Opowiadanie się podoba? Dołącz do obserwatorów! Zjedź na sam dół strony i kliknij ,, Dołącz do tej witryny " !

poniedziałek, 8 kwietnia 2013

Starcie. - Cz. 38

Inez schowała się pod świerkiem. Zaraz potem zaczął padać rzęsisty deszcz. Kropelki sączyły się pomiędzy igłami drzewa i kapały na puszyste futro wilczycy. Była już cała przemoczona, ale nie chciała o tym myśleć. Miała tylko nadzieję, że nie nastąpią chłodne dni... Położyła pysk pomiędzy łapy i przyglądała się okolicy. Jeszcze nigdy tu nie była, ta okolica była jej obca. Usłyszała lekki szelest, jej uszy momentalnie uniosły się. Widziała zamazany obraz przez łzy, zaczęła się trząść. Nie była pewna czy ma zwykłe zwidy, czy ktoś naprawdę się czai. Wstała i poszła przed siebie, nie miała ochoty tu siedzieć.
Nagle zgłodniała. Było to nieoczekiwane i niekorzystne dla wilczycy. Przeszła kawałek i natrafiła na sarnę. Była strasznie głodna, nie mogła sobie pozwolić na marnotrawienie. Ruszyła w kierunku łani. Była na tyle nieuważna, że nie dostrzegła jelenia, który się pasł niedaleko. Gdy Inez zaatakowała sarnę, on biegł w jej kierunku. Próbowała odskoczyć, czy uciec, ale na nic się to zdało. Puszczając sarnę została potraktowana 'z kopyta'. Oszołomiona nadal próbowała walczyć o jedzenie więc po raz kolejny rzuciła się na łanie. W tym momencie z boku przybiegł jeleń i przebił skórę wadery porożem. Przez moment wisiała ona na rogu, jednak potem jeleń odrzucił samicę na bok. Otumaniona Inez ostatkiem sił schowała się pod pniem. Miała przebity bok, a z rany kapała krew...
- Czemu to zawsze mi się przytrafia?! - Szepnęła do siebie. Ułożyła się w miarę wygodnie, zaś zasnęła.
Obudziła się następnego dnia. Nie można powiedzieć, że była rześka i wypoczęta, bo z pewnością tak nie było. Miała przemoczoną sierść a z rany ciekła ropa. Inez była wygłodniała. Kompletnie nie wiedziała co robić. Mogłaby wrócić do Indian, jednak nie wie gdzie teraz jest, i czy starczy jej sił by dotrzeć do obozu. Z drugiej strony mogłaby wrócić do tej... Watahy. Jednak nie chciałaby się narażać Indali i Miho, tymbardziej, że mogłoby ją ponieść widząc siostrę przyjaciółki, a będąc tak ranna nie miałaby szans. Nie mogłaby liczyć na pomoc Tristana. Którego... Kocha? Czy może jednak nie? W pierwszej kolejności była na niego wściekła. Nie wiedziała czy jest w stanie mu ot tak wybaczyć. Nie chciała go na razie widzieć, no a już na pewno nie wracać do niego z podkulonym ogonem, by się nią opiekował.
Niepewnie wstała i ruszyła przed siebie. Natrafiła na rzekę, w której wyczyściła ranę. Później postanowiła, że ruszy wzdłuż niej, a trafi na polanę.
Przez cały czas zastanawiała się czy dobrze robi, wracając do grupy. Gdy była niedaleko ogarnęła ją panika. Mogła jeszcze się odwrócić i zniknąć na zawszę. Dla niektórych z pewnością byłoby to dobre. Miho byłaby zadowolona.
- Ale... - Pomyślała Inez. - Przecież ja się nie będę usuwać dla jakiejś tam pierwszej lepszej... - Rozejrzała się i wkroczyła na polanę. Indali nie było, Tristan siedział po jednej stronie, a Miho po drugiej stronie polany. Inez lekko otarła się o krzak, co wywołało szelest. Uszy Tristana zwróciły się w jej kierunku, zaraz potem obrócił się również łeb. Miho nie zareagowała. Basior był bardzo zdziwiony, jednak merdał ogonem. Nie wiedział co zrobić. Bał się Inez. Miała poważną minę, pomimo śmiesznego wyglądu.
- Gdzie się podziewałaś? - Spytał niepewnie.
- O, martwiłeś się o mnie? - Uśmiechnęła się sarkastycznie. - Nie byłeś zbyt zajęty o tamtą? - Wskazała ruchem głowy na Miho.
- Przestań, oszczędź sobie.
- Czemu mam przestać? Macie już może szczenięta?
- Inez....
- Zdecyduj się! Albo ja, albo ona. Ale lepiej szybko do tego dojdź, bo jak ją tu jutro spotkam, to nie ręczę za siebie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Odciśnij ślad swojej łapy, zostawiając komentarz!