Opowiadanie się podoba? Dołącz do obserwatorów! Zjedź na sam dół strony i kliknij ,, Dołącz do tej witryny " !

środa, 7 listopada 2012

Wataha zza mgły. Cz. 5

Czym są dwie wilczyce dla całego świata? Są jak dwie mrówki w całym ,ogromnym mrowisku. Małe robotnice, jakby nic nie warte, ale odgrywają znaczące rolę. Od nich mógłby zależeć los wielu innych mrówek.

Indali biegła nadal bardzo szybko, Inez od wielu minut trzymała się z tyłu. Doskwierał jej ból, pragnienie i głód. Była niemal pewna że jej siostra ich nie goni. Przecież prosiła o przebaczenie, a więc dlaczego potem chciała zabić Inez?  Indali zwolniła i odwróciła się w kierunku swojej towarzyszki.
- A tak właściwie to jak ty miałaś na imię? - Zapytała ciekawa.
- Rodzice nazwali mnie Tridin, ale Indianie o tym nie wiedzieli. Poza tym wolałam zapomnieć o dawnej sobie. Teraz jestem Inez. Indianie dali mi takie imię na cześć jakiejś wojowniczki która sama pokonała, i zabiła niedźwiedzia.Orientujesz się gdzie jesteśmy? - Zmieniła temat. - Musimy wyczyścić futra, czuć od nas krew, mogą nas wywęszyć.
- Tak, zaraz dojdziemy do strumienia, potem zapolujemy albo znajdziemy jakąś padlinę.
Inez wyprzedziła waderę i szła przodem nie mając pojęcia którędy muszą iść. Gryzło ją to ,że znała prawie wszystkich w watasze ,a nikt jej nie bronił... Nie mogła się pogodzić z tym ,że znała jednego Basiora, który jak była mała dołączył do stada. Byli przyjaciółmi, on niewiele starszy od niej. Kiedy Samana kazała Inez odejść, on obiecał ją odnaleźć i z nią uciec... Założyć własną watahę i tak dalej. Jak widać nawet jej nie szukał. Może nawet i nie pamiętał... 
- Wiesz co myślę? - W końcu przerwała niezręczną ciszę. - Przydałby się ktoś jeszcze do watahy, no nie?
- Nie wiem, tak jest dobrze - Mruknęła Indali, nie podobał jej się ten pomysł.
- Nie musi dołączyć zaraz, teraz. Przecież mogą minąć tygodnie zanim kogoś poznamy, polubimy, i wiele dni zanim ja... Znaczy zanim my mu zaufamy. Mojego zaufania nie zdobywa się na pstryknięcie. Twojego chyba też, prawda?
- Tak, oczywiście! - Zgodziła się i wymusiła uśmiech - Ale mi jest dobrze tak jak teraz. Nie pasuje ci moje towarzystwo?
- Dobra ,nie nalegam. Pasuje! I to bardzo. Zobaczymy jak poznasz jakiegoś basiora... - Inez zażartowała i pobiegła w kierunku strumyku. Indali do niej dołączyła.
- Coś czuję ,że woda jest zimna. Będziemy musiały od razu polować ,bo jak będziemy za długo mokre to się przeziębimy. - Powiedziała Indali oglądając się za siebie.
Napiły się ,a potem wyczyściły sierść, strumieniem płynęły ślady krwi... Znaki po poprzedniej walce.
- Ale tu nabrudziłyśmy... Teraz zapolujemy?  - Widać było że Indali jest podekscytowana. Inez nie chciała znowu nią dyrygować. Indali zapewne znała miejsce pobytu jeleniowatych. Inez poszła za nią posłusznie, w końcu zobaczyła stado saren. Zaczęły się skradać, ale szelest liści je rozpraszały, w końcu zdecydowały się na atak. Inez pobiegła przodem ,szarpnęła sarnę za brzuch, zostawiając krwawą ranę. Indali biegła za nią i zrobiła to samo. Czynność powtarzała się kilkukrotnie. Łania była już na skraju wyczerpania , odwróciła się do wilczyc i stanęła na tylnych kończynach. Inez doskoczyła do jej szyi i zacisnęła szczęki. Sarna padła na ziemię martwa. Indali rozpruła jej brzuch ,wyjęła żołądek i wątrobę. Zaczęły jeść, a z sarny zostały płaty skóry i białe, wylizane kości.
Cały czas było chłodno, zima się zbliżała. Pojawiła się mgła. Najedzone wilczyce leżały i odpoczywały. Inez zaczęły opadać powieki, zasnęła.
- Co za śpioch. - Indali szepnęła sama do siebie i się zaśmiała w duchu.
Nagle, tuż przed nią w mgle pokazał się wilk. Wyglądał tak, jak z opisu Inez. Podszedł do wader, a biedna Inez spała słodko pochrapując nieświadoma kto obok nich stoi.
- Jak możecie stąpać łapami po tej ziemi? - Wychrypiał zdenerwowany.
- A czemu nie? - Spytała Indali.
Basior podszedł krok do przodu, a światło wschodzącego księżyca ujawniło jeszcze więcej jego ran.
W tym świetle, wyglądał jeszcze gorzej. Zrobiło się chłodno.
- Jesteście za młode, by cokolwiek o tym wiedzieć. Przed sześcioma laty w tym lesie, stało się coś, co uśmierciło, niezniszczalną watahę. Watahę, która królowała. Która wydawała się być nieśmiertelna...  - Wycharczał, a dookoła ukazało się kolejno trzynaście wilków - potężnych wader i basiorów.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Odciśnij ślad swojej łapy, zostawiając komentarz!