Inez nadal spała. Indali zerkała na nią kątem oka, jednak nie chciała spuszczać z oczu przerażającego wilka. Mgła się nasilała, zrobiło się wilgotno i zimno. Basior zaczął się do niej zbliżać, przyspieszając kroku. Indali powoli, zaczęła się wycofywać. Wilki ominęły śpiącą i niczego nieświadomą Inez, po czym ruszyły - Basior zaczął gonić Indali, która uciekała pędem z przerażenia. Idealnie omijała drzewa, przeskoczyła nad półtora metrowym krzakiem.
Basior zaczął się do niej zbliżać, a wadera traciła siły. Oglądnęła się za nim raz jeszcze - Tym razem wilk pokazał swoje długie, ostre kły, co ją przestraszyło jeszcze bardziej. Na ich drodze pojawiła się rwąca rzeka. Przepłynięcie jej było wyczerpujące jak i ryzykowne, szczególnie, że Indali traciła siły. Odbiła się od brzegu i wskoczyła do wody. Odbiła się tak mocno, że do wody wpadła w połowie rzeki, co sprawiło, że miała przewagę. Cudem przepłynęła dziką rzekę, a potem wskoczyła na drugi brzeg. Czuła, że siły ją opuściły. Na brzegu odwróciła łeb, wypatrując szkaradnego basiora. Ku jej zdziwieniu - Basiora nie było. Rozglądnęła się jeszcze raz dookoła, po czym odetchnęła z ulgą. Zauważyła, że na jej przeciwko znajduje się skaliste wzgórze. Może na kamieniach nie jest najwygodniej, jednak poczuła zmęczenie.
- Za daleko, żeby wracać. - Rzekła cicho, sama do siebie. Ruszyła na wzgórze. Zaczęła się wspinać po skalistej ścianie, odczuwając ból po wczorajszej walce. - Ałł... - Syknęła, gdy otarła swoją raną na brzuchu jednej ze spiczastej skał. Znalazła miejsce na jednej z półek, gdy nagle usłyszała wycie.
- Nie, nie, nie... Nie teraz, błagam. - Przysłuchała się. To nie było wycie Inez... - Jeszcze gorzej...
- To jest teraz Twój najmniejszy problem. - Usłyszała znów charczenie. Odwróciła się błyskawicznie, patrząc za siebie. Stał tam ten sam basior.
- Czego ty chcesz?! Zostaw nas już! - Krzyknęła zezłoszczona, a zarazem przestraszona. Nie miała sił by uciekać. Wiedziała, że nie ma szans. W tym momencie, wilk kłapnął zębami w jej kierunku. Indali spróbowała odskoczyć do tyłu, jednak strome, kamienne urwisko się skończyło, a wilczyca spadła kilka pięter wprost na ziemię. Po upadku, nawet nie próbowała się podnieść. Nie miała sił. Otworzyła oczy. Wilczur stał nad nią, i wpatrywał się w nią. Jego oczy były szare i ponure, wypełnione złością, goryczą i smutkiem. Zawiał wiatr. Futro wielkiego basiora zaczęło powiewać, kryjąc nim swoje obrzydliwe rany.
Po chwili, znów było słychać wycie. Indali spojrzała na skały - Stały tam jakieś wilki, cała wataha. Odwróciła znów łeb w stronę basiora, lecz jego już nie było. Nie rozglądała się. Po prostu opuściła łeb na ziemię, i zamknęła oczy.
- Indali! - Ktoś zaczął krzyczeć. - Indali! Boże, Indali!
Wadera otworzyła oczy. Był już ranek, wyjątkowo piękny i słoneczny.
- Przeżyłam - Powiedziała pod nosem Indali - Przeżyłam... - Powtórzyła.
Indali usłyszała nagle plusk w rzece przepływającej obok. Lekko podniosła łeb, i popatrzyła na rzekę - Płynęła nią przestraszona Inez. Po chwili wypłynęła na brzeg, otrząsnęła się z wody i pobiegła pędem w stronę swojej przyjaciółki.
- Inez? - Spytała cichym głosem. Inez dobiegła do niej, i zaczęła lizać po pysku.
- Co ty tu w ogóle robisz?! Czemu się tak bardzo oddaliłaś? Zgłupiałaś?! - Krzyczała na nią Inez.
- Ale.. Jak ty mnie znalazłaś? - Zapytała Indali, jakby nie słyszała poprzednich pytań wadery.
- Przecież wyłaś, trudno było nie słyszeć. - Odpowiedziała złośliwie.
- Nie wyłam... - Odpowiedziała zdziwiona. - Zaraz.. To ten wilk. To on musiał wyć. Ta wataha, wilki. One tam stały i wyły! Pomogły mi? Myślałam, że chcą mnie zabić. Przecież po to mnie gon...
- Ej, czekaj, bo nie nadążam. Co ty bredzisz? Lepiej wytłumacz się, dlaczego uciekłaś tak daleko!
- Mówiłam, ten straszny basior mnie gonił... Aż tutaj.. Potem te wilki, i wyły.. A on.. Zniknął...
- Dobra, później mi to wytłumaczysz. Chodź, zabierajmy się stąd.
Inez pomogła wstać Indali, po czym ruszyły powoli w stronę domu. Indali nie przepłynęła by rzeki w takim stanie, więc znalazły fragment rwącej wody, a którego wystawały kamienie, po których mogły bezpiecznie przejść. Na drugiej stronie Indali się bacznie rozglądała - Bała się, że gdzieś niedaleko nadal czają się te wilki. Potem spojrzała na swoja przyjaciółkę. Cieszyła się jej widokiem, jak nigdy. Żałowała, że nie było jej poprzedniej nocy, gdy towarzyszył jej wielki strach i bezsilność. Zobaczyła, że rana na jej szyi znów krwawi. Krew kapała na jej piękne, kremowe futro, co zmniejszało mu estetykę.
- Znów krwawi... - Powiedziała zmartwiona Indali.
- Hm? - Inez spojrzała na nią zaskoczona. - Aha, to... Spokojnie, nic mi nie będzie. Niebawem się zgoi.
- Nieźle sobie poradziłaś z Samaną. - Powiedziała skromnie Indali.
- Eh, proszę Cię. To był jeden wielki koszmar. - Odpowiedziała niezadowolona.
- Ale przezwyciężyłaś ten koszmar... Twoja siostra może się schować.
Indali czekała na reakcję Inez, lecz ona tylko spuściła łeb.
- Nie nazywaj jej moją siostrą. - Powiedziała oburzona i zasmucona Inez - To potwór. - Dodała po chwili.
- Więc dlaczego to ona została Alfą?
- Bo była najstarszym potomkiem, oczywiście. Daj już spokój.
- Przecież nie zawsze najstarszy wilk z mitu zostaje Alfą - Ciągnęła dalej Indali.
- Tak, nie zawsze... Pod warunkiem, że inny potomek jest silniejszy i rozsądniejszy.
- Rozsądniejsza jesteś o stokroć od sios... Od Samany - Poprawiła się.
- Ale nie silniejsza - Zaprzeczyła Inez.
- Jak nie? Powaliłaś ją! Wygrałaś walkę.
- Nie wygrałam... Nie zadałam ostatecznego ciosu. - Znów spuściła łeb niemalże do samej ziemi.
Przez chwilę szły tak w ciszy. Nagle Indali nie mogła się powstrzymać:
- Więc dlaczego jej nie zabiłaś? - Inez spojrzała na nią oburzona. Nie była zadowolona, że zadała to pytanie.
- Jej oczy... Przypominały mi mojego... Przypominały mi, że nie mogę stać się kimś takim, jak ona. Ojciec rzucił się mi na ratunek, aby mnie i ją chronić. Teraz miałam ją zabić? Tak mam się odwdzięczyć ojcu?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Odciśnij ślad swojej łapy, zostawiając komentarz!