeskoczyć i przewrócił się z impetem uderzając głową o kamień. Indali wykożystała sytuację i gdy basior odzyskiwał przytomność chwyciła go z góry za szyję, wbiła kły i energicznie odciągnęła jego łeb do tyłu łamiąc mu z zimną krwią kark.
- Chyba już nie będziemy tędy wracać. - Powiedziała sama do siebie. Kątem oka zauważyła jakiś szybki ruch. Odwróciła się w skupiła wzrok na tym co się ruszało.
- Inez? - Przyjrzała się uważniej i ujrzała, że sierść samicy ma inny odcień od tej, którą ma Inez. Samana, tak to na pewno ona. Wolnym krokiem szła za cieniem.
- Samana! - Zawołała za wilczycą. Ta się nie zatrzymała. Wadera usłyszała wycie. Tristana. Było smutne i przepełnione bólem. No tak, przecież Saku jest w opłakanym stanie. Pobiegła do miejsca gdzie przedtem rozgrywała się walka. Tristan siedział ze zwieszoną głową przy swoim przyjacielu. Obok leżało ciało basiora, który atakował Saku. Indali podeszła bliżej i spojrzała pytająco na Tristana. Samiec miał zaszklone oczy, płakał. Dopiero teraz spojrzała na Saku, całego zmasakrowanego z rozdartą szyją. Spóźnili się, Saku już nie żył. Zawiesiła łeb i wydała z siebie wycie. W oddali usłyszała stłumiony dźwięk, który z pewnością wydała Samana. Szybko się odwróciła i szła znów w głąb lasu.
- Dokąd się wybierasz? - Krzyknął za nią Tristan.
- Załatwić ważną sprawę. - Odparła nie odwracając się do basiora. - Bardzo ważną. - Dodała i zniknęła za krzakiem. Zaczęła węszyć, aż w końcu złapała trop. Poszła za nim i dotarła do Samany, która nieudolnie próbowała schować się za drzewem.
- I co, teraz się boisz? - Indali syknęła do niej. - Nie ma kto obronić naszej cudownej Alfy?
- Tak myślisz? - Spytała Samana nadal stojąc za drzewem. - Nie boję się - Powiedziała niepewnie.
- Ładnie tak atakować samotnego basiora? To tak jakbym ja teraz zaatakowała Ciebie. - Uśmiechnęła się przez łzy. - Nie masz żadnych szans.
W jej głowie powtarzały się ostatnie słowa - żadnych szans. Wzbierała w niej taka złość, że już przestała nad sobą panować. Podbiegła do Samany i się na nią rzuciła. Wbiła zęby, a potem polała się krew Samany. Leżała na mchu i błagalnie patrzyła na Indali. Ta jednak nie powstrzymała się.
- Wybacz, nie jestem Inez. - Dodała i zostawiła martwą samicę za sobą. 

sobota, 16 marca 2013

Wyjaśnienie. - Cz. 31

- Nasza matka, tak jak ty, miała siostrę. I tak samo, równie mocno jej nienawidziła. - Miho spojrzała skromnie, jakby z bólem na siostrę, wymawiając te słowa. - Tylko, że w przeciwieństwie do nas, ze wzajemnością.
Indali prychnęła, jednak widząc minę swojej siostry, szybko spoważniała.
- Mama jako pierwsza urodziła szczenięta. Samce o nią walczyły nie raz, więc nic dziwnego. Ciotka była tą gorszą z sióstr. Nie mogła znaleźć partnera, co wiąże się z brakiem potomstwa, niższą pozycją w hierarchii oraz mniejszym szacunkiem w stadzie.
- Ale co w tym takiego złego? Czy to świadczy, że była jakaś inna?
Miho wciąż była wpatrzona w siostrę, co nieco rozpraszało Indali. Miho mówiła to z wielkimi emocjami, które jej w opowiadaniu towarzyszyły. Spoważniała, była tym przejęta. Opowiadała, jakby nie miała ochoty rozmawiać o ciotce.
- Po pewnym czasie, z ciocią coś się stało. - Miho zaczął się załamywać głos. Oczy jej się przeszkliły, zaczęły błyszczeć. - Za wszelką cenę chciała uprzykrzyć mamie życie.
- Zazdrość? - Zapytał ktoś po chwili. To był Tristan, który podsłuchał rozmowy wader. Indali ujrzawszy, że basior się wtrąca, wywróciła oczami i znów odwróciła się w stronę Miho.
- Tak, właśnie o to w tym wszystkim chodzi. Ciotka kilka razy próbowała nas porwać, często nam wmawiała, że mama nas okłamuje, że to ona jest naszą matką, a nie jej siostra. - Miho wzięła głęboki wdech. - Ona nie miała młodych, dlatego uznała, że jej siostra również ich nie będzie mieć.
Indali wpatrywała się w siostrę. Co chwile odwracała wzrok to na kamień, to na drzewo, skupiając się na wszystkim o czym opowiada samica.
- Ale dlaczego ja tego nie pamiętam? Przecież przez całe dzieciństwo mieszkaliśmy razem.
- Ja też tego nie do końca pamiętam... Mama dużo opowiadała, zresztą... Wszyscy o tym gadali.
- Wierzysz w takie plotki. A skąd wiesz, że to mama wszystko o niej zmyśliła?
Nagle w głowie wadery znów pojawiło się to wspomnienie, gdy stała kilka metrów od Delgado i jego watahy, gdy z tłumu wyłoniła się samica podobna do niej, krzycząc ,, Indali, córciu! ". Koszmarne wspomnienie. Koszmarny dzień. Wszystko koszmarne, cała ta wataha i ich przygoda. Wyczerpująca, niebezpieczna. I jeszcze jakby chociaż czegoś ich uczyła.
- Zresztą, nie ważne.
Wadera wzięła głęboki oddech, jednak teraz zrozumiała zachowanie wilczycy. Już wie, dlaczego nazwała ją córką. Ześwirowana zmarła, ześwirowana została i po śmierci.
Po chwili jej rozmyślenia przerwał chichot Tristana. Siedział niedaleko wader, starając się wstrzymać śmiech. Za chwilę przestał, i zaczął mówić:
- Wiecie co... - Prychnął. - Macie bardzo ciekawe korzenie. - Znów nie mógł powstrzymać się od śmiechu. Myślał o walniętej ciotce wader. Że poważna i agresywna Indali miała w rodzinie świrniętą ciotkę, siostrę ich matki. - To już wiem, Indali, dlaczego czasem Cię nie rozumiem. - Rzucił ze złośliwym uśmiechem na pysku.
- Odwal się, półgłówku. - Wadera otrząsnęła się i wstała. - Ta Inez to chyba nie wróci nigdy. - Spoglądnęła na Tristana. - A ten czas się tak bardzo ciąąąągnie...-  Odwarknęła złośliwie, przeciągając się.
Nagle zatrzymała się, i wytrzeszczyła oczy.
- Miho...
- Ta? - Zapytała zaskoczona.
Indali odwróciła się, wbita spojrzeniem w ziemię, głęboko się zastanawiając. Zmarszczyła brwi.
- Kto przed naszymi rodzicami zarządzał watahą? - Zapytała, podnosząc powoli spojrzenie na siostrę.
Miho jakby zmieszana, po chwili milczenia zaczęła:
- N... Nie pamiętam... Bodajże jakiś... - Zamyśliła się. - Quilet? - Odpowiedziała niepewnie.
- A nie przypadkiem Delgado?
- Delgado... Nie, na pewno nie. Quilet. Tak mi się zdaje, albo jakoś podobnie. - Indali zwiesiła powoli łeb.
- A ile watah istniało, przed śmiercią ciotki?
- Cztery. Mohave, Szunisi, Saquehanna i my, Nawahowie.
- Która z watah była najsilniejsza?
- Wiadomo, my. Wszyscy w stadzie tworzyliśmy i nadal tworzymy jedną całość, nie ma ...
- Nie, to nie jest możliwe. Był ktoś silniejszy. Potężna wataha... Kogoś pominęłaś...
- Może Saquehanna? Mieli dużego, czarnego basiora na czele. Byli liczni, ale słabi...
- Nie... - Powtórzyła niezadowolona. - Szukam stada Delg... - Przerwała, podnosząc łeb.
- A ciotka?
- Ale co? - Zapytała, nie rozumiejąc pytania. Tristan, coraz bardziej zaciekawiony rozmową z wielkim skupieniem słuchał jej nadal.
- Ciotka do końca życia była w naszej watasze?
- Nie jestem pewna... Ale... Mama kiedyś wspominała, że ciotka uciekła od nas.
- Ale gdzie?! - Warknęła cicho Indali.
- Nie wiem.
- Szlag... Naprawdę nie wiesz, w jakiej watasze stał na czele duży, biały wilczur? Delgado? Taka potężna wataha, ktoś musiał o niej słyszeć...
- Masz na myśli chah-nulth? - Zapytał Tristan.
Wadery odwróciły łby w stronę basiora, zaskoczone pytaniem.
- Kogo? - Zapytała Indali.
- Chah- Nulth.
Wadery wpatrywały się na niego w milczeniu, czekając aż powie coś więcej.
- Była to stosunkowo nowa wataha, powstała 7 lat temu.
- Ale... 6 lat temu był pożar...
- No, był. I to wielki. Pochłonął jednak tylko jedną watahę...
- Chah-Nulth... - Dokończyła wadera. Wszystko zaczęło się układać. Wataha była młoda, acz potężna. Może niewiele o niej wiedziało, ale ci, którzy wiedzieli, trzymali się od niej z dala.
- Wszyscy z watahy zginęli. Razem z basiorem Alfą. Nie pamiętam jak miał na imię, ale mówi się, że tuż po pożarze, spadło dużo śniegu, który obsypał las na znak pochłonięcia ofiary śnieżnobiałego wilka, alfy.