Opowiadanie się podoba? Dołącz do obserwatorów! Zjedź na sam dół strony i kliknij ,, Dołącz do tej witryny " !

wtorek, 25 grudnia 2012

Wyczerpanie. - Cz.20

- Co jest? - Zapytała Inez doganiając przyjaciółkę.
- Nic.
- Więc dlaczego nie rozmawiasz z nią? - Skinęła na jasną wilczycę, stojącą daleko już za nimi.
- Bo nie chcę.
- A jaki jest tego powód?
Indali spojrzała w oczy Inez, przystanęła.
- Bo nie chcę. - Powtórzyła spokojnie, i ruszyła dalej.
Inez nie oglądając się za znikającą za drzewami waderą, kroczyła za przyjaciółką w ciszy. Dorównała jej kroku, szły niemalże tak samo. Indali miała głowę dumnie uniesioną, zadowolona ze swojego postępowania, Inez szła lekko przygarbiona, częściowo udając, że łapie trop. Ich równomierny krok, ich ciepły oddech zakłóciło dudnienie. Było to uderzanie łap o warstwy śniegu, biegnącego wilka. Indali odwróciła łeb błyskawicznie, dostrzegając jasną sylwetkę.
- Miho. - Inez spojrzała na Indali. - Znowu... Czy ona się nie odczepi?! - Warknęła głośno.
Indali stanęła, po czym się odwróciła w stronę pędzącego za nimi wilka. Czekała. Czekała, aż wadera będzie wystarczająco blisko, by się na nią rzucić. Dziesięć metrów przed Indali, wilczyca się zatrzymała, jakby znała jej zamiary, i chcąc uniknąć bolesnego ataku, stanęła na jeszcze bezpiecznym polu.
- Toka, posłuchaj mnie, proszę. - Zaczęła skomleć wilczyca.
Indali patrzyła na nią srogim wzrokiem, jakby czekała, aż wadera zacznie ją błagać. Inez stała na uboczu, obserwując całą sytuację z boku. Szczególną uwagę zwracała na przyjaciółkę, po której spodziewała się, że zaraz zada atak. Była zmęczona i głodna, ale mimo to, z łatwością rozszarpała by wilczyce stojącą przed nią. Inez poczuła się słabo. Była lekkiej budowy, jeżeli brakowało jej jedzenia oraz doskwierał jej głód, jej organizm nie znosił tego dobrze. Wpatrywała się w błękitne oczy Indali, które zrobiły się szare. Wadera zatrzepotała łbem, i spojrzała w nie jeszcze raz - Nadal byłe szare. Malinowooka wilczyca znów poczuła, że nie włada nad własnym ciałem. Indali poruszyła się. Kierowała się w kierunku Miho, z wyszczerzonymi zębami - Miała zamiar ją zaatakować. Inez zaczęła się rozglądać. Wszystko było szare, wyblakłe. Czy z głodu i ze zmęczenia, robi się aż tak słabo? - Pomyślała. Miho zajęła pozycję 'błagającą', pokazując, że nie ma zamiaru walczyć z Indali. Chciała się z nią porozumieć, wiedziała, że w sile jej nie dorówna.
- Indali.. - Szepnęła Inez, po czym upadła na biały puch. Indali zatrzymała się, schowała zęby i odwróciła głowę w stronę przyjaciółki. Straciła przytomność, leżała teraz bez ruchu.
- Inez! - Krzyknęła wystraszona wadera, i ruszyła w jej kierunku. Zawisła za nią, i znieruchomiała. Spojrzała na swoją przyjaciółkę. Dopiero teraz zauważyła jej wystające żebra.Wciąż przemierzały lasy i polany, nie ważne, czy była burza śnieżna, czy świeciło słońce. Dopiero teraz to wszystko do niej dotarło. Gdy ona, nie zawracając jej wyglądem swojej uwagi prowadziła przez tyle dni, nie czując potrzeby szukania schronienia ( Według Indali, wystarczyła zwykła sosna, by się pod nią przespać ), nie czując potrzeby polowania na większą zwierzynę by nakarmić towarzyszkę, Inez traciła na wadzę, jak i w siłach. Miliony myśli przepływały przez jej głowę, odcinając się od chwili obecnej. Wiedziała, że to przez nią, Inez była bliska śmierci z wyczerpania. Dlaczego więc ona sama tak nie wyglądała? Indali była porządnej budowy. Miała masywne łapy, po rodzicach - Jakby stworzona do długich podróży i wędrówek, dzięki genom wytrzymałości. Inez była delikatna, koścista i ... Za słaba, by przetrwać tyle dni bez pożywienia.
- Co ja zrobiłam.... - Wysapała niemalże niesłyszalnie.
Miho stanęła przy siostrze, spojrzała na leżącą waderę. Syknęła, spostrzegając jej odchudzone ciało.
- Jak stała, to nie było tak widać... - Szepnęła w stronę Indali.
Indali spojrzała na wilczycę stojącą obok, a z jej bladoniebieskiego oka, wypłynęła łza.

wtorek, 18 grudnia 2012

Biały Puch, Śnieg, Zaspy...- Cz.19

Inez otrzepała się porządnie. Cała była przemoczona.
- Ale mnie urządziłaś... - Jęczała uśmiechnięta. Indali z trudem powstrzymywała śmiech. Kiedy Inez doprowadziła się do porządku, poszły dalej. Aby się nie przeziębić, Inez po drodze wylizywała swoje futro, doprowadzając go do sucha.
     Jedyne dźwięki jakie były słyszalne to te, które wydawały wilczyce - sapanie i stąpanie po zaspach śniegu. Znowu zrobiło się ciemno, a niebo było zasłonięte przez korony drzew. Doszły do miejsca gdzie śniegu było jeszcze więcej, a sięgał on już prawie do kolan, więc chód był jeszcze trudniejszy. Stawiając każdy krok, biały puch trzaskał im pod łapami, a z pyska wydobywała się jasna para. Robiło się bardzo chłodno, mróz zaczynał kłóć po łapach, sprawiając wielki ból. Wchodząc na wyższe stopnie doliny, śniegu było mniej, lecz nadal na tyle dużo, by utrudniać marsz.
Wilczyce zamilkły, i szły w ciszy, aż doszły do zamarzniętego jeziora, przy którym stała dorodna sarna, rozkopująca lód nad jeziorem. Może chciała się napić, ale wyglądała, jakby sprawiało jej to frajdę. Mimo braku sił, zmarzniętych łap i warstwy śniegu na grzbietach, wadery upolowały łanię. Posilały się kilkadziesiąt minut, a później - Już z większym zapasem energii - ruszyły dalej. Nastał zmierzch, z szarego nieba zaczął mocniej sypać śnieg, zapowiadało się na bardzo ciężką noc. Inez zaczęła się rozglądać zaniepokojona, nie poznając niczego co ich otaczało.
- Gdzie jesteśmy? - Zapytała Inez, oczekując odpowiedzi, której jednak nie dostała. Indali kroczyła dalej, a druga wadera snuła się powoli za nią.
Nastała noc. Łapy wader były przemęczone, tak jak ich cały organizm. Nie rozmawiały w ogóle, szły w ciszy aż do wzgórza, kiedy usłyszały donośne wycie. Obydwie uniosły łby, i wystawiły uszy. Starając się rozpoznać wycie, podeszły bliżej pagórka, na którym ukazała im się się jasna wilczyca.
- Super, towarzystwo. - Powiedziała nieuprzejmie Indali, kierując słowa do nieznajomej wilczycy.
- No, no, no... Toka. I .. jak ci tam? - Zapytała nieznajoma.
- Chodźmy, zignoruj ją. - Powiedziała podirytowana Indali, pokazując gestem Inez, aby się ruszyła.
- Ej ... Toka, czekaj! - Krzyczała, podchodząc do wader.
- Znasz ją? - Szepnęła Inez, wpatrując się w przyjaciółkę.
- Nie, no chodź. - Ciągnęła.
- Siostry nie przywitasz?! - Zaśmiała się złośliwie jasna wadera.
- Siostra? - Wybałuszyła oczy Inez. - Ty masz siostrę? Czemu nie mówiłaś? - Pytała.
- Bo nie mam! - Warknęła rozzłoszczona. Inez spojrzała na nią błagalnym spojrzeniem. - A przynajmniej ... Nie chcę mieć. - Dodała.
- Toka, Toka, Toka... Znalazłam Cię! - Śmiała się.
- Miho, spadaj stąd. Po co przylazłaś? Przyjaciół szukasz? - Zaczęła warczeć głośno Indali.
- Ej... Przestań być wredna. - Powiedziała Miho. - Choć raz na kilka lat.
Indali jednym sprawnym skokiem rzuciła się na waderę stojącą przed nią - Upadły na ziemię, a zaskoczona wadera zaczęła skomleć, po nieudanej próbie oswobodzenia się z uścisków Indali.
- Indali! - Krzyknęła rozczarowana Inez, ruszając w kierunku przyjaciółki. - Zostaw ją, przestań robić przedstawienie!
Indali wystawiła kły, po czym spojrzała na waderę leżącą pod nią.
- Spadaj stąd. - Wilczyca zeskoczyła z siostry, i ruszyła wolnym krokiem w stronę Inez.
Miho wstała i otrzepała się ze śniegu.
- Eh... Indali? Od kiedy Cię tak zwą?
Indali wrogim spojrzeniem odpowiedziała na to pytanie, po czym ruszyła w dalszą drogę, nie sprawdzając, czy jej najdroższa przyjaciółka idzie za nią, czy nie.

czwartek, 29 listopada 2012

Przyjaźń Nigdy Nie Umiera - Cz.18

Inez otworzyła oczy. Nie wiedziała co się dzieje, czy Delgado nadal gdzieś stoi. Pierwsze co zrobiła, to wzięła głęboki oddech. Nie czuła odoru. Nie czuła spalenizny. Rozejrzała się obok siebie. Leżała tuż obok jej towarzyszka, Indali. Leżała bez ruchu, jednak oddychała. Odetchnęła z ulgą. Z każdym oddechem bolało ją gardło i płuca - miała je bardzo podrażnione. Jej oddech już nie był cichy jak wcześniej - Dyszała głośno, mimo, ze nie chciała. Ciągle patrzyła na Indali.
- Hej, Indali.. - Wycharczała. Jej głos ją przeraził. Był taki... Szorstki. Odchrząknęła - Indali.. - Już lepiej. Był znów delikatny, jak kiedyś. Druga wadera otworzyła ślepia. Gdy Indali zobaczyła swoją przyjaciółkę, podniosła łeb błyskawicznie, i polizała ją w nos.
- Żyjesz... Przeżyłaś... - Powtarzała szczęśliwa.
- No, przeżyłam. Ale chyba niewiele brakowało... - Zaskomlała Inez.
- O matko... - Szepnęła Indali. Inez podniosła łeb, spoglądając na przyjaciółkę. Wpatrywała się na coś, co było za Inez. Wadera więc szybko odwróciła głowę. Zobaczyła, że polanka na której były oraz drzewa na niej, są doszczętnie spalone. Mimo, że była zima, śniegu po łapy, wszystko dookoła było czarne, a po śniegu ani śladu. Nawet one leżały na spalonej trawie, które tkwiła pod warstwą śniegu - Co on zrobił...
- Zniszczył taką ładną polane.. Prawie nas zabił.. Straszył nas, i nawiedza... Przesadza już! - Powiedziała zezłoszczona Inez podnosząc się powoli.
- To było dopiero ostrzeżenie...
- Ostrzeżenie? Super. Ciekawe co czeka nas za tydzień.
- Dlatego nie będziemy zwlekać. Idziemy szukać.
- Ale czego?! Nie wiemy nic kompletnie o tym dniu, w którym wybuchł pożar. Nic...! - Krzyczała Inez.
- Czegokolwiek! Jeżeli nic nie będziemy robić, zabije nas... - Indali poczuła się bezsilnie. Wiedziała, że wiele zdziałać nie mogą, ale wiedziała też, że jeżeli nie zaczną robić cokolwiek, basior zabije je obydwie. - Robimy tak: Ruszymy w głąb lasu. Będziemy pytać różne watahy, szukać u innych pomocy. Może ktoś z nich coś wie.
Po Inez wyraźnie było widać, że nie jest zachwycona tym pomysłem.
- Inez... Nie mamy wyboru... - Powiedziała Indali, spoglądając w malinowe oczy przyjaciółki.
- Wiem. - Uśmiechnęła się - Trzeba się pozbierać. Zostawić to za sobą, i zrobić to, to trzeba. Odnajdziemy winowajce, który musi być gdzieś w tym lesie, skoro on nam każe go szukać, a potem założymy razem z Tristanem i Saku watahę, prawda? - Uśmiechnęła się jeszcze szerzej.
- Jasne. - Odwzajemniła uśmiech Indali. Wadery ruszyły powoli przed siebie, z uśmiechami na pysku - I będziemy się częściej myć.
- Huh... To jest pewne! - Zaczęły się śmiać.

Wadery szły wolnym, spokojnym krokiem, przez całą drogę rozmawiając i się śmiejąc.
- Szkoda, że musiałyśmy zostawić Tristana i Saku - Powiedziała Inez. Znów za nimi zatęskniła.
- No, szkoda... Polubiłam Saku...
- A Tristana? - Zapytała cicho Inez, jakby nie chciała, by Indali słyszała jej pytanie.
- Oh, Inez, Inez... Nie możesz sobie znaleźć innego basiora? Mądrzejszego? Rozsądniejszego? Który cię nie zostawi, gdy go najbardziej potrzebujesz...?
- Nie, nie mog... Mogłabym, ale go lubię. Tak jak ty lubisz Saku.
- Ale ja traktuję Saku jak przyjaciela. Nie chcę z nim tworzyć związku... - Mówiła spokojnie. - Chyba...
- No widzisz. Po raz pierwszy ktoś patrzył na mnie, tak jak Tristan. Pokazał mi wspaniałe miejsce, w którym spędziłam z nim wspaniałe chwile... Chciałabym z nim stworzyć stado. Takie prawdziwe.
- Zapomniałaś, że miałyśmy żyć same, na własną łapę? Wiesz.. Takie.. Dwie wilczyce, odważne i żyjące na przekór całemu światu! - Zaczęła się wygłupiać. - W końcu Indianie nas na takie wychowali. No dobra, tej odważnej cechy u ciebie nie wykształcili...
Inez spojrzała na nią krzywo.
- Eeej! - Szturchnęła ją. - Jestem odważna. - Powiedziała dumnie.
- Indali, idzie Delgado, nie chcę tutaj tak sama.. - Naśmiewała się żartobliwie z przyjaciółki Indali - Robi się chło..
- Dobra, daj spokój. - Zwiesiła łeb - Czasami ma się te chwile słabości...
- Dobra, dobra. Nie tłumacz się, Tridin. - Inez spojrzała na nią zaskoczona.
- Skąd ty...
- Samana tak do Ciebie powiedziała. Skąd to imię, w ogóle? Nie byłaś od zawsze Inez? - Uśmiechnęła się zadziornie, szturchając waderę.
- Nie, wyobraź sobie, że nie. - Powiedziała dumnie. - Rodzice mnie tak nazywali... Ale po odejściu, Indianie nadali mi nowe imię.
- No, Indianie mają gust. - Inez się zatrzymała.
- Ej, jakiś problem? Nie podoba Ci się moje imię?!
- Nie, nie! Nie to mi chodzi... - Ruszyły dalej - Wiesz... Dobrali imię idealne do Ciebie.
- Toka też nie jest złe. W ogóle... Ty jesteś Toka, czy Indali?
- Imię od Indian, od mojego plemienia, to Indali. Jednak miałam humorki, i napadałam na inne wioski. Między innymi na twoje - Uśmiechnęła się pokazując zęby - A za te napaści, porwania i " Krwawe walki ", z których zawsze wychodziłam jako ta lepsza, dostałam nazwę Toka. Może i wzbudzałam u niektórych Indian strach i urazę, ale nie przeszkadza mi to. Pasuje do mojego charakteru.
- Taaak, bardzo! - Zaśmiała się. - Moi Indianie ci nie wybaczą, że mnie teraz im porwałaś! Haha. - Zaczęła żartować.
- Śmiej się, śmiej. Gorzej, jak cię zjem! - Wadera szturchnęła przyjaciółkę tak, że zaskoczona spadła do rzeki, płynącej obok. - Albo najpierw cię przypadkiem utopię... Chodź tu! - Ruszyła w stronę przyjaciółki, pomagając jej wyjść z wody.

Ostatni Oddech - Cz. 17

Wadery biegły całą noc - Nie tak, jak przypuszczała Indali. Zaczynało się rozjaśniać, gdy samice dobiegły do kamiennej ściany, z której nie tak dawno jedna z wader zaliczyła dość poważny upadek, z którego jednak szybko wyszła zdrowo.
- Jesteśmy - Odetchnęła z ulgą Indali. Wadery nie czuły łap, doskwierało im pragnienie i głód, przez ten długi bieg. - Dobra, kładź się spać. - Powiedziała troskliwie do Inez.
- A ty? - Zapytała ziewając i układając się na jednej ze skalnych półek, na którą jeszcze miała siłę wejść.
- Też się położę, nie martw się. - Uśmiechnęła się Indali - Nie dałabym rady stać na warcie.
Indali położyła się się obok przyjaciółki, wtulając się w jej miękkie futro. Inez podniosła aż łeb, spoglądając zaskoczona na Indali. Po raz pierwszy dobrowolnie się do niej przytuliła. Położyła pyszczek na jednym z głazów, i zasnęły obydwie.
~~
- Indali... - Szeptała Inez. - Indali, zbudź się... Szybko. Indali, no. - Wadera zaczęła szturchać swoją przyjaciółkę, próbując ją zbudzić. Samica dobrze wiedziała, że ją woła, jednak mimo to była tak bardzo zmęczona, że nie miała sił się podnieść.
- Daj pospać. - Wycedziła zaspana.
- Indali... - Ciągnęła.
- Wiem jak mam na imię. - Powiedziała rozdrażniona, że wadera przerwała jej sen. - Co jest?
- Mgła. Znowu. Idzie Delgado, boję się tak sama... - Szturchała nadal śpiącą waderę. - No wstawaj. Ty z nim się lepiej dogadujesz...
- Dzięki. Rozumiem, że to komplement? - Powiedziała podnosząc się, i otrzepując z piachu. Było już od dawna jasno, a nawet zaczynało się robić szarawo, jak to w zimie. - Dobra. Gdzie jest?
- Nie wiem, ale się zbliża. Zrobiło się chłodno, i ta mgła... - Mówiła lekko zestresowana.
- Inez... Jest zima. Chłód i mgła to nie nowość. - Powiedziała patrząc ukosem na towarzyszkę. - Obudź mnie jak na serio będzie się zbliżał. - W tym momencie Indali znów położyła się na skale.
- Indali! - Pisnęła cicho Inez. - Dzięki, wiesz? - Wadera powtórzyła czynność po samicy i również położyła się obok niej, wtulając się w jej futro. Przytknęła nos do jej karku, po czym otrzepała łbem.
- Jeju... Ale śmierdzisz. - Powiedziała ze wstrętem Inez, zabierając pysk od towarzyszki.
- Dzięki, zawsze miło mi to słyszeć. - Odpowiedziała z sarkazmem Indali. - Idziesz spać czy będziesz mi wypominać, że śmierdzę?
- Dobra, wyba... - Indali znów poczuła ten smród, przybliżając się do Indali. - Nie no, nie mogę. - Samica podniosła się, odsuwając się ze wstrętem od wadery. - Ale ty cuchniesz!
Indali podniosła się, odwracając w stronę Inez.
- Możesz przestać? Od kiedy taka wrażliwa na zapachy się zrobiłaś?
- Przepraszam, Indali... Ale naprawdę.. Oddychać się nie da.. - Samica zaczęła kichać, oraz łapiąc głębokie wdechy, jakby brakowało jej powietrza.
- Inez! - Krzyknęła rozzłoszczona Indali. - Może jeszcze zacznij się dusić?!
- Ale Indali.. - Inez zaczynała się jakby dławić powietrzem - Nie czujesz tego?.. - Zaczęła kaszleć.
- Ine... - Nagle wadera również poczuła dziwny odór, jaki krążył w powietrzu. Smród się nasilał, coraz trudniej było czerpać powietrze. - Oh.. Rzeczywiście.. Ale śmierdzi... To ode mnie tak jedzie? Przecież nurkowałam ostatnio w tej rwącej rzece...
Inez zaczęła się dusić. Powoli zaczynało brakować jej oddechu, ciągle kaszlała.
- In... dal.. Ind.. - Krztusiła się samica, próbując zawołać przyjaciółkę. - Co się ... Co się dzieje?! - W końcu krzyknęła.
- Nie-e wie-em... - Zaczęła kaszleć. - Śmie-erdzi jak... Spalenizna... Palo... one futro?! - Zaskoczona zapytała. Mgła się tak nasiliła, że wadery ledwo się widziały. Inez brakowało powietrza, w końcu nie wytrzymała i spadła ze skalnej półki, kilka metrów na ziemię.
- Inez! - Krzyknęła przerażona. Nagle, kilka metrów nad nią, na jednej ze skał stanął Biały wilk. Te rany... Te blizny... Przypalone futro...
- Delgado! - Krzyknęła Indali. Basior stał dumnie, i patrzył na nią zezłoszczonym wzrokiem. Jego złote oczy były jeszcze bardziej złociste, niż zazwyczaj. Patrzyły na nią srogo, wywołując u niej na karku dreszcze.
- Co ty wypra... - Znów zaczęła kaszleć i się dusić - Co ty wyprawiasz?! - Krzyczała zezłoszczona.
- Zapomniałaś o Mnie. Zapomniała ona o Mnie. Jak mogłyście mnie tak znieważyć?!
- Nie zapomnia-a... Za... Zapomniały-yśmy... - Próbowała wydusić z Siebie wadera. - Były prble.. my..
- Od tego nie ma wymówki. Powinnyście od razu szukać winowajcy, tak, jak mówiłem. A wy byłyście zajęte tymi żałosnymi basiorami. - Powiedział z kpiną.
- Odczep si... Od.. - Indali traciła powoli przytomność... Inez leżała na ziemi, bez ruchu. Wadera bała się, że jej przyjaciółka już może leżeć tam martwa. Spojrzała znów na basiora. Nadal stał dumnie niczym król, który jest proszony o łaskę. Nie widziała go już dokładnie. Mgła była taka gęsta, a w oczach robiło jej się ciemno. - Znajdziemy. - Odpowiedziała, po czym upadła na ziemię, obok Inez.

Podróży ciąg dalszy - Cz.16

Inez do końca dnia siedziała cicho, w samotności. Nie mogła uwierzyć, że kiedy chciała odejść, Indali jej nie próbowała zatrzymać. Że Tristan nie chciał jej zatrzymać, że musiał to zrobić Saku. Może rzeczywiście dziś była zbyt humorzasta? Ale co z tego, przecież każdy ma czasem zły dzień - Biła się z myślami. Położyła się spać, choć miała już dość tego lenienia się. Cały dzień przespała, a teraz znów położyła się w rogu, i to kontynuowała.
Indali leżała na boku przed jaskinią, przeciągając się co chwilę. Saku włóczył się wokół jaskini, jakby szukał szczęścia. Chyba nie robił tego w żadnym konkretnym celu. Tristan wpatrywał się w ciemną wilczycę leżącą kilka metrów od niego. Podziwiał ją za swoją upartość i nienawiść do niego. Spojrzał na Inez. Znów spała, ale nie miał ochoty dziś z nią rozmawiać. Zostawiła go rankiem, bez jakiegokolwiek poinformowania. Indali spuściła łeb, przymykając oczy.
- Idź spać do jaskini, zmarzniesz zaraz. Robi się chło..
- Zamknij się, dam sobie radę. - Odpowiedziała Tristanowi srogo Indali. Tristan się uśmiechnął, i spuścił łeb.
- Jak się przeziębisz, Saku będzie winił mnie. - Dodał żartobliwie.
- Weź, zajmuj się Inez, co? - Mówiła nadal leżąc z zamkniętymi oczami.
- Eh.. - Westchnął.
- Co? - Zapytała wadera, otwierając jedno oko, którym spoglądała na wilka.
- Dziś chyba nie chce ze mną rozmawiać. - Spojrzał na wilczycę śpiącą w jaskini - Takie mam wrażenie.
Indali chciała ją wytłumaczyć, jednak przypomniała sobie szybko, z kim rozmawia. Znów zamknęła oczy i starając się wyglądać na znudzoną, dodała:
- To już nie moja sprawa. - Ziewnęła. Basior znów się uśmiechnął na widok jej przedstawienia. Zza jaskini właśnie przywędrował wolnym krokiem Saku.
- Już się nałaziłeś? - Zapytał uśmiechnięty Tristan.
- Tak... Sprawdzałem, czy nie ma w pobliżu żadnych obcych wilków. Godzinę temu wyczułem jakieś dwa, trzy... Chyba samce. Dość spore. - Indali otworzyła oczy, i podniosła gwałtownie łeb. Spojrzała na Inez, upewniając się, że śpi. Basiory? Od Samany? - Myślała.
- Nie wiesz, jak wyglądali? - Zapytała zaniepokojona wadera.
- Nie.. Nie wiem.. - Odpowiedział, jakby zaskoczony pytaniem. - Zapach jakiś... Znajomy. Jakaś wataha stosunkowo blisko od nas chyba tak pachnie... - Oczy Indali zrobiły się jak szklane.
- Cholera. - Wysyczała, i ruszyła do jaskini. - Inez! - Krzyczała.
- Co się dzieje? - Tristan podniósł się, i wraz z Saku zrobili kilka kroków w ich stronę.
- Szukają nas. Jakby co, nie widzieliście nas. W ogóle, nigdy nie rozmawialiśmy. Inez! - Budziła nadal waderę. Inez otworzyła zaspane oczy, spoglądając na samice.
- Co jest? - Zapytała jednocześnie ziewając.
- Samana. - Odpowiedziała.
Inez słysząc to imię, wybałuszyła oczy, spoglądając na Indali.
- Co? Ale jak? Przecież.. Ona? Tutaj? - Pytała przerażona.
- Nie zupełnie. Basiory od niej. Szukają nas... Saku ich wyczuł. Mamy problem.. Wyczuli nas. Na pewno. Wiatr dziś wiał przez cały dzień... Nie ma możliwości, by nasz zapach do nich nie dotarł. Mogą nawet zaraz się tu zjawić, coś tak czuję. Myślisz, że są do tego zdolni?
- Słuchaj... Odwaliłyśmy im ostatnio taki numer, że za moment może ich tu być nawet 20. Czemu wcześniej nie powiedziałaś? Teraz mogą zrobić krzywdę Tristanowi i Saku... - Powiedziała z wyrzutami.
- Ale o kim wy mówicie?... - Zapytał Tristan, przerywając rozmowę Waderom.
- Dopiero przed chwilą się dowiedziałam. - Odpowiedziała Indali, pomijając pytanie Tristana. - Idziemy. - Dodała.
- Co? Tok.. Indali - Poprawił się Saku. - O czym ty mówisz? - Wydać było, że jest zdenerwowany. Indali spojrzała na niego. Zrobiło jej się go żal, ale nie mogła go w to mieszać.
- W dodatku, zapomniałyśmy o naszym... " Krwawym Problemie " - Przypomniała Inez.
- O nie.. Rzeczywiście.. Szukałam go ostatnio.. Zamiast niego znala.. - Przerwała. Po co miała teraz opowiadać o dziwnym basiorze, który na nią natrafił? Nie było czasu. Nie było tam bezpiecznie.
- Szukałaś? - Zapytała zaskoczona. - Tristan.. - Zmieniła temat, spoglądając na basiora. - Musimy na jakiś czas odejść stąd.. Jeżeli pojawią się jakieś wilki, które będą nas szukać - Nie znacie nas, pamiętajcie. Unikaj kłótni i awantur. Dziękuję za wszy..
- Długo jeszcze? Inez, pora ruszać. - Pospieszała Indali. Wadera podeszła do Saku. Patrzył na nią z wyrzutami. Nie rozumiał jej zachowania, w dodatku nie chciała mu nic wyjaśnić. Polizała go w nos, po czym spojrzała w jego piękne oczy. Opuściła łeb, i się odwróciła. - Na razie. - Rzekła, uniosła dumnie głowę i ruszyła pędem przed siebie. Inez również polizała w nos Tristana, i ruszyła przygnębiona za Indali. Odwróciła się po raz ostatni - Basiory nie biegły za nimi. I dobrze. I tak za dużo z nimi czasu spędzili - Na pewno choć trochę nimi pachną. Odwróciła głowę naprzeciwko siebie. Indali wkładała wiele sił w bieg, Inez ciężko było jej dorównać, przed chwilą się przecież dopiero obudziła.
- Najpierw Duch czy zmylenie watahy Samany? - Zapytała kremowa wilczyca.
Indali chwilę się zastanowiła, po czym odpowiedziała:
- Odbiegnijmy w miarę daleko, aby nas szybko nie znaleźli. Potem zaczniemy tropić Delgada.
- Delgada?
- Tak... Saku opowiadał mi dziś trochę o historii tego lasu. Powiedział, że nasze plemię.. To znaczy.. Moje " byłe " plemię, wierzy w boską moc Delgada - Wilka, który 6 lat temu oddał życie w pożarze dla swojego stada. - Opowiadała zdyszana. - I jeszcze jedno.
Inez wpatrywała się w towarzyszkę, czekając na ciąg dalszy.
- Byłam pewna, że moi rodzice spłonęli w tym lesie.
- No...
- To niemożliwe. - Inez spojrzała zaskoczona na Indali.
- Ale.. Jak?..
- Musieliby zginąć 6 lat temu. A ja mam obecnie 3 lata. - Dodała. Inez chwilę zaczęła się zastanawiać. Indali miała racje, to było niemożliwe. Jak wcześniej mogła przegapić ten fakt?
Księżyc świecił wysoko na niebie, oświetlając drogę waderom.
- Biegniemy tam, na wprost. Powinnyśmy dobiec do skalistych wzgórz. Niedaleko nich spadłam z kamiennej półki... Mimo tego, miejsce wydaje się być bezpieczne. Tam zaczniemy szukać naszego kochanego stada widmo - Powiedziała Indali, z uśmiechem na pysku.
- Już się nie mogę doczekać - Odpowiedziała wadera, zaczynając się śmiać.

wtorek, 27 listopada 2012

Odrzucona? Cz.15.

Inez obudziła się koło Tristana. Spojrzała na niego i po cichu się oddaliła. Wskoczyła na obalony pień i przeszła na drugą stronę rzeki. Zbliżała się do swojego domu. Zastanawiało ją to czy Indali już tam jest. W końcu Saku ich nie szukał. Chyba, bo raczej nie zna tego cudownego miejsca. Obejrzała się i ujrzała Tristana. Szedł za nią powoli. Nie miał wesołej miny, w końcu mógł pomyśleć ,że ona sobie tak po prostu od niego uciekła. Zatrzymała się na chwilę ,by on jej dorównał, ale samiec nie przyspieszył. Wręcz przeciwnie - Szedł jeszcze wolniej. Poirytowana wadera z wysoko uniesioną głową poszła dalej. Zaczęła potykać się o kamienie ,a także własne łapy. Gdy była zła szła szybko przed siebie, nie patrzyła pod nogi, była całkowicie rozdrażniona. Doszła do jaskini, tam ujrzała uśmiechającą się Indali i szczerzącego się Saku. Inez obserwowała ich bardzo krótko po czym z wyniosłą miną weszła w głąb groty. W domu zrobiło się jakby ciszej, Indali nawet nie szeptała do Saku. Inez patrzyła na nią z ukosa ,a potem położyła się i przymknęła powieki.Wyczuła ciepło obok siebie. Tylko kto to? Indali? Saku? A może Tristan już wrócił? Długo się nie zastanawiała. Otworzyła powieki i ujrzała Indali siedzącą obok niej.Wadera jakby się zastanawiała co powiedzieć. Otwarła pysk ale nie wydała żadnego dźwięku.
- No więc... - Zaczęła niepewnie. Znowu umilkła. - Przepraszam za moje zachowanie. Na prawdę nie chciałam cię tak urazić.
Ale Inez nie reagowała. Patrzyła w jeden punkt i ani myślała spojrzeć na swoją przyjaciółkę.
- Hm... Zgoda? - Spytała zniecierpliwiona wilczyca. Znowu cisza. - Ah, to tak... Teraz nie będziesz się do mnie odzywać?! -Podniosła głos i gwałtownie wstała. - Jak sobie chcesz! - Powiedziała i poszła w kierunku Saku. Wtedy do jaskini wszedł Tristan. Inez położyła głowę między łapy i patrzyła na niego błagalnymi oczyma. O dziwo, basior podszedł do Indali i Saku. Obraził się? No ale o co! Przecież po prostu poszła do groty, nie chciała go budzić... Pół dnia przespała. Wstała i poszła w kierunku wyjścia. Spojrzała na Saku, a potem wyszła z jamy. Basior poszedł za nią.
- Mówili coś o mnie? - Szepnęła.
- Tristan, że go zostawiłaś ,a Indali ,że już nie chcesz się z nią przyjaźnić.
- Ale to nie jest prawda!
- Zostawiłaś go w lesie, potraktowałaś jak zabawkę... - Saku mówił bardzo spokojnie. - Tak wiesz, na chwilkę. Znudził Ci się?
- Nie chciałam go obudzić. - Wysyczała.
- A Indali? Ją jak potraktowałaś?
- A jak ona traktowała mnie i Tristana? Przecież ja nie powiedziałam ,że się z nią nie zamierzam godzić.
Saku spojrzał na nią z ukosa. Uśmiechnął się lekko.
- Sama sobie robisz wrogów.
- Oh, i chyba jesteś kolejnym.- Inez wstała i poszła z powrotem do jaskini. Znowu poszła spać. Co innego mogłaby robić? Obudził ją zapach sarny. Cała ''wataha'' jadła. Próbowała sobie wmówić ,że nie jest głodna, ale burczenie w brzuchu jej w tym nie pomagało. Kiedy skończyli Tristan spojrzał na nią, jakby jednak było mu jej żal i przyniósł jej kawałek mięsa. Zjadła, była strasznie głodna. Podziękowała mu cicho i wyszła po raz kolejny z jaskini.
- Wracam do Indian. - Powiedziała sama do siebie.
- Nigdzie nie idziesz. Zostajesz tutaj.- Zatrzymał ją Saku.

niedziela, 25 listopada 2012

Kolejne Zaskoczenie - Cz.14

- Przestań się tak zachowywać. Musisz zrozumieć, że się kochają. - Bronił przyjaciela Saku. Indali spojrzała na niego, ze złością w oczach. Podeszła do niego błyskawicznie i warknęła:
- Kocha? Kocha ją, tak?! Jasne! - Krzyczała na basiora. - Co z tego, że zostawił ją. Co z tego, że to ja z nią byłam. Ale ona i tak go " kocha " ! - Mówiła donośnie. Usiadła. Saku na moment jakby zamarł, po czym usiadł naprzeciwko jej.
- Mam już dość... - Dodała załamana.
Na chwilę zapanowała cisza. Jedyna co było słychać, to oddech i bicie serca wilków.
- Coś wymyślimy. Obiecuję. - Zapewnił basior, uśmiechając się delikatnie. Indali podniosła się, zaczynając iść szybkim chodem na północ.
- A tym razem gdzie idziesz? - Zapytał zaskoczony.
- Wracaj do domu.
- No jasne.. - Rzucił pod nosem. Indali odwróciła się w jego stronę.
- Mówię poważnie. Idę kogoś znaleźć, musisz pilnować z tym drugim Inez. To pilne. No leć! - Krzyknęła.
Basior nie wiedział co ma robić. Chciał iść za przyjaciółką, lecz chciał spełnić jej prośbę.
- Dla mnie. - Dodała, odwróciła się i uciekła. Wilczur zdecydował się na powrót, zgodnie z prośbą Samicy.
- Uważaj na... - Próbował wyjąkać, lecz Wadery od dawna przy nim nie było. - .. Siebie.
Indali biegła co sił, łapiąc trop innych wilków, a po chwili je gubiąc. Rozglądała się dookoła. Wychyliło się właśnie słońce, którego promyki przebijały się przez warstwę gałęzi drzew i liści. Wyglądało to ładnie. Na tyle ładnie, że można było się zagapić na to niby zwykłe i całkiem normalne zjawisko. Zmieniła chód. Teraz szła kłusem, nadal szukając tropu, lecz było to bezowocne poszukiwanie. Po jej prawej stronie nadal był strumień, który się rwał w stronę, z której przybyła. Podeszła już powoli, bez pośpiechu do strumienia. Wiedziała, że jeżeli będzie się tak zatrzymywać, na pewno jej to nie ułatwi poszukiwań. Przeszła jej ochota na szukanie " krwawego " basiora, ale jeszcze bardziej nie miała ochoty wracać do domu, do Tristana. Była taka na niego zła, że nawet ciężko jej było nazywać to " domem ". Dom był wtedy, gdy razem z Indianami mieszkała w ich plemieniu, w ich wiosce. Dom był wtedy, gdy mieszkała razem z Inez w norze. Dom był nawet wtedy, gdy nocowały w opuszczonym pniu, na terenie Samany. Ale jej domem z pewnością nie jest ta jaskinia, w której jest on. Tristan. Indali uspokoiła się. Usiadła nad strumykiem, zaczynając rozmyślać o basiorze. Pamięta moment, w którym go spotkała. Jak podejrzanie ją obserwował. Rzuciła się na niego z zębiskami, wyczuwając od niego zapach Inez. Nigdy jej tego nie powie, bo się tylko zezłości, że go " dotknęła trochę mocniej, niż należy ". Wkurzył ją już wtedy. Ale musi go zaakceptować... Inaczej to się źle sko...
- Nie, nie ma mowy... - Powiedziała sama do siebie. Nie wiedziała, dlaczego pała do niego taką nienawiść. Przecież, ta sytuacja nie jest jeszcze końcem świata. Mimo tego, coś ją blokowało przed " zachęceniem się " do niego. Jej rozmyślenia zakłócił intensywny zapach. Zapach innego wilka, wywąchała zapachy, które zazwyczaj posiadali samotnicy. Cuchnęła jego sierść. Zapach jaki się unosił, to padlina, krew.. Błoto? Odchody. Obrzydliwe, ale do zniesienia. Wadera się nie odwróciła. Nadal miała Stoicki spokój. Wilk się zbliżał. Słyszała jego kroki, podchodził coraz bliżej. Gdy poczuła wreszcie jego oddech za sobą, zerwała się i rzuciła na wilka, który okazał się być dobrze zbudowanym basiorem.
- Czego? - Zapytała pokazując Swoje ostre kły. Basior nic się nie odezwał. Uśmiechnął się, i polizał wilczycę w nos. Zaskoczona momentalnie z niego zeszła i się otrzepała. Stała jak wryta i patrzyła się na wilka.
- No, znalazłem Cię. - Odpowiedział dumny wilk, po czym się podniósł. - Nawet nie wiesz, ile musiałem przejść, by Cię znaleźć! - Opowiadał uradowany.
- A my się znamy? - Zapytała zdezorientowana.
- Nie. Jestem Daco. Teraz już się znamy. - Uśmiechnął się. - Znaliśmy się już wcześniej... - Mimo, że Indali była zaskoczona całym tym zamieszaniem, nie czuła ani urazy, ani niechęci do wilka. Momentalnie poczuła się przy nim bezpieczna.
- A ja..
- Indali, przecież wiem. Nie zapomniałbym Cię nigdy! - Dokończył.
- A ty skąd to wiesz? - Pytała ciekawska.
- No przecież jesteśmy z jednego plemienia, kochana. Daco.. Pamiętasz? Twój starszy kolega.
Indali starała się sobie przypomnieć, czy naprawdę go kojarzy z plemienia, lecz nic jej jego pysk nie przypominał. Pamiętała - Był taki jeden, starszy... Ale był nieuprzejmy, arogancki, i chyba miał inne imię...
- Ta, coś mi to mówi. - Uśmiechnęła się. Starała się wyglądać jakby kojarzyła, jednak miała pustkę w głowie.
- Dobra, do zobaczenia! - Basior odwrócił się, i uciekł błyskawicznie. Indali stała, i patrzyła na odbiegającego wilczura. Teraz nie rozumiała już nic kompletnie z zaistniałej sytuacji.
- Dobra tam. - Szepnęła, i ruszyła do domu.

środa, 14 listopada 2012

Złość - Cz. 13

Inez wraz z Tristanem wrócili z dorodną łanią. Samiec wciągnął zdobycz do jaskini i położył. W tym samym momencie wrócili Indali z Saku. Samica była uśmiechnięta i wesoła ,ale kiedy ujrzała basiora wszystko się zmieniło.
- Jedzcie! - Zachęcał Tristan. - My już trochę zjedliśmy. Nie jesteśmy głodni. - Spojrzał wyczekująco na Indali. Ona odwróciła się tyłem do niego. Zaburczało jej w brzuchu, a echo obiło się o każdą ścianę w jaskini. Wkrótce potem wyszła z niej. Saku zaczął jeść, a Inez podeszła do Tristana.
- Idę do niej, zostań z Saku, dobrze? - Uśmiechnęła się lekko i nie czekając na odpowiedź pobiegła za przyjaciółką. Ujrzała ją kawałek dalej. Szła spokojnie przed siebie.
- Indali, czekaj! - Inez krzyknęła i przespieszyła. W końcu dogoniła waderę i stanęła tuż przed nią. - Co się dzieje?
- A co ma się dziać? - Burknęła. Nie podobało jej się to że Inez do niej przybiegła.
- Nie udawaj. Nie zjadłaś, i nie reagujesz na Tristana. O co chodzi? -Inez spojrzała intensywniej na przyjaciółkę.
- I co? To jakiś problem? Z resztą... Może lepiej już idź do niego.
 - Jaka ty jesteś... Uparta! - Wysyczała zdenerwowana Inez.
- A ty jaka jesteś? - Indali zaczęła wszystko okręcać, dodając rozzłoszczona.
- No proszę, jaka jestem? Słucham!
- Naiwna.Ta twoja łatwowierność cię za niedługo zgubi. Co, wyznał ci miłość? I pewnie mu uwierzyłaś?
- Tak, oczywiście... No bo mnie nikt nie może kochać, nie?!
- Inez, opętało cię?! Zakochałaś się w tym fałszywym.. - Ugryzła się w język. - On chciał cię zabić ,a ty teraz zamierzasz się z nim związać?! Mam dość.. - Wyburczała i pobiegła oburzona przed siebie.
- Jak ty.. Jak możesz?! Pominęłaś tylko to, że to Saku mnie atakował! - Inez wykrzyczała za oddalającą się samicą. Ta obejrzała się ,ale nie miało sensu prowadzenie dalszej rozmowy.
Inez wróciła do jaskini. Saku leżał i przyglądał się jej uważnie ,a Tristan siedział koło niego i dotrzymywał mu towarzystwa. Spojrzała na Saku zimnym spojrzeniem. Ten zdrętwiał.
- Co się dzieje? - Spytał lekko zdezorientowany. Samica nie zwróciła na niego uwagi. Podeszła do Tristana.
- Pobiegła sobie... - Szepnęła. - Bo jej zdaniem jestem bardzo naiwna i... Łatwowierna! - Podniosła głos i spojrzała na Saku. Wilk najprawdopodobniej przypomniał sobie zdarzenie gdy gryzł Inez po łapach ,by upadła. Spuścił łeb przepraszająco. Było mu wstyd, za swoja zachowanie.
- Gdzie pobiegła? - Dodał skruszony.
- Eh, nie pamiętam. Nie wiem co robić. - Przyznała, już spokojniejszym tonem. - Leć za nią. Toka czeka... Przyda jej się Twoje towarzystwo. - Rzuciła i wyszła z jaskini. Tristan podążył za nią. Ona go nie zauważyła i ruszyła pędem w kierunku jeziora. Tam usiadła na brzegu i zaczęła płakać. Cichy szloch uspokoił wszystkie zwierzęta ,które tam były. Poczuła czyiś oddech na swym karku. Gwałtownie się odwróciła i ujrzała Tristana. Uśmiechnął się łobuzersko ,ale szybko uśmiech zniknął. Zobaczył łzy w oczach.
- Ty płaczesz? - Wydusił z siebie.
- Nie. Udaje. - Rozkleiła się kompletnie. Tristan spojrzał na nią z troską.
- Co jeszcze ci powiedziała?
- Musimy o tym gadać? - Inez przypomniały się słowa jej przyjaciółki "Nigdy ... "
- Jasne, nie chcesz to nie musisz. - Uśmiechnął się lekko.  - Mogę cię jakoś pocieszyć?
- Możesz. - Uśmiechnęła się ,wstała i pognała przed siebie. Weszła na powalony pień . Basior podążył za nią, stając obok niej. Polizał ją czule w nos, uśmiechając się i czekając reakcji. Inez spojrzała na niego, i odwzajemniła gest. Położyli się, i przysnęli wtuleni.
Tymczasem Indali biegła przed siebie, powstrzymując się od łez. Zmarszczyła nos, przyspieszając jeszcze bardziej. Saku wyczuł jej zapach, podążał za nią, lecz biegła zbyt szybko, by ją na tyle dogonić. Po dziesięciu minutach już widział ją, jak biegła kilkanaście metrów przed nim.
 - Toka, czekaj! - Krzyknął zmęczony i zmartwiony jej zachowaniem. Przyglądał jej się uważnie.
Wadera nawet się nie odwróciła, pędząc przed siebie, mimo że słyszała krzyk basiora. Była tak zdenerwowana, że nie chciała swojej złości przelewać na swojego przyjaciela. Teraz sobie uświadomiła, że już to zrobiła, ale w stosunku do Inez. Znów jej ciało wypełniła złość, tym razem na siebie. Po paru minutach dobiegła do tej samej nory, w której nocowała kilka dni wcześniej z Inez. Weszła do niej. Rozglądnęła się, wyszła znów i zaczęła wąchać przemarzniętą ziemię. W tym czasie, Saku już do niej dobiegł.
- Ej... Co się dzieje? - Zapytał zadyszany. Indali znów go zignorowała węsząc dalej. - Toka, zadałem pytanie. - Ciągnął dalej.
- Na imię mam Indali. Toka to przeszłość. - Podniosła łeb i warknęła.
- Nie, to nie przeszłość. Od wczoraj znów jesteś Toką, mimo, że jeszcze wcześniej nie byłaś.
Indali spojrzała na niego z wyrzutami.
- Daj mi spokój - Dodała.

wtorek, 13 listopada 2012

Uczucia - Cz.12

Nastał ranek. Mimo, że było już dość późno, było jeszcze szarawo - Skutki nadeszłej zimy. Inez właśnie się obudziła, otworzyła lekko ślepia i mocno się wyciągnęła. Poczuła, że może już ruszać łapami, i nie sprawia jej to bólu. " Jest! " - Pomyślała. Czuła, że ten dzień będzie dniem dobrym, skoro się tak dobrze zaczyna. Podniosła się cała, otrzepała z paprochów, gdy usłyszała głos Indali:
- Nie wierzę! Ale na wodza? Haha! - Śmiała się. Obok niej stał Saku, z którym tak zachłannie rozmawiała. Inez podeszła trochę bliżej, i usiadła, nasłuchując z czego jej przyjaciółka tak chichocze.
- No, poważnie. A czemu by nie? - Odwzajemnił śmiech basior.
- Hm... No nie wiem. Może dlatego, że na wodza się nie sika? - Znów wybuchła śmiechem, tym razem głośniej i donośniej. Inez słysząc to, mimowolnie również się uśmiechnęła, wyobrażając sobie Saku załatwiającego swoje potrzeby na wodza plemienia Indian.
- Nie miałem wyjścia, uwierz. Gdyby ta cała ceremonia tyle nie trwa...
- Jestem. - Odezwał się głos Tristana. Wszystkie trzy łby spojrzały w jego stronę. Inez dopiero teraz zauważyła, że go nie było. Ciekawe gdzie był .. - Zadała sobie pytanie w tym momencie. Indali gdy go spostrzegła, momentalnie przestała się śmiać, a jej szeroki uśmiech zniknął z pyska. Spojrzała na kamienia leżącego przed nią, i tam wbijała wzrok.
- A gdzie w ogóle byłeś? - Zapytała w końcu Inez. Saku i Indali odwrócili gwałtownie pyski w jej stronę, będąc zaskoczeni, że już nie śpi. Przed chwilą jeszcze jej nie słyszeli. Tristan spojrzał na Indali badawczym wzrokiem. Zauważył nagłą zmianę w jej nastroju, gdy go zauważyła. Już miał odpowiedzieć na pytanie wadery, gdy przerwał mu w tym Saku:
- Co tak długo? - Spytał przerywając niezręczną ciszę.
- Wiesz jak to Nero. Trochę to musiało potrwać. - Odpowiedział spokojnie.
- Ale gdzie byłeś? Kto to ten " Nero " ? - Dopytywała ciekawa Inez. Poczuła nagle, że staje się nachalna, jednak mimo tego podeszła w stronę basiorów. Chwila minęła, a Inez wraz z Saku stali u boku Tristana. Indali nadal siedziała w tym samym miejscu, starając się ignorować głos basiora. Nie miała zamiaru podchodzić do basiora, który jeszcze poprzedniego dnia był obojętny na los jej największej przyjaciółki. Tristan spojrzał znów na Indali, oczekując jej reakcji. Nie odczekał się byle przywitania, lecz wadera podniosła się, spoglądając na niego przez dwie sekundy, po czym ruszyła do jaskini. Tristan znów spojrzał na malinowooką waderę.
- Nie ważne. - Uśmiechnął się. - Innym razem opowiem.
- Dobrze. - Odpowiedziała już nienachalnie samica.
- Idziemy na polowanie? - Zapytał Tristan, pytanie kierując w stronę Inez.
- Jasne! - Odrzekła uradowana. - Indali? - Dodała - Idziesz z nami?
Wadera wychyliła się z jamy. Zauważyła, że w planach Inez, Traistan również będzie szedł, więc bez słowa zniknęła znów w grocie. Inez zmarkotniała. Z jej przyjaciółką coś się działo, a ona nie była pewna co. Tristan pokazał gestem, żeby już szli w głąb lasu.
 - Idziesz? - Zapytała Inez, patrząc na Saku.
- A... Z chęcią. - Saku spojrzał na swojego przyjaciela. Po jego minie wywnioskował, że wolałby iść sam z waderą.
- Dobra, jednak zostanę. Przecież Toka nie będzie sama tu siedzieć. - Saku uśmiechnął się szczerze do wilków. - Idźcie już. Przynieście coś dobrego do jedzenia, umieram z głodu.
Wilki zaczęły się oddalać, a Saku ruszył w stronę jaskini, gdy Indali właśnie z niej wyszła. Widocznie czekała, aż się oddalą. Basior podszedł do niej, i usiadł obok.
- Nie lubisz go, nie? - Zapytał.
- Nienawidzę.
Inez biegła przodem, Tristan tuż za nią. Biegli na wschód, tropiąc zwierzyny, gdy nagle basior skoczył w lewo, biegnąc już po wydeptanej przez zwierzęta, leśnej ścieżce.
- Chodź tędy! - Krzyknął do pędzącej wadery. Nie wiedziała, co się dzieje, ani dokąd ją chce zaprowadzić, lecz zaufała mu, i bez wahania skoczyła przez krzaki za nim. Już po kilku minutach, dotarli nad wielkie, piękne leśne jezioro. Zatrzymali się nagle, stając obok siebie, rozglądając dookoła. Jesioro wyglądało, jak magiczne. Było pełno śpiewających ptaków, których zazwyczaj w ciemnym i ponurym lesie nie było słychać. Było widać z tego miejsca niebo - Nie przysłaniały go drzewa, jak dotychczas robiły to w lesie. Na drugim brzegu, udało się dostrzec Inez rudego lisa. Nie był jeszcze dorosły, to szczeniak... Ale już widocznie musiał sobie radzić sam. Były tam nawet " Płaczące wierzby ", które nie powinny się znajdować w środku starego, opuszczonego przez większą część zwierząt lasu.
- Ojej... Tu jest.. Tyle... - Jąkała się Inez.
- Życia . - Dokończył Tristan za waderę. Podszedł nad brzeg wody, położył się na niewielką ilość białego puchu. Wodę jeszcze nie przykrył szklisty lód, więc wilki mogły zobaczyć w tafli wody swoje odbicie.
- Chyba nie zrobiłem najlepszego pierwszego wrażenia, prawda?
Wadera podeszła do basiora, kładąc się obok niego. Spojrzała w jego oczy. On rzeczywiście był tym przejęty.
- No, najlepiej tego nie rozegrałeś. - Odpowiedziała skromnie. Basior opuścił łeb na ziemię, unikając spojrzenia wilczycy. - Ale... Polubiłam Cię. Może nie jesteś taki, na jakiego wyszedłeś wczoraj. - Pocieszyła wilczyca.
- Ech... Jak ja mogłem Cię w ogóle tam zostawić. Pobiegłem po Saku, ale i tak postąpiłem nierozważnie. - Basior zaczął się obwiniać. Widać było, że jest na siebie wściekły. Inez nie mogła go do końca odczytać - Czy ma mu zaufać, i próbować czegoś więcej, czy może ma być ostrożniejsza, i zachować zdrowy rozsądek.
- Ale zobacz, nic mi nie jest. Przeżyłam. To się liczy. No, i łapy mi nie poodpadały - Zażartowała.
Tristan uśmiechnął się, i podniósł pysk ze śniegu. Spojrzał w oczy wadery, i polizał ją po nosie. Zaskoczona, miała już odskoczyć do tyłu, gdy stwierdziła, że właśnie na to czekała. Zawstydziła się, ale zarazem poczuła się jakoś inaczej... Poczuła się spełnioną. Nigdy dotąd w jej życiu nie pojawiła się miłość. Nie wiedziała więc, czy właśnie znalazła sobie bratnią duszę... Czy też basiora, z którym w pewną wiosnę będzie miała gromadkę rozszczekanych szczeniąt.
- Nie chciałem, by ci się coś stało - Dodał po chwili. On również był zdenerwowany sytuacją, ale walczył dzielnie ze stresem. Inez usiadła. Spojrzała na niego z góry, wyglądało to wyzywająco dla basiora. Tristan nie mógł zrozumieć, o co jej chodzi, więc również się podniósł.
- Coś nie tak powiedziałem? Przepraszam, staram się...
- Cicho. Teraz ja mówię. Polubiłam Cię. Fajnie, że ty mnie też... Ale... - Zwiesiła łeb.
- Ale co? Nie jestem dobrym basiorem? - Zaniepokoił się.
- Nie, nic z tych rzeczy... Znamy się jeden dzień. Nie spieszmy się. - Mówiąc to, uśmiechnęła się szeroko. Tristan odwzajemnił uśmiech.
- Nie ma sprawy. - Odrzekł już uspokojony. Zauważył jednak, że Inez szybko zmarkotniała. - A teraz? W czym problem? - Zapytał znów.
- Chodzi o Indali. Chyba... Nie najlepiej się dogadujecie... - Na jej pysku pojawił się smutek. Może basior nie mógł tego pojąć, ale ciężko jej było w takiej sytuacji. Trochę czasu już ze swoją przyjaciółką spędziła, i wie, kiedy coś się dzieje. A takiego wrogiego i złego nastawienia do innego wilka u niej nie widziała. Indali uważała wszystkie obce wilki, jako wrogów, zagrożenie. Ale nie zachowywała się w ten sposób. Nigdy. Nawet w stosunku do ducha tajemniczego wilka, nie była taka... Inna. Po prostu jej nie poznawała, a to zachowanie widziała już u niej poprzedniego dnia, na widok jej ukochanego.
- Dajmy jej czas. Musi to zrozumieć - Dodał w końcu. W jego głosie nie było wiele przekonania co do swojej wypowiedzi, ale była ona szczera. Wierzył w to, tak samo jak wierzyć próbowała Inez.
- Tak, damy. Ale musisz coś wiedzieć... Ja jej nie zostawię. Nie mogłabym... Jeżeli miałabym wybierać... - Ciągnęła skruszona.
- Rozumiem... - Dodał lekko zmarkotniały. Wstał na łapy, otrząsnął się, i dodał - Dobra, wracajmy już. Lepiej naprawdę coś upolować.
Inez poszła w ślady wilka, i również się wytrzepała ze śniegu.
- Okej. - Uśmiechnęła się, i wilki ruszyły do biegu.

Coraz lepiej. - Cz. 11

Kiedy Inez się obudziła w jaskini było kompletnie ciemno. Wadera mimowolnie zaczęła się trząść z zimna i przypatrywała się ciemnościom. Ujrzała ruszającą się postać ,która szła w jej kierunku. Wilk stanął naprzeciwko jej i schylił się lekko.
- Jest ci zimno? - Postać okazała się być Tristanem. Inez spojrzała na niego z ukosa. Nawet jeśli, to co? Wilk przysiadł koła niej i czekał na odpowiedź. Przecież jest jej zimno, to widać. Pyta się jakby miał coś zrobić zależnego od odpowiedzi.
- No, tak... - Inez ciężko westchnęła. - Trochę jest mi zimno. - Przyznała ściszając głos ,by nie obudzić Indali i Saku. Tristan przybliżył się do niej o krok, a ona się odsunęła. Spojrzał na nią trochę zawiedziony.
- Przecież nic ci nie zrobię Mała. Nie jestem ... Boisz się mnie? - Patrzył na nią bardzo spokojnie. Wilczyca spuściła łeb. Nie wiedziała czemu się cofa.  Po za tym irytowało ją to jak do niej się zwraca.
- Nie boję. - Odparła po krótkim namyśle. Wilk po raz kolejny się zbliżył ,tak by jego futro ogrzewało samice. Sierść była długa, gęsta i taka miękka..! Inez wtuliła się i przymknęła powieki. Było jej już ciepło, a Tristan okazał się niegroźny. Położyła pysk na jego grzbiecie. Po dłuższym czasie poczuła lekkie drżenie ,a potem zimny nos i wąsy basiora gładzące ją po czole. Uniosła głowę i spojrzała na niego swymi wielkimi malinowymi ślepiami.
- Myślałem ,że śpisz. - Przyznał skruszony. Odwrócił łeb by nie patrzeć jej w oczy. O co mu chodzi! Inez nie mogła go rozgryźć. Od dawna nie miała do czynienia z wilkami ,a tu nagle ma wszystko zrozumieć.
- A czemu... Eh, nie rozumiem. Nie wiem co... - Próbowała wszystko wyjaśnić ,ale nic się nie zgadzało.
- Ja chciałem cię tylko przeprosić. - Skłamał. Jednak kłamstwo mu nie wyszło, bo Inez jest spostrzegawcza.
- Przez sen? To jakaś nowa metoda? - Wstała ,zrobiła jeden kroczek i upadła. Chciała sobie pójść. Nie patrzeć w jego piękne oczy. Nie mogła się powstrzymać, cały czas spoglądała w jego kierunku. Uratował jej życie, a z drugiej strony zostawił ją samą. Przemarzniętą do szpiku kości. Ale proponował pomoc. W tejże chwili wadera mogłaby się rozdzielić na dwie wilczyce. Jedną - kochającą. Drugą - nienawidzącą, a ona musiała pogodzić te dwa przeciwieństwa w jednej wilczycy - w sobie. W miejscu upadku zwinęła się w kłębek i patrzyła na samca. Został w poprzednim miejscu i się nie ruszał. Nie patrzył w jej kierunku. Uszanował ,że wadera ma dość jego towarzystwa. Ale tak nie było. Ona chciała ,żeby Tristan do niej podszedł. Żeby nie odpuszczał. Jej rozumowanie było strasznie poplątane, sama nie mogła wszystkiego zrozumieć ,a skąd on miał to wiedzieć? Spróbowała jeszcze raz wstać. Udało jej się. Spojrzała za siebie, zobaczyła ,że Tristan również wstał i bacznie ją obserwuje. Uśmiechnęła się pod nosem i małymi krokami wyszła z jaskini. Księżyc intensywnie świecił i oświetlał całą przestrzeń. Wilczyca weszła na mały pagórek ,a basior podążał za nią. W końcu Inez zatrzymała się i patrzyła przed siebie - w pustą białą przestrzeń. Tristan podszedł do niej i usiadł naprzeciwko.
- Nie, to nie jest nowa metoda. Nie wybaczyłbym sobie jeśli nie mogłabyś chodzić. To byłaby wyłącznie moja wina.
- Dlatego się do mnie przymilałeś? - Samica odwróciła wzrok.
- Bałem się o ciebie. - Wpatrywał się w nią. - Nie wiem co się ze mną dzieje. Po prostu włada mną instynkt. Mam ochotę się tobą opiekować. Zawsze.
Inez prychnęła i spojrzała mu głęboko w oczy. Zobaczyła troskę i ... on chyba się w niej zakochał...  Martwił się o nią. Był smutny, bo ona nie brała go na poważnie. No ale to chyba oczywiste. Przez parę godzin dużo się działo.
- Inez? - Tristan przerwał ciszę. - A ty?
- Co ja? Myślałam że dajesz mi ciepło, że chodzisz za mną, bo gryzie cię sumienie. Nie wiedziałam ,że ty możesz... Że ja mogę się komuś podobać. - Uśmiechnęła się nie pewnie. On otworzył szerzej oczy. Inez już widziała przyszłość: "Przecież ty mi się nie podobasz! Phi, jeszcze czego."  Czekała na odpowiedź, znowu zaczęła się trząść. On nadal na nią patrzył. Wyglądał na zdenerwowanego...
- Komuś? - Podszedł do niej. Nie był pewny czy może bliżej. Dlatego tylko się uśmiechnął i poszedł w kierunku groty.
- Hej, ale? Gdzie idziesz? - Krzyknęła do niego , on odwrócił się w jej kierunku. Czekał za nią. - No dobra, już idę. - Wstała i chwiejnym krokiem dorównała samcowi.

poniedziałek, 12 listopada 2012

Wspomnienia - Cz.10

Niezręczną ciszę zakłóciło donośne wycie. Inez otworzyła oczy. Ujrzała kilka metrów dalej sylwetkę wilka. Ponieważ był on daleko, a śnieg sypał tak mocno, nie mogła rozpoznać kto to, więc wolała nie odwzajemniać wycia.Gdy postać była dość blisko, słyszała jej głos:
- Inez! - Krzyczała postać. - Inez, gdzie jesteś?! - Teraz wiedziała już, kto był sylwetką wilka.
- Indali? - Krzyknęła radosna. Spróbowała się podnieść, ale łapy miała przemarznięte - Szczypały ją, piekły, a w dodatku odmawiały posłuszeństwa. Była na skraju wyczerpania.
- Inez, jesteś! - Indali podbiegła pędem do przyjaciółki. Wylizała jej pysk, po czym dodała - Wiesz ile ja cię szukałam?! Co cię napadło?
Inez spojrzała na nią. Była tak szczęśliwa jej widokiem... Nie usłyszała nawet pytania w jej wypowiedzi. Indali obwąchała ją całą, sprawdziła, czy nic jej się nie stało, po czym pomogła jej wstać.
- Chodź. Wracamy.
- Nie... Nie możemy. Ta jaskinia należy do dwóch basiorów, miałam z nimi pewien konflikt, jak spałaś... Nie możemy, i już. - Powiedziała stanowczo.
- Spokojnie, rozmawiałam z jednym z nich. Możemy tam zostać, przez jakiś czas.
- Użyłaś przemocy, nie? - Zapytała żartobliwie Inez.
- Nie, jeszcze nie. Tylko pokazałam swoje ząbki, i tak dalej.. Nie był tak twardy, na jakiego się wydawał. Powiedział też, w jakich okolicach cię ostatni raz widział. Dzięki niemu cię znalazłam, młoda. - Uśmiechnęła się.
- Ah... Tristana spotkałaś, tak? - Inez chciała się upewnić.
- A ja wiem? Nie pytałam, nie było czasu. Ale wyglądał na porządnego...Taki.. Ciemny, dość. Nie wiem jak opisać. A co? - Zapytała zaciekawiona pytaniem.
- A, nic. Pomógł mi.
- Widać właśnie... Eh.. Chodź już, wracajmy.
Inez się podniosła, jednak czuła, że daleko nie zajdzie. Indali pomagała jej jak mogła, jednak większa część wysiłku padała na poszkodowaną.
- Indali.. Przepraszam.. Dalej nie pójdę... Łapy mnie.. - Przerwała. Spojrzała na Indali. Widziała, że ogarnęła ją troska. Bała się, że pogorszy sprawę. - Zostańmy tu. Proszę.
- Nie, nie możemy Inez... Zamarzniemy, to pewne. Jeszcze brakuje, bym ja straciła panowanie nad odmrożonymi łapami.
Inez zaczęła łkać. Tak bardzo bolały ją łapy... Nie miała już sił. Wszystko ją piekło, jeszcze tak strasznie się nie czuła. Położyła się niemalże bezwładna pod sosną, kładąc łeb na śnieżnych puchu.
- Jeju, Inez... Jakbym mogła, to bym cię wzięła na grzbiet.. Ale niestety, mimo swojego wdzięcznego imienia, nie doniosę cię aż do jaskini...
- Wiem, nie przejmuj się, idź sama... Zaraz i Tobie zrobi się zimno. - Powiedziała słaba Inez.
- Jak ty w ogóle możesz coś takiego mówić? Nie zostawię cię, nie ma mowy. Nie licz na to. - Odpowiedziała dumnie.
- Indal...
- Pomóc? - Zapytał jakiś inny, obcy im głos. Wilczyce odwróciły łby. Stał tam Tristan, napotkany przedtem przez Inez.
- To znowu ty? - Zapytała Indali, z pogardą w głosie.
Chwila ciszy. Wilki wymieniali spojrzenia. W tle było słychać tupot jakiegoś zwierzęcia. Po chwili do basiora dołączył drugi, brązowy basior, z pięknymi i wyrazistymi złotymi oczyma.
- Nie, nie trzeba... - Powiedziała zawstydzona Inez. Nie chciała, by akurat ten wilk widział ją w takim stanie. Całą mokrą, zmarzniętą i z niewładnymi łapami. W dodatku, przyszedł jeszcze jeden wilk, stresowała się jeszcze bardziej. Mimo to, nie czuła się zagrożona. Jej towarzyszka równie tak samo nie wyglądała na spiętą, chyba nie przeszkadzało jej bardzo obecność basiorów. Tristan przekrzywił łeb, przyglądając się uważnie Inez. Widział, w jakim jest stanie. Dobrze wiedział też, że pomoc jest tutaj niezbędna.
- Niestety, ale dzięki niemu trzeba. - Powiedziała złośliwie Indali.
- Jeżeli tak bardzo przeszkadza wam nasza obecność... - Odezwał się Tristan, spoglądając na Indali.
- Przeszkadza, ale jakoś musisz się jej zrewanżować. Chociaż nie wiem, czy to rewanż, czy może naprawa jakiejś części swojego błędu. Nie wiadomo, czy stanie jeszcze na nogi... - Ciągnęła.
Wilk stojący po prawicy pewnego siebie basiora przyglądał się całej sytuacji, wymieniając spojrzenia z Indali. Wyglądał, jakby chciał skojarzyć, czy skądś ją zna. Inez przerwała chwilę ciszy, dodając:
- Za chwilę wstanę, dajcie spokój. Nie chcę robić zamieszania.
- Nie robisz, spokojnie. - Uspokoiła ją Indali. Spojrzała znów na basiory. - No, przydajcie się na coś. - Dodała, pokazując pyskiem na przyjaciółkę. Tristan spojrzał na Inez. Spojrzał w jej piękne, malinowe oczy. Spodobały mu się, ich wielki blask i tyle w nich stłumionych uczuć.
- Saku? - Odezwał się po chwili. Basior stojący za nim skinął głową, i ruszył w stronę wader.
- Ej, chyba ty jej nieść nie będziesz? To jego robota - Dodała złośliwie.
- Ja muszę gdzieś iść. Zaraz wrócę, Saku wam pomoże.
Po chwili już go nie było, a brązowy basior w mgnieniu oka zarzucił na siebie Inez niczym lekkiego, martwego lisa. Szli tak bez słowa, przez kilkanaście minut, aż dotarł do nich zapach z jaskini. Gdy po około dziesięciu minutach dotarli do niej, basior bardzo delikatnie i ostrożnie położył Inez na suchej powierzchni jaskini. Było w  niej o wiele cieplej niż na zewnątrz. Gdy wadera już ułożona, zwinięta w kulkę położyła się, odwrócił głowę szukając wzrokiem za Indali. Dostrzegł ją przy wejściu do jaskini. Siedziała w przejściu, przyglądając się niebu. Basior podszedł do niej powoli, oraz przysiadł razem z nią. Zerknęła na niego kątem oka. On również spojrzał niebo, z którego prószyły płatki śniegu.
- Możemy tu zostać aż Inez dojdzie do siebie? - Zapytała Indali, nie spoglądając na Saku.
Basior odwrócił łeb w jej stronę, uśmiechnął się lekko i odpowiedział:
- Nie ma sprawy. Możecie do kiedy wam się tylko spodoba... My i tak z niej nie korzystamy.
Wilczyca po raz pierwszy usłyszała jego głos. Był taki.. Ciepły. Spodobał jej się. Spoglądnęła na basiora.
- A ten Twój kolega? Nie będzie miał nic przeciwko? - Dodała zapytując.
- Nie przejmujcie się nim. - Znów się zadziornie uśmiechnął. - Tak w ogóle.. Miło mi cię poznać, Toka.
Indali była zdziwiona. Czy aż tak była popularna i znana w tym lesie?
- Znasz mnie? Ale..
- Oczywiście. Może nie kojarzysz, ale ja również należałem do plemienia Aleutów. Bawiliśmy się jako szczeniaki. W polowania. - Uśmiechnął się szeroko, spuszczając łeb.
Nagle waderę olśniło. No tak! Znała go, i to dobrze. Pamięta, jak się bawili, jednak on szybko odszedł od plemienia, bez słowa.
- Jeju, Saku.. No nie wierzę! - Zaśmiała się. - Ja ja cię mogłam nie poznać? - Zamerdała ogonem, na myśl o wspólnie spędzonych chwilach z basiorem.
- Ja też na początku Cię nie poznałem... Ale kiedy zaczęłaś tak się niemile zwracać do Tristana, wiedziałem, że to ty. Jedyna taka pyskata w plemieniu. - Zaśmiał się.
Inez podniosła łeb słysząc śmiech wilków. Odwróciła się. Zobaczyła, jak siedzą obok siebie, śmiejąc się, merdając ogonami i szczerząc zęby. Mimo woli uśmiechnęła się również szeroko na ich widok, po czym położyła się znów, i zasnęła...

sobota, 10 listopada 2012

Zimno ,zimniej, lodowato! Cz. 9


Niestrudzone biegły, a sił jakby im przybywało. Nie miały ochoty odwracać się za siebie, wolały żyć w niepewności. Na początku Indali biegła przodem, potem Inez ją wyprzedziła. Wokół było pusto, nie widziały żadnej zwierzyny. Ponad to nie za bardzo się rozglądały. Patrzyły przed siebie. W końcu wybiegły z lasu. Mogły zwolnić ale tego nie zrobiły. Kiedyś mógłby być także tutaj las. Nagle zaczął padać śnieg. Jeden puszek spadł Inez na nos i się roztopił. Ta zaczęła prychać. Wokół zrobiło się biało i jakby bezpiecznie. Dotarły do jaskini. Wpierw dokładnie ją obwąchały. Wyczuły zapach dwóch młodych basiorów ,ale uznały ,że są tu mile widziane. Zapach był ledwo wyczuwalny ,a one musiały odpocząć. Przemarznięte zwinęły się w kłębki i położyły koło siebie. Inez zaburczało w brzuchu. Powiadomiła swoją towarzyszkę ,wstała i poszła zapolować na drobną zwierzynę.
Zrobiła kilka kroków po śnieżnobiałym śniegu i odwróciła się. Zostawiła za sobą płytkie ślady. Zdziwiło ją to ,bo nigdy wcześniej nie miała do czynienia z białym puchem. Kiedy mieszkała wraz z Indianami całą zimę siedziała w tipi. Zawiał chłodny wiatr i śnieg zakręcił się w powietrzu. Przez chwilę Inez nic nie widziała, potem śnieg opadł ,a wiatr ustał. Poszła na północ jednak tam nie było zwierzyny. Przeszła koło zdechłego kreta, ale strasznie śmierdział, więc brzydziła się podejść. Zbliżyła się trochę do lasu, a tam natrafiła na białego lisa, niestety równie śmierdzącego jak kret i rannego zająca. Śniegu przybywało ,a ona nadal była głodna. Zbliżyła się jeszcze bardziej do lasu i natknęła się na martwą sarnę. Najadła się do syta i szła w kierunku jaskini. Śnieg zatarł jej ślady i trudno było znaleźć drogę. Głośno zawyła ,a gdzieś daleko od siebie usłyszała nieznany głos. Zawyła jeszcze raz jednak Indali nie dawała znaku. Zdeterminowana szła w kierunku nieznanych wyć. Dotarła do groty ,a przed nią stały dwa wilki. Podeszła do nich w postawie bojowej.
- Co tu robicie ? – Spytał jeden z Basiorów.
- Co my tu robimy?! A może co wy tu robicie, co?! Ten teren nie jest wasz. – Wysyczała pokazując białe kły.
- Słyszysz ją? – Zakpił jeden z nich. – A nie wyczułyście nas?
- Może i wyczułyśmy, co z tego? Zapach był bardzo słaby ,od dawna tu nie byliście. Skoro tu nie bywacie to czemu my nie mamy skorzystać z tego miejsca? – Inez przygarbiła się lekko na myśl ,że zadarła z większymi wilkami. Obaj uśmiechnęli się chamsko. Ona wyprostowała się i dumnie kroczyła w stronę jaskini. Jeden z basiorów ugryzł ją w ogon. Ona gwałtownie odwróciła się i podrapała samca po pysku. Zawarczała groźnie ,a oni zaczęli ją okrążać. Chcieli ją zaatakować a ona nie miała gdzie uciec. Indali sobie smacznie spała ,i Inez nie mogła liczyć na jej pomoc. Pokazała swe zęby i zaczęła warczeć.
- Odwalcie się! – Najeżyła sierść na karku. – Myślicie ,że się boję?! – Krzyknęła.
- Tak. Właśnie tak myślimy. – Basior powiedział bardzo spokojnie, a podrapany w tym momencie uszczypnął ją w łapę. Inez głośno zaskomlała. Położyła się na ziemi i zwinęła w kłębek.
- Proszę bardzo , gryźcie! – Powiedziała i przymknęła oczy. Wiedziała ,że tego nie zrobią.  Jeden z nich podszedł i obwąchał ją dokładnie. Inez cicho warczała ,ale nie chciała zostać zaatakowana.
- Wynoście się stąd. – W końcu powiedział jeden z nich. Ona otwarła powieki i spojrzała na niego z pogardą. Wstała. Uśmiechnęła się jednym kącikiem warg.
- Ty mi rozkazujesz? – Zakpiła. Nie lubiła jak ktoś nią dyryguje. Wilk skoczył w jej kierunku i obalił ją na ziemię. Zawarczał głośno i przeraźliwie. Inez wyrwała się i zaczęła oddalać się od jaskini. Biegła ,a Basior ją gonił. Zamerdała ogonem i przyspieszyła. Zamruczała zabawnie i zakręciła ostro za jednym z drzew.  Wilk poślizgnął się i wylądował na ziemi. Wstał szybko i biegł dalej.
- Dopadnę cię! – Wychrypiał.
- Oj uważaj ,bo masz słabą kondycję! – Inez krzyknęła za siebie rzucając słowa na wiatr.  
Nagle wilk przyspieszył i biegł równolegle z Inez. Wilczyca nie mogła na to pozwolić. Zbliżali się do rzeki, musiała szybko zakręcić. Przyspieszyła i wbrew przewidywaniom basiora wskoczyła do wody. Okazało się ,że wylądowała prawie na drugim końcu. Lód się rozkruszył i wpadła do wody. Momentalnie zamarzła. Zimno miażdżyło jej płuca, nie mogła oddychać. Nagle przed nią pojawił się Basior. Podniósł ją za kark i wyłowił z rzeki.
- Jak masz na imię?
Ona uniosła łeb, była trochę zaskoczona. Po co mu ta informacja? Zaraz i tak obudzi swą towarzyszkę i odejdą. Uśmiechnęła się szczerze, zastrzygła uszami i odpowiedziała krótko.
- Inez.
Prawdę mówiąc nie interesowało ją jego imię, ale wypadałoby odwzajemnić pytanie.
- A ty? 
- Tristan.
- Dziękuje. Przeproś swojego kumpla za to że go podrapałam.Ale proszę, zostawcie nas w spokoju. – Spuściła łeb.
- Naprawdę tego chcesz ? - Powiedział Tristan.
Chwilę się zastanawiała ,ale nie zdążyła odpowiedzieć ,a Tristana już nie było. Została sama. Śnieżyca była nie do zniesienia. Inez nic nie widziała i szła na oślep. Towarzyszył jej niemiły chłód i świst.
- Mam dość. Mogłam się nie zastanawiać. - Wysapała sama do siebie. Położyła się pod drzewem i czekała aż śnieg przestanie sypać. 

piątek, 9 listopada 2012

Nowe postanowienie - Cz. 8

Indali poczuła się zmęczona. Jednego dnia, jakiś tajemniczy wilk chce ją zabić, drugiego prosi ją o pomoc. Poznała swoich rodziców. Zmasakrowanych, pełnych bólu.
- Czyli... Oni nie żyją.
Inez otworzyła oczy. Usłyszała co szepnęła Indali, poczuła zaniepokojenie. Mimo, że straciła dużo krwi, czuła się lepiej. Nadal były w tym samym miejscu, na skraju lasu. Spojrzała na waderę.
- Co się dzieje? - Zapytała zatroskana. Indali nagle spostrzegła, że jej towarzyszka się obudziła.
- Nie... Nic. - Odpowiedziała, starając się udawać. Inez przyglądała się jej uważnie. Widziała, ze coś jest nie tak. Nagle Indali się położyła, chowając pysk między łapy. Druga wilczyca chwiejnie się podniosła, i podeszła w stronę leżącej wadery. Przysunęła łeb do jej pyska, i zobaczyła, że samica łka. Łza pociekła po jej brudnym policzku. Po wczorajszej przygodzie, nie miała czasu ani sił by się opłukać.
- Eej.. Co się dzieje? Ty-y.. Ty płaczesz? Indali? - Zapytała zrozpaczona wyglądem swojej przyjaciółki Inez.
Indali odwróciła głowę jeszcze bardziej. Nie chciała o tym rozmawiać.
- No, powiedz. Jeszcze nigdy cię nie widziałam, jak pła...
- Ja nie płaczę! - Warknęła donośnie Indali. Wstała na obolałe łapy, i ruszyła przed siebie.
- Zawsze musisz mi przerwać, nie? - Odpowiedziała zezłoszczona Inez. Zrobiła grymas. - Dobra.. Niech będzie. Ale co się stało? - Spróbowała po raz kolejny, jednak Indali nawet nie zareagowała. Szła nadal przed siebie, w stronę jeziora. Inez była tak zdenerwowana, że usiała tyłem do odchodzącej wadery, nie oglądają się za nią. Minęło kilkanaście minut. Inez odwróciła się, zaglądając za Indali. Nie było jej. Zniknęła za ścianą lasu. Inez wstała delikatnie, i kulawo ruszyła tropem przyjaciółki. Szła tak około 15 minut, gdy zobaczyła wielkie, śliczne jezioro. Dookoła latały muszki i robaczki, a igły z sosny wpadały wprost na taflę wody. Indali leżała przy samym brzegu, dotykając nosem czystej i przezroczystej wody. Była smutna.
Inez podeszła do wody. Ułożyła się obok Indali, przyglądając się rybą pływającym pod taflą jeziora.
- Widziałam ich. - Powiedziała przygnębiona Indali.
- Ale kogo?
- Rodziców. Moich rodziców...
- Co?! - Spytała zaskoczona Inez. - Naprawdę? To wspaniale! - Krzyknęła uradowana, a podekscytowana aż zawyła. - Czemu więc się nie cieszysz?
- Bo... Oni nie żyją, Inez. - Kolejna łza spłynęła po sierści wadery.
Szczęście opuściło Inez tak szybko, jak nadeszło. Jej uradowany pysk posmutniał.
- Jak to? ... Ale... Skoro ich widziałaś.. - Jąkała Inez.
- Spotkałam znów basiora. Tego od wypadku.
- I...? - Pytała ciekawa Inez.
- I pojawiło się stado. Widmo, oczywiście.
- Jakie znowu widmo? Co ty gadasz? - Dopytywała.
- Przyszedł z watahą. Oni zginęli.. Przez pożar. Byli tam moi rodzice, mamy im pomóc... - Jęczała Indali.
- Nic nie rozumiem... Oni duchami? To wiele wyjaśnia.. Ale.. Nigdy w takie coś nie wierzyłam.. Czy to na pewno możliwe?
- Niestety...
- A skąd wiesz, że to byli Twoi rodzice?
Indali odwróciła łeb.
- Co jak co. Ich poznałam. Z resztą.. Moja mam... Ta wilczyca... Jest podobna do mnie. Nawet..
- Eh... Przepraszam, ja..  - Zaniemówiła. Nie wiedziała, co mówić dalej. Zrobiło jej się głupio, położyła łeb znów na ziemi.
Zrobiło się chłodno. Inez poczuła ciarki na karku. Indali poderwała głowę. Kiedy robiło się chłodno, była przewrażliwiona, że właśnie w tym momencie pojawi się zmarła wataha.
- Musimy się dowiedzieć, kto ich zabił. - Powiedziała zdenerwowana Indali, podnosząc się błyskawicznie z trawy.
- Co? Co Cię wzięło? - Spytała zaskoczona.
- Szybko! - Krzyknęła, i co sił zaczęła biec na północ.
- Ej! Gdzie biegniesz?!
- Nie wiem. Ale od czegoś trzeba zacząć. No chodź, bo tu przyjdą!
Indali nie miała sił biec, szczególnie, że była ranna, jednak ignorowała swój ból. Inez spojrzała na swoją ranę - Zdziwiona zauważyła, że krew skrzepła. Nie ciekła, więc nie traciła dalej krwi. Zadowolona ruszyła za swoją towarzyszką, zostawiając złe przeczucia za sobą.